Delia Owens - "Gdzie śpiewają raki"

 Książkę zacząłem czytać kiedy na dobre rozgościł się Covid 19 a ja musiałem przewartościować swoje życie i czas, poświęcając się pomocy najbardziej potrzebującym. Do tego dochodziły książki od wydawców, na których lekturę również brakowało czasu i czasami sił. W końcu przeczytałem to...arcydzieło. Nie boję się tego słowa. To jest ARCYDZIEŁO!!! Dlaczego tak uważam? Pewnie dlatego, że nie czytałem dawno czegoś tak poruszającego. W tym przypadku hasła na książce "Bestseller wszech czasów" czy "50 tygodni na liście bestsellerów New York Timesa" nie są pustymi frazesami. Dlaczego tak uważam? W pamięci zapadła mi scena, w której mała dziewczynka widzi swoją matkę która oddala się z walizką, pozostawiając ją z sadystycznym ojcem, do tego alkoholikiem. Mamy mokradła Karoliny Północnej - miejsca piękne i dzikie, ale również niebezpieczne. Dziewczynka wychowuje się wśród przyrody, a autorka opisuje jej całe życie, z tym co dobre i tym co złe. W czasie lektury wiele razy miałem łzy w oczach i kibicowałem Kirze, która dla mnie była bohaterką. ta książka mnie wchłonęła i będę do niej wracał, gdyż zawiera w sobie wielkie pokłady piękna, wrażliwości na przyrodę, piękne opisy natury i język, który powalił mnie na kolana nawet w tłumaczeniu na obcy język. Niezwykle trudno jest mi uwierzyć, że jest to debiut. Autorka przypomina mi to, za czym tęsknię - wspomnieniami z dzieciństwa, niewinnością, dzikimi ptakami i zwierzętami. "Gdzie śpiewają raki" to epicka opowieść o ludziach którym przyszło żyć w niezwykłym czasie i miejscu. Autorka dodaje pikanterii wplątując w to wątek miłosny i...kryminalny. Na czas czytania miałem okazję przenieść się równocześnie do miejsc które mam gdzieś zakopane  w odmętach pamięci i przywołać obrazy oraz zapachy. To niezwykły spacer wraz z autorką, której jestem wdzięczy za tę opowieść, która stała mi się bardzo bliska. Postać głównej bohaterki przywołała moje marzenia sprzed lat. Przyroda nigdy nie była mi obojętna, podobnie jak fauna i flora. Wkrótce wyjadę w miejsce, w którym się urodziłem i wychowałem i będę słuchał rechotu żab wieczorami oraz śpiewu świerszczy. Wtedy połączę się myślami z Kirą i wybierzemy się razem na połów jej motorówką. Serdecznie polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...