Rozmowa z Anną Dąbrowską, autorką "Nauczyciela tańca"

  Już wkrótce rozpoczyna się cykl wywiadów z czeskimi pisarzami, a do tego będzie można wygrać ich książki z autografami, oraz ebooki, a dzisiaj rozmowa z Anną Dąbrowską, autorką "Nauczyciela tańca",  książką, po której lekturze inaczej spojrzałem na współczesny taniec.
---------------------------------------------------------------------------------
Piotr Podgórski: Rabindranth Tagore napisał : "Źle interpretujemy świat i twierdzimy, że nas oszukuje". Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Anna Dąbrowska: Jednego dnia wierzę w te słowa, drugiego – waham i doszukuję drugiego dna tego stwierdzenia. Skoro sami przed sobą często się oszukujemy, wiecznie łudzimy, to nie powinniśmy mieć pretensji do świata, że nas oszukuje. A próbę naprawienia, zacznijmy od nas samych. Nie oszukujmy i dopiero tego samego wymagajmy od innych.

PP: Sądziłem, że temat miłości, został wyczerpany w literaturze. Swoim utworem pokazałaś, że jest inaczej. Nie obawiałaś się takiego podejścia do tematu?

AD: Nie zgodzę się, że temat uczucia został literaturze wyczerpany. Tematu miłości nie można przedawnić lub się go wyzbyć, bo ma miłość ma wiele twarzy – romantyczna, platoniczna, bolesna, duchowa, cielesna. Inna jest do dziecka, do zwierząt, do zamiłowań… Uczucie stanowi epicentrum naszego świata i nie da się go od tak po prostu pozbyć… Lubię pisać o miłości, i nie wstydzę się tego robić. W „Nauczycielu tańca” pokazałam najpierw jej aspekt fizyczny, czyli moment, gdzie pierwsze zakochują się oczy, a dopiero później ukazałam miłość jako takie nasionko, które systematycznie należy pielęgnować by mogło rosnąć, rozwijać się i rozkwitać.
Główny bohater postawił całe swoje życie na jedną kartę - dla miłości i wygrał. Chyba każdy człowiek jest wygranym mając przy sobie prawdziwą miłość. 

PP: Czym jest miłość w rozumowaniu Anny Dąbrowskiej w XXI wieku? Różni się od tej średniowiecznej? Na jakich płaszczyznach możemy ją oceniać?

AD: I tutaj mnie zaskoczyłeś…
Miłość średniowieczna kojarzy mi się z Tristanem i Izoldą i całym światem, który był wrogo nastawiony na rozwijające się uczucie, bo zawsze coś było nie  - a to ktoś był za biedny, a to nazwisko nie takie…
Tylko wtedy ludzie walczyli o miłość. Nie wyrzucali jej do kosza jak papierka po cukierku i nie biegli kupić kolejnego. Dbali o siebie. Dzisiaj, wydaje się wszystko czynione tylko „na chwilę”, a sama miłość jest „szybka”. Szybko przychodzi i jeszcze szybciej odchodzi. Nie walczymy o siebie… Wolimy zmienić partnera, bo tak jest prościej i łatwiej.
A miłość według Anny Dąbrowskiej? Hm… Nie ma stałego smaku. Raz się do mnie uśmiecha, innym razem rani…
Czym różni się miłość w obecnych czasach od tej, występującej w średniowieczu? Myślę, że wszystko zależy od ludzi i od zwykłej chęci starania się o uczucie. Tak jak napisałam wcześniej, w średniowieczu ludzie byli bardziej waleczni i bronili swoich związków.

PP: Skąd pojawił się pomysł na postacie z książki? Są one zupełnie wymyślone, czy mają odzwierciedlenie w realnym świecie? 

AD: Postacie są w 100% wymyślone, choć czasami może niecelowo przemycam pewne elementy charakteru znanych mi osób. Raczej inspiruję się wyglądem – i pewnego dnia, ujrzałam chłopaka (jego tył) w Toruniu i wiedziałam, że tak będzie wyglądał i ubierał się Dominik. Wcale nie myślę nad postaciami, po prostu siadam i piszę, a wszystkie postacie tworzą się same, jakby coś w środku dyktowało mi całe historie.

PP:  Zafascynowała mnie postać Dominika, młodego człowieka, którego doświadczenia życiowe mogły pokierować w zupełnie inne kierunki. Nie obawiałaś się konfrontacji jego osobowości z dwiema, niewinnymi dziewczynami?

AD: Dominik jest dosyć specyficzną osobą, zwłaszcza jego wygląd. Jest poturbowany od wewnątrz, a mimo wszystko pomaga drugiemu człowiekowi. Daje innym to, czego sam nie otrzymał od życia. Pisząc jego postać zależało mi, by pokazać, że ktoś bez wykształcenia, wizualnie stracony przez społeczeństwo, może dojść do wyższego statusu pracą, zamiłowaniem i dobrocią. W pewnej, swojej książce napisałam, że dobroć raz ofiarowana powróci w nadmiarze i tak często się sprawdza. Taki ktoś jak Dominik wytrwał w swoich postanowieniach i osiągnął sukces, ale był uparty, co pokazał fragment z butami.
Nie obawiałam się konfrontacji dwóch, młodych niewiast z Dominikiem, bo od samego początku wiedziałam, że ktoś, kto przeszedł przez piekło, nie wyrządzi piekła innym. Antas radził sobie z poskromieniem złości właśnie przez taniec. Taniec go uratował na wielu płaszczyznach życia, prawda?

PP:  Taniec, który pokazujesz w swojej książce, nie należy do zbyt popularnych, ale jest ekspresyjny. W pełni świadomie postawiłaś na krump? Nie myślałaś o tańcu towarzyskim, jak chociażby, chociaż zdaje sobie sprawę z faktu, że jest to taniec towarzyski. 

AD: Lambada? (śmiech). Była już kizomba, więc starczy tańców w parach… A krump mnie zafascynował. Wcześniej nie wiedziałam, jakie przesłanie niosą zamaszyste ruchy ramion tancerzy. Teraz już wiem. Każdy taniec to inna opowieść. Krump jest ekspresyjny, ale jest szczery. Cenię szczerość, dlatego właśnie wybrałam najmłodszy odłam hip-hopu.

PP: Stworzyłaś utwór, w którym postacie mają pogłębione rysy psychologiczne. Są one rdzeniem Twojej powieści. Czy trudno jest stworzyć takie postacie, w takim wymiarze?

AD: Kiedy usiadłam z zamiarem napisania tej powieści, zwyczajnie się załamałam. Stwierdziłam, że sobie nie poradzę z tym tematem, że nie wczuję się w krumperów. Hip hop był gatunkiem muzyki od którego stroniłam. Ta książka była szaleństwem, wierz mi… Chciałam także stworzyć postacie nieidealne, nieatrakcyjne, a zarazem ukazać w nich coś pięknego. Ta książka wyssała ze mnie emocje. Była moim wyzwaniem, a czy mu sprostałam?  Odpowiedź pozostawiam Czytelnikom.

PP: Czy w trakcie pisania postacie mieszkają w Twojej głowie przez całą dobę?

AD: Są takie książki, których bohaterowie żyją ze mną w symbiozie przez trzy lata. Pisząc jedną, książkę o bohaterach, nazwijmy ich A i B, wiem, że noszę w sobie jeszcze dłużej postacie C i D.  Budzę się rano z nimi, kładę spać z nimi… Ale kocham to!

PP:. Po wydaniu "Nauczyciela tańca" pokazałaś, że jesteś kobietą, która nie boi się ryzyka  w literaturze. A jak jest w życiu prywatnym? Nie boisz przekraczać się kolejnych granic?

AD: Naprawdę uważasz, że nie boję się ryzykować w literaturze? To wielki komplement. Właściwie nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Piszę intuicyjnie. Piszę to, co dyktuje mi serce. Gdybym miała pisać książki pod „publikę” to przestałabym to robić. To byłoby mało wiarygodne.

PP: O czym będzie traktowała Twoja kolejna powieść? Wiem, że takowe plany istnieją.

AD: Obecnie piszę paranormal romance. Tak wiem, że to strasznie brzmi. Lubię przesłania, i to będzie historia z przesłaniem, ale treści nie zdradzę. Nie mam nawyku opowiadać o książce, którą aktualnie piszę. Nigdy nie posiadam gwarancji, czy nowa opowieść nie wyląduje w całości w wirtualnym koszu mojego laptopa.
Bardzo dziękuję Ci, Piotrze za ten wywiad. Bawiłam się znakomicie odpowiadając na pytania. Pozdrawiam Czytelników strony „Pisany Inaczej”. Życzę Ci wielu sukcesów na drodze pisarskiej.

PP: Dziękuję serdecznie, życząc Tobie kolejnych hitów wydawniczych, które trafią do serc tysięcy czytelników.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...