Jakub Małecki - "Nikt nie idzie"



Z książkami Jakuba Małeckiego mam problem. Nie powinny mi się podobać, gdyż odbiegają od literatury, którą czytam i lubię, a jednak pokochałem te narracje i język. "Dygot" i inne utwory Małeckiego wyłamują się sztywnym schematom, nadając utworom świeżość i oryginalność.
"Nikt nie idzie" to kolejny utwór, który mnie porwał. Ta książka to lekkie dźwięki, z których wylania się piękna historia ludzi na pozór zwykłych, takich jak inni, ale jakże od nich różnych. Małecki nie boi się łamania konwencji czasu, opowiadając historię wyrywkowo. Ta opowieść to puzzle, do której fragmentami są kolejne rozdziały. Autor znowu w szarości dnia pokazuje coś oryginalnego, co spotyka każdego z nas. Znowu otrzymujemy ukrytą naukę o sobie. Znowu koniec książki i zostaje pytanie "dlaczego już koniec"? Polecam kolejną mistrzowską powieść autora "Dygotu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...