Zygmunt Miłoszewski -"Jak zawsze"

 Na wstępie napiszę, że sam jestem sobie winien. Moim zamiarem było niekupowanie tej książki i jej czytanie. Właściwie skusiłem się (jak zwykle) za sprawą nachalnego marketingu i dużej obniżki cenowej. Przy decyzji nie posiłkowałem się żadnymi recenzjami, opiniami itd. poza jedną, czy dwoma na portalach literackich. 

 O czym jest ta książka? Hmm. Doszedłem do 205 stronie i powiedziałem STOP. Szkoda mojego zdrowia psychicznego, moich męczarni. Pierwsze strony to wielka chęć pary po siedemdziesiątce do uprawiania sexu. Zakupy staruszki mające wywoływać w partnerze określone reakcje uważam za niskiego lotu. Ma być śmiesznie? Dla mnie nie jest. Jest to wręcz żenujące. Potem przeniesienie się w czasie i próby "akceptacji" w nowym otoczeniu. Oczywiście mamy sceny, które jednoznacznie wskazują na działania jednej partii, autor również nie poskąpił sobie scen z życia  z kościoła, jak chociażby na poczcie scena z księdzem i zakonnicami. 

Ja rozumiem, że każda epoka potrzebuje bohatera,  (również pisarza), ale czy należy ślepo iść w ogień za tym, co pisze? Dla mnie " Jak zawsze" jest wielkim bełkotem. Jakimś cudem przeczytałem ponad dwieście stron i nie widzę sensu dalszego pogłębiania tego dzieła.  Z prostej przyczyny. Nie zauważyłem tam niczego zabawnego. Dla mnie to jakiś bełkot. Raczej podziękuję temu panu. Jest wielu wspaniałych pisarzy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...