Sławek Michorzewski - "Miliarder"

 Proszę Państwa. Dzisiaj zakończyłem lekturę "Miliardera" i sam czuję się tak, jakbym wygrał milion w lotto. A to za sprawą autora, który jest moim nowym odkryciem i WIELKIM zaskoczeniem. Kiedy otrzymałem książkę, to trochę się skrzywiłem ze względu na małą czcionkę. Zupełnie niepotrzebnie. Nawet nie wiem, kiedy przeczytałem te ponad 470 stron. 
 Czym mnie autor kupił?  Po pierwsze tym, że lwia cześć akcji dzieje się w mieście Bydgoszcz, w której mieszkam od kilkunastu lat. Ale to za mało. Autor okazał się być wytrawnym pisarzem i zaserwował mi historię życiowego fajtłapy i jego przygód, która stałą się być dla mnie niesamowitym antidotum na stres. Sławetny Maciej Kupczyk okazuje się być człowiekiem nader pomysłowym, ale niestety również należy do wielkich pechowców życiowych. Ma dosyć życia w biedzie i wpada na pewien plan, który w  jego zamyśle jest genialny, ale niestety jak się okazuje, ma wiele wad. Co my tutaj nie mamy. Wyobraźnia autora poszybowała wysoko, a on sam pokazuje, że stać go na wiele. I doskonale. "Miliarder" jest opowieścią w konwencji komediowej, ale również ma drugie dno. Michorzewski pokazuje człowieka w sytuacji patowej. Chęć zmian jest tak silna, że bohater dąży do ich realizacji, nie zważając na konsekwencje swego czynu. Akcja goni akcję, absurd goni absurd, ale gdzieś po drodze wyłaniają się opary prawdy, czasami trudne do przyjęcia. 

 Sławek Michorzewski świetnie włada piórem, co jest widoczne  stylu pisania. Sam wydaje się być osoba niezwykle ciekawą. Zwiedził cały świat i mieszkał między innymi w Tajlandii, Burundi i Rwandzie. Bez wątpienia warto sięgnąć po "Miliardera", a ja sam z przyjemnością sięgnę po poprzednie dzieła autora. Swego czasu czytałem "Urzędnika", ale "Miliarder" dla mnie jest o niebo lepszy. Serdecznie polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...