"Skoro ptaki czynią słońce" to lektura, którą czyta się powoli, chłonie i kontempluje. Każda opowieść to jakby intymne spotkanie z ludźmi, którym należy się pamięć. Autor zabiera nas w czasoprzestrzeń wyrwaną z naszej szarej rzeczywistości do miejsca, które dzięki językowi, będącemu czymś niezwykle delikatnym, staje się hipnotyzujące. Język, postaci, tło. Wszystko jest jakby melodią, a do tego wybitne tłumaczenie, które bez wątpienia oddaje przekaz. Postacie to ludzie prości, ale także będący dla nas wyjątkowymi. Autor przemawia przez wiele ust, ludzi w różnym wieku i o zmiennych statusach społecznych. Łączy ich miejsce, czas, życie.
Trudno jest określić prozę MacLeoda, może dlatego, iż ona do końca nią nie jest. Mam wrażenie, że ten wybitny, kanadyjski autor XX wieku przeżył wieki. Jego wrażliwość serca połączona z talentem pisarskim oraz inteligencją zaowocowała książką, której tytuł jest już magiczny. Obowiązkowa lektura dla fanów Crummey'a. Serdecznie polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.