Autorki chyba nie trzeba przedstawiać. Okrzyknięta polską Jane Austen w pełni zasługuje na ten tytuł. Ja książkę otrzymałem jakiś czas temu i zawieruszyła się między stosami ksiązek. Ostatnio miałem ochotę na coś "starszego" w sensie powstania tekstu. Wtedy właśnie wygrzebałem "Farsę pani Heni". Usiłowałem przypomnieć sobie, czy czytałem inne książki Rodziewiczówny i nie pamiętam żadnego tytułu.
Na ponad 200 stronach autorka przedstawia nam trzy odrębne historie. Znajdziemy tutaj tytułową "Farsę pani Heni", "drugi utwór to "Jazon Bobrowski", a książkę zamyka opowiadanie "Nad program". Utwory tematycznie różnią się od siebie, co jest zrozumiałe, ale wszystkie trzy wprowadzają nas w świat, który znamy niestety tylko z filmów i lekcji historii. W tych opowieściach możemy zobaczyć ludzi z rożnych sfer społecznych i przekonać się, że wiele problemów jest uniwersalnych i z czasem nie ustępują.
Rodziewiczówna pisze w sposób interesujący. Ciekawie prowadzone dialogi, do tego minimalizm w budowaniu obrazów sprawia, że ostateczne wrażenie jest bardzo pozytywne i mile zaskakuje. Żywy język i dialogi, które pokazują nam również zachowania ludzi z czasów naszych przodków. Autorka nie pozwoliła mi na nudę. Historie są opowiedziane w sposób zabawny, ale jednocześnie pozwalają na refleksje w stosunku do bohaterów. Z przyjemnością sięgnę po kolejne książki tej pisarki. Serdecznie polecam każdemu, bez względu na wiek i płeć. Książki Rodziewiczówny znoszą granice.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu
Właśnie opublikowałam swoją recenzję tej książki :D:D:D
OdpowiedzUsuńChyba dam sobie spokój. Przynajmniej na razie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Panią Rodziewiczównę już od lat, tych opowieści jeszcze nie miałam okazji czytać lecz planuję to szybko nadrobić.
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną powieścią tej autorki jest " Między ustami a brzegiem pucharu"
Kompletnie nie moje klimaty, ale cieszy, że ciągle jeszcze wydaje się polską klasykę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam! Z tych trzech opowiadań jedynie "Farsa" mi się podobała.
OdpowiedzUsuńOchhh jak ja nie lubię nazywania polskich autorów "polskim Stephenem Kigiem", "polską Jane Auste", itd. itp. Oni są mistrzami, my mamy swoich, trudno ich porównywać :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że masz na myśli "Rodziewiczównej", zamiast Rodziewiczówny? Już poprawiłem. Dziękuję za wykazanie błędu, za który przepraszam. Nie mam zamiaru zamiaru stroić sobie żartów z ludzi i nazwisk. Jestem daleki od oceniania. Powtarzam - nie był to "niesmaczny żart", jak to nazwałeś.
OdpowiedzUsuńraczej Bazylowi chyba chodziło o pierwszy akapit. Może warto czytać notkę przed opublikowaniem? ;)
OdpowiedzUsuńNa studiach w lekturach obowiązkowych miałam "Dewajtis" tej autorki. Przeczytałam jednym tchem i bez żadnego przymusu. Chętnie zatem sięgnę po polecaną przez ciebie książkę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Rodziewiczówna na pewno nie przewraca się w grobie, kiedy ktoś o niej napisze "nieszczęśnie" stosując przy tym "koszarowy humor".
OdpowiedzUsuńCo do samej pisarki: jest świetna, dotychczas czytałem już wiele książek, kupuję wydania wydawnictwa MG, są rewelacyjne, choć trochę za drogie. Ale Rodziewiczówna zdecydowanie należy do moich ulubionych pisarek i mam nadzieję zebrać całą kolekcję jej książek. Dzięki. I podpiszę się jako Fan "Rodziewiczównej".