"Urzędnika" czytałem około tygodnia, ale wynikało to głównie z grubości książki i niestety rozmiaru czcionki. Na uwagę zasługuje jej rozmieszczenie. Czcionka jest zbita, litery są blisko siebie, co w przeciwieństwie do innych książek, wprowadza duży dyskomfort ze względu na szybkie zmęczenie wzroku. Zacząłem od negatywów, ale przecież mam ocenić tekst.
Michorzewski miał ciekawy pomysł na książkę, ale niestety ilość wulgaryzmów (zupełnie zbędnych) wylewa się na każdej stronie, co w mojej ocenie zasługuje na punkt niżej. Na szczęście są plusy, a jednym z nich jest fabuła. Historia wyjątkowo wrednego urzędnika skarbowego, którego głównym zadaniem jest niszczenie życia innych jest zabawne. Podobnie jak przedstawione inne służby, chociażby policjanci, którzy są niezdarni i jakby lekko "opóźnieni w rozwoju".
Michorzewski przedstawia świat w krzywym zwierciadle, które jest w pewnym sensie odpowiedzią na to, co się aktualnie dzieje w naszym kraju. Czyta się z przyjemnością, chociaż czasami nużyły mnie opisy, których czytanie czasami opuszczałem. Najlepsza scena w tej historii według mnie to opis rozmowy z kobietami, które nabywają pod blokiem, w którym mieszkają policjanci, choinki z Madagaskaru.
Autor bez wątpienia ma wielki dar snucia opowieści, ale dla mnie jednak jest zbyt dużo wulgaryzmów i przypadkowości. Humor naciągany, ale poza wymienionymi mankamentami, książka zasługuje na uwagę. Autor pokazuje pragnienia człowieka, które zamieniają się w żądzę i chęć zemsty. Tutaj celnie pokazał ludzką naturę, często mroczną i pełną niespodzianek. W ostatecznym rozrachunku polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.