Lubię książki, które pokrywają się z moimi tezami. ta się do takich zalicza. Jest to historia trojga ludzi, którzy się nie znają, ale ich ścieżki przecinają się w chwili, kiedy potrzebują wsparcia i pomocy. A przecież często szybciej można to znaleźć u obcych, niż u najbliższych. Jeden dzień i wszystko się zmienia. Nie będę tutaj pisał o fabule, gdyż o niej informacja jest ogólnie dostępna, ale skupię się na tym, co mnie ujęło w tej opowieści. Po pierwsze język i tłumaczenie na polski, które (tak mi się wydaje), jest doskonałe, gdyż historia tych ludzi poruszyła mnie do głębi i wyzwoliła we mnie wiele myśli. Forman pisze ciekawie, ale bez lukru, a jej postaci są nacechowane oryginalnością oraz mają cechy ludzi, którym zwyczajnie się kibicuje. Bo jak nie można kibicować ludziom, których spotyka coś złego albo przeżywają rozterki w miłości, często ukrytej przed światem? Autorka pięknie pokazuje różnorodność Ameryki, w której ludzie są kolorowi i spontaniczni. Autorka pokazuje stan, który jest trudno zdefiniować, a nazywa się go potocznie szczęściem.
"Nie wiem, gdzie jestem" jest opowieścią wbrew pozorom optymistyczną, chociaż nie do końca. Freya, Nathaniel oraz Harun są postaciami które czytelnik chce poznać i im kibicuje. Dla autora powieści nie ma nic ważniejszego od takich interakcji między czytelnikami a jego wymyślonymi postaciami. Opowieść o ludziach i dla ludzi, trochę zagubionych, trochę samotnych, takich jak każdy z nas. Serdecznie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.