"Młyn do mumi" jest...właściwie trudno jest określić ten utwór, ubrać w ramy. Znowu mam problem z czeskim autorem, gdyż utwór odbiega od tego, czego bym po nim oczekiwał. Na okładce czytamy, że jest to mistyczny porno-gastro thriller z XIX-wiecznej Pragi. Nie tego oczekiwałem po utworze, a szkoda, gdyż wcześniej przeczytałem doskonałą prozę czeskich pisarzy.
Fabuła nie jest specjalnie zawiła. Komisarz prowadzi śledztwo dotyczące morderstw praskich...listonoszy. Prowadzi śledztwo to zbyt duże sformułowanie. Durman zajmuje się wszystkim po trochu, a to według mnie zbyt mało, aby zaciekawić czytelnika i zatrzymać na dłużej. Mamy różne miejsca Pragi, mamy scenki, które za zadanie miały pewnie wzbudzić ciekawość, w końcu mamy możliwość przekonać się, że ta lektura jest dziwna. Komizm, absurdy, niedorzeczność. Dziwnych zdarzeń losowych jest krocie, ale ile można je fabrykować? Nie można nie wspomnieć o scenach frywolnych, tudzież o mocniejszych akcentach. Miałem wrażenie, ze główna postać ma kryzys osobowości. Nie wie co wybrać - śledztwo czy dom uciech. Wszystko jest czeskie i pewnie wytrawnym fanom tej literatury przypadnie do gustu. Mnie niestety nie powaliła. Skądinąd wstawki jakby baśniowe dla mnie są totalnym absurdem. Ale nie ja jestem autorem i nie ja miałem wizję "Młyna do mumii", okraszoną milionem potraw. To taka mieszkanka erotyczno - kulinarno -sensacyjno - obyczajowo - baśniowa. Taki misz-masz dla nielicznych, potrafiących przełknąć literacka papkę. Ja tego nie kupuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.