Ta książka otwiera tzw. trylogię kociewską, a także moją przygodę z prozą autorki. Sama historia jest prosta, co akurat jest na plus. Pisarka nie buduje miliona wątków pobocznych, nie wprowadza kolejnego miliona nowych postaci, co w niektórych książkach jest wielką pomyłką.
Poznajemy Joannę, nauczycielkę, która marzy o napisaniu książki. Decyduje się na roczny urlop w szkole, w której pracuje, po czym wmanewrowana przez własną matkę pod pretekstem opieki nad chorą ciotką. Sam urlop jest poczyniony ze względów zdrowotnych, ale czy to wystarczy. Tak więc nauczycielka ląduje z rezolutną córeczką w Starogardzie Gdańskim. Tutaj poznaje kilka osób, które nieźle namieszają w życiu kobiety. Sama zresztą nie pozostanie bez winy.
Anna Sakowicz napisała ciepłą historię o sprawach ważnych, ale wszystko podane w sposób lekko strawny, zakropione sporą dawką humoru. Poruszane wątki są życiowe, a ich przeniesienie na karty książki z pewnością może pomóc wielu osobom.
Autorka wprawiała mnie w zadumę, abym po chwili parskał śmiechem. "Złodziejka marzeń" to połączenie polskiego "Ja wam pokażę" autorstwa Katarzyny Grocholi z amerykańskim "Dziennikiem Bridget Jones" Helen Fielding. Lektura lekka i przyjemna. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.