J.S. Monroe - "Znajdź mnie"

  Uwierzyłem ślepo w marketing i okładkę, która przekonywała mnie do tego, że to może być niezapomniana przygoda z lekturą. I była...do pewnego stopnia. Rzadko muszę się do tego stopnia przy książce, ale w końcu ją kupiłem, więc mimo wielkich chęci rzucenia nią o ścianę, przeczytałem do końca.

 Pomysł na fabułę był ciekawy, ale niestety, gorzej z tekstem. Wynudziłem się niczym mops, szukając rozdziałów, które będą lepsze od poprzednich. Znalazło się kilka scen, niestety również bez polotu, zasługujących na ciut zainteresowania. I to wszystko. A można było stworzyć naprawdę świetną książkę, która do pewnego stopnia przypomina mi thriller Remigiusza Mroza, polecanego przez Tess Gerritsten. Książkę Mroza czytałem z wielkim zainteresowaniem, a tutaj tego nie doświadczyłem. 

 Sam pomysł jest ciekawy. Wywiady dla obcych państw, fikcyjne samobójstwa itd. Jednak brakuje czegoś, co jest spoiwem i pomaga mi uwierzyć w te historię. O czym ta historia jeszcze jest? No cóż...wielka miłość, samobójcza śmierć młodej studentki i nagle jej odkrycie po kilku latach. Nie czułem tajemnicy, napięcia. W zamian otrzymałem papkę tekstu, który chwilami jest mocno chaotyczny. Chwilami miałem wrażenie, że autor w pewnej chwili stracił ochotę na kontynuację pisania powieści. Spowodowane jest to odstępstwami od głównych wątków, brakiem jakiegoś porządku i przejrzystości. Kolejność dat nie jest wystarczająca, aby mnie przekonać. Za dużo dziwnych wstawek, które nie wznoszą niczego nowego i ciekawego. Przeczytałem i obiecuję sobie, że na przyszłość będę stosował zasadę. Mniej wiary w marketing ( ta książka jest mocno reklamowana), a więcej wiary w opinie czytelników. Książka jet zaliczana do thrillera psychologicznego.  osobiście nie doświadczyłem tam niczego, co bym zaliczył do tej kategorii. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...