Alvin Schwartz - "Upiorne opowieści po zmroku"

 Zdecydowałem się na przeczytanie po opiniach, które mnie zalały na temat adaptacji filmowej. Przeczytałem, że ludzie mdleli w kinie ze strachu, inni wychodzili. Po lekturze stwierdzam, że albo nakręcili film mający niewiele wspólnego z książką, albo jest to zwykłe kłamstwo. Historie zawarte w książce zupełnie nie straszą, ale miejscami wręcz nudzą. Są krótkie i przewidywalne. Na uwagę zasługują rysunki, które przykuwają wzrok. Książka została  wydana w filmowej okładce i twardej oprawie. Dla mnie zaskoczeniem było to, że opowieści kończą się na 113 stronie, a kolejne strony zajmują przypisy, uwagi źródła itd. A to zajmuje kolejne kilkadziesiąt stron. 

 Jest to książeczka na jeden wieczór. Pewnie niewielu ludzi zmusi do szybszego bicia serca czy obgryzania paznokci. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...