Relikwia

"Relikwia" jest pozycją poprzedzającą "Łąkę umarłych" w dorobku literackim Marcina Pilisa. To historia która rozpoczyna się odkryciem tytułowej relikwii, która na dobrą sprawę ma zmienić ludzi i pomóc im stać się lepszymi. Poznajemy postać księdza, jego przeszłość. Autor nie boi się poruszać ciemnych stron sług Kościoła - alkoholizmu, pedofilii. Ale autor robi to w sposób deliaktny, pozwalając czytelnikowi zrozumieć sens kapłaństwa i tego co się z tym wiąże.Autor nie potępia, nie ocenia, ale pozwala spojrzeć czytelnikowi przez pryzmat kapłana. I to jest chyba największa zaleta tej książki. Marcin Pilis nie jest tendencyjnym pisarzem, ale znowu udowadnia że potrafi się zmierzyć z tym co trudne, co czasami jest przemilczane, albo ostro poddawane krytyce. Książkę warto przeczytać również ze względu na to że autor musiał dokładnie zbadać życie, stan Koscioła. Jak zwykle dokonuje doskonałej analizy psychologiczno-obyczajowej swoich bohaterów używając przy tym bogatego słownictwa. Warto mieć w swojej biblioteczce, bez względu na światopogląd.

Łąka umarłych

Ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci. Autora miałem okazję poznać i porozmawiać nie jeden raz na Facebooku. Marcin jest skromnym pisarzem o wielkim talencie,a przy tym niezwykle skromnym. Po "Łąkę umarłych" sięgnąłem już po rozmowie o tej książce oraz po wielu pozytywnych recenzjach które przeczytałem na temat tej powieści. To nie jest kolejna banalna powieść o niczym, jakich jest wiele na naszym rynku wydawniczym. Marcin Pilis sięga do historii fenomenalnie przeplatając czasy, budując napięcie i dialogi. Właściwie ukazane są tutaj trzy etapy. Pierwszy etap to czasy II wojny światowej i historia która opowiada o Niemcach wkraczających do małej miejscowości o nazwie Wielkie Lipy, drugi okres to czas gdy do wioski przyjeżdża syn naukowca Jerzego Hołotyńskiego i trzeci okres to lata dziewięćdziesiąte XX wieku kiedy do Wielkich Lip przyjeżdża stary Niemiec chcąc zakończyć tutaj to co zaczął dawno, w czasie wojny. Marcin Pilis bardzo barwnie rysuje postacie, ich historia nie pozwala czytelnikowi na chwile nudy. Marcin ma wyjątkową zdolność - pięknie maluje swoje obrazy. Ja czytając tę książkę czułem się jakbym był w środku tej historii, przeżywałem ją razem z bohaterami. Każdy kto sięgnie po tę pozycję z pewnością się nie zawiedzie. Mamy tam kawałek historii, stary klasztor, tajemnice które autor powoli odkrywa. Nie sposób przy książkach Marcina Pilisa się nie wzruszać. "Łąka umarłych" jest tego przykładem.

Cuda nigdy nie ustają


Po tę pozycję sięgnąłem z prawdziwą przyjemnością. Chyba dlatego że lubię historie w których znajduję anioły. W tym przypadku się nie zwiodłem, ale dla mnie autor Tim Downs okazał się prawdziwym mistrzem. Historia opowiada o małej dziewczynce Leah, jej matce, konkubinie matki oraz znanej gwieździe filmowej która ląduje na oddziale intensywnej terapii po wypadku samochodowym, a tak się składa że jest to oddział na którym pracuje Kemp i jego dziewczyna. To właśnie Kemp uruchamia szereg działań które nie mogą prowadzić do niczego dobrego, angażując w to kolejne osoby. Jednocześnie jest opowiadane parę historii ze sobą powiązanych. Bardzo podoba mi się zakończenie tej historii, która mnie zaskoczyła. A kto powiedział że anioły nie istnieją? A może to my nie potrafimy ich dostrzec?

Bella


Zdecydowanie jest to najgorsza książka jaką czytałem w tym roku. Skusił mnie szum jaki był wokoło filmu, a którego nie obejrzałem. I nie żałuję. Wystarczyła mi książka, jakże nieporadnie napisana. Prosta historia - dwóch mężczyzn braci, ten dobry i ten zły, Nina - czyli dziewczyna która zachodzi w ciążę z tym złym, ale oczywiście ten dobry Jose nie pozwala na aborcję i zmienia bieg życia Niny. Historia dobrze znana, ale napisana w sposób mało umiejętny jeżeli mogę tak napisać. Zresztą nie dziwi mnie to. Na końcu książki autorka Lisa Samson przyznaje że miała na to miesiąc a propozycję przyjęła w...gabinecie dentystycznym oczekując w kolejce. Jeżeli ktoś lubi ckliwe historie i jakieś nieporadnie skonstruowane zdania to niech czyta. Ja nie polecam.

Misery - Stephen King


Kolejną książką którą chcę polecić jest "Misery" Stephena Kinga. To nie jest typowy horror osławionego króla książek z dreszczykiem, chociaż na jego brak nie można narzekać. Historia opowiada o dwóch postaciach. Pierwszą jest znany pisarz Paul Sheldon który jest znany głownie z romansów dla kobiet, a drugą postacią jest Annie która jest pielęgniarką. Annie Wilkes ratuje życie Paulowi zabierając go do swojego domku na uboczu. Wręcz przeciwnie. Okazuje się być kimś innym, kimś kto zmusza go do napisania innego zakończenia ulubionej powieści. Jest jego "największą fanką". A takowe z natury bywają niebezpieczne. King buduje napięcie, , gdzie go pielęgnuje. Ale okazuje się że to nie jest aż tak piękne. Bawi się uczuciami bohaterów a my chcemy więcej. I dostajemy kolejne sceny dopieszczone w każdej literce, w każdym zdaniu. "Misery" to powieść psychologiczna z elementami thrillera. Czyta się naprawdę znakomicie. Trudno się oderwać, a książki się nie zapomina.

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika - Stephen King


Po tę pozycję sięgnąłem za namową jednego z użytkowników Facebooka, wcześniej zupełnie o niej nie słysząc. Dodam że nigdy nie słyszałem o tej pozycji, mimo że jestem fanem twórczości Stephena Kinga. Osoba która mi ją poleciła zaznaczyła że nie jest to powieść. Książka Stephena Kinga „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” składa się z dwóch odrębnych części. Pierwsza cześć to swoiste wspomnienia, można się nawet pokusić o słowo biografia samego autora. King opisuje swoje dzieciństwo, młodość aż do czasów obecnych. To bardzo odważna cześć, pokazująca go jako człowieka uporczywego w swoim działaniu, a jak się można przekonać na podstawie lektury bywało ciężko. Wiele wydawnictw odmawiało współpracy, ale King nigdy się nie poddał. Autor sięga po wspomnienia związane z rodziną, żoną i dziećmi. Wyłania się z tego bardzo barwna opowieść, a jednocześnie autentyczna i jak dla mnie w sposób piękna, chociaż język Kinga nie zawsze bywa miły, czasami jest kolokwialny i ordynarny, ale samo to że pisze te część jest dla niego dużym wyzwaniem. A pisze ją po wypadku samochodowym jakiemu uległ w latach dziewięćdziesiątych.
Część druga „Jak pisać” jest adresowana głownie do początkujących adeptów pisarstwa, ale nie tylko. King doskonale ukazuje pułapki jakie czyhają na młodego pisarza. Osobiście uważam że ta książka jest najlepszym podręcznikiem jaki powstał odnośnie dyscypliny pisania prozy. Autor nie słodzi,nie namawia, ale pokazuje, ale czyni to w sposób doskonały, precyzyjny i wyważony. W części „Jak pisać” umieszcza wiele bezcennych rad, jakich nie ma w innych książkach. Generalnie nie kreślę, nie podkreślam, ale tym razem było inaczej. Wiele ważnych fragmentów, cytatów po prostu zakreślałem. Książka jest i będzie zawsze priorytetowa w mojej bibliotece. Do tego typu książek się wraca. Ogólnie obie części czyta się jednym tchem, mimo że nie jest to powieść, ale zupełnie inny gatunek literatury. W czym tkwi sekret? Mnie się wydaje że w przekazie. King nie używa zbędnych sformułowań, cytatów, nie wymądrza się, jest sobą. A przy tym przekazuje to w sposób prosty, momentami zabawny, momentami nostalgiczny. Ukazuje świat w którego wejście wszystkich serdecznie zapraszam.

Piękna ZŁAlicja


O tej książce usłyszałem jakiś czas temu, a jako fan książek psychologicznych i obyczajowych wiedziałem że muszę ją koniecznie zakupić i przeczytać. Z drugiej strony słyszałem o tym że dobrze się sprzedaje, że właścicielka zarobiła na niej mnóstwo pieniędzy i to jakoś mnie do tego zdystansowało. Ostatecznie jednak zwyciężyła ciekawość, mimo że na okładce zobaczyłem napis „Piękna ZŁAlicja”. Osobiście jestem bardzo negatywnie nastawiony do takich nie do końca poprawnych zdań, ale jakoś przełknąłem tę gorzką pigułkę i ostatecznie zakupiłem książkę.
Pierwsze co mnie uderzyło to wyczuwalna lekkość w pisaniu autorki. Wchodząc w kolejne strony coraz bardziej wciągała mnie historia, ale przy jednoczesnym prawie uwielbieniu dla pani Rececci James. Historia wydaje się być prosta. Znajomość nowej uczennicy Katheriny z piękną Alicją, która jest hołdowana w szkole przez innych, ale nie wiedząc czemu właśnie ją wybiera na swoją przyjaciółkę. Katherina nosi w sobie tajemnicę, która jest dla mniej bardzo bolesna, która nie pozwala jej normalnie funkcjonować. Parę lat wcześniej zamordowano na jej oczach jej siostrę Rachel. Winę przypisuje sobie. Poznajemy również ją jako matkę i nastolatkę. Trzy ramy czasowe powieści, paru głównych bohaterów sprawia że zapominamy o całym świecie, a kiedy musimy przerwać czytanie obgryzamy z niecierpliwością paznokcie myśląc co będzie dalej. Autorka bardzo pięknie pokazała złożoność człowieka i elementy gier, bardzo brutalnych gier w które grają ludzie. Ale kto jest wilkiem, a kto owcą? Alicja okazuje się zupełnie kimś innym, niż ta za jaką uważała ją potencjalna przyjaciółka. Nie jest przypadkiem że właśnie ją wybiera na swoją przyjaciółkę. Ale dowiadujemy się również o przeszłości Katheriny i wtedy możemy poczuć mętlik w głowie. Dlaczego wtedy stało się co się stało? Zawiedzione czyjeś zaufanie, w konsekwencji tragedia która na zawsze zostawia śla w psychice siostry. Wzajemnie zależności i tajemnice tworzą niepowtarzalną historię.
Gdy zakończyłem czytanie ostatniej strony zadałem sobie pytanie gdzie są granice ludzkiej lojalności, a gdzie podłości? Czasami jak się okazuje nie są od siebie zbyt odległe. Wszystko można wytłumaczyć, zmienić i sfałszować. Jeżeli ktoś liczy na lekką lekturę to niech lepiej po nią nie sięga. Jeżeli ktoś szuka czegoś więcej niż romansidła przeczyta ją z przyjemnością. Przecież w każdym człowieku tkwi kawałek tej złej Alicji. Wiec może czas na konfrontację? Uważam że ta książka doskonale się do tego nadaje. Ja osobiście przeczytałem z wielką przyjemnością i oczywiście polecam wszystkim,a szczególnie wybredniejszym czytelnikom. Gwarantuję że się nie zawiodą.

Sosnowe dziedzictwo


Miesiąc temu Maria Ulatowska zadebiutowała swoją pierwszą książką „Sosnowe dziedzictwo”. Z wykształcenia prawnik, na emeryturze postanowiła napisać książkę. Znając tę osobę wiem jak jest żywiołowa, kochająca życie i ludzi i wiedziałem że czek mnie coś wspaniałego, w końcu wydawca zakochał się w tej książce już od pierwszych stron. Obawiałem się jednego. Nie wiedziałem czy nie będzie to tak zwana „kobieca literatura”. A z tą bywa różnie. Jakieś przesadne historie miłosne mnie nie interesują. Książkę wygrałem w konkursie literackim, a gdy otrzymałem egzemplarz zabrałem się do czytania. Historia piękna, tak naprawdę zbyt piękna aby była prawdziwa, ale przecież czasami my również potrzebujemy baśni i dobra płynącego z książek. Książka opowiada o Annie Towiańskiej która jest główną bohaterką i nieoczekiwanie dziedziczy opuszczony dworek nad jeziorem, a wokoło przychylni ludzie, o czym ma okazję się wkrótce przekonać. Autorka doskonale miesza ramy czasowe, mamy tutaj czasy współczesne ale także czasy Powstania Warszawskiego. Jest słodki piesek, weterynarz w zastępstwie za kolegę pan Dyzio, pani Helenka, para gejów, pomoc domowa i inni bohaterowie który budują ten sielankowy świat. Historia została opowiedziana w sposób ciepły z dużą ilością humoru i za to pochwała dla Marysi. To książka o tęsknocie za tym za czym tęskni każdy z nas – za spokojem, miłością, kawałkiem własnego świata o świętej ciszy. Właściwie może się taka historia nam przydarzyć, ale wtedy będziemy prawdziwymi szczęściarzami. I nie zgodzę się że o takiej historii marzy każda kobieta – mężczyźni również szukają kawałka swojego świata, ale nie zawsze potrafią się do tego przyznać.


Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...