"Magiczne lata" - Robert McCammon

  Robert McCammon jest uznawany za jednego z najlepszych pisarzy grozy w historii, ale pisarz umiejętnie miesza gatunki. Pierwsza powieść napisał pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jest autorem kilku powieści, które są zaliczane do klasyki grozy takich jak między innymi "Pragnienie", "Stinger" czy tez "Godzina wilków". Kilka z jego ksiązek otrzymało nagrodę Brama Stockera dla najlepszych powieści roku.

  Autor swoją powieści osadził w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku w tajemniczej i malowniczej miejscowości Zephyr, położonej nieopodal Alabamy. Narratorem jest dwunastoletni chłopiec o imieniu Cory. Jak każdy nastolatek, jest ciekawy świata i skłonny do psot. Nastolatek pomaga ojcu, który zajmuje się rozwożeniem mleka dla okolicznych mieszkańców. Pewnego poranka przed szkoła wyruszają w trasę. Nic nie wróży tego co się ma stać, do czasu gdy nagle przed nimi pojawia się auto, które jedzie wprost na nich, ale ostatecznie wpada do jeziora. Bohaterski ojciec podąża na ratunek. Szybko okazuje się, że w samochodzie nie znajduje się pijany kierowca, ale nieznany, nagi człowiek , a raczej jego zwłoki przypięte kajdankami. Mieszkańcy Zephyr podejrzewają, że morderca kryje się wśród nich.Cory jednak coś widzi i podejmuje własne śledztwo, a towarzyszy mu "rakieta" - rower który otrzymuje od...Od kogo mozna przeczytać w powieści.

  McCammon funduje nam wiele wątków, ale najważniejszym jest odpowiedź na pytanie kto zabił. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje tutaj postać chłopca, który wpadając w kolejne tarapaty jest coraz bliżej odkrycia tajemnicy. A trzeba przyznać że mieszkańcy wioski to doborowe towarzystwo. Każdy z nich może mieć jakieś grzeszki na sumieniu.

  Książka to przygody, o jakich mogłem pomarzyć w dzieciństwie, a teraz przeżyłem je dzięki autorowi, który umiejętnie wyzwolił we mnie tęsknotę za młodzieńczymi, beztroskimi latami, za wolnością i zupełnie innymi czasami, których już teraz nie ma i już nie powrócą. Nie dziwi mnie fakt, że "Magiczne lata" zostały okrzyknięte jako kultowa powieść. To powieść o dojrzewaniu i magii, jaka w niej jest, o tym co nieuchwytne, tajemnicze i niewinne. Doskonały język, jakiego autor używa budując kolejne rozdziały w moim przekonaniu jest o niebo lepszy od książek Kinga. Budowanie napięcia jest naturalne, nie ma tutaj sztuczności. Czytając "Magiczne lata" miałem wrażenie, że jestem w środku akcji. Koniecznie muszę przeczytać inne powieści autora. Mimo 654 stron książkę czyta się bez sekundy znużenia. Polecam bardzo gorąco. Idealna lektura ze względu na wiek.

Książkę przeczytałem dzięki Wydawnictwu


"Ladacznica" - Emma Donoghue


  Kiedy zobaczyłem że autorka "Pokoju" napisała kolejną  powieść, wiedziałem że muszę ją przeczytać. Mimo kontrowersyjnego tytułu, okładki i tego, że akcja dzieje się kila wieków wstecz czułem, że nie będzie to czas stracony. Wręcz przeciwnie. Byłem pewien że Emma Donoghue mnie zaskoczy, ale nie przypuszczałem, że do tego stopnia. 

 Cofamy się do XVIII wieku i Anglii. Poznajemy Mary, skromną dziewczynkę, która żyje w bardzo biednej rodzinie. Dziewczynka poznaje lepszy świat, co jest dla niej zgubne. Oddaje się obleśnemu typowi za wstążkę. Pragnie pięknych strojów, pragnie bycia zauważoną i zmienić coś w swoim szarym życiu. Strata dziewictwa niestety pokrywa się z zajściem w ciąże. W efekcie Mary ląduje na ulicy, gdzie życie ratuje jej prostytutka Doll. Mała Mary nie ma wyjścia. Wchodzi do zawodu najstarszego na świecie. A wszystko z miłości do kolorowych strojów.

 Pisarka po raz kolejny wstrząsnęła mną na wielu płaszczyznach. nie znoszę wręcz erotyków i ich nie czytam. Ale dla Donoghue zrobiłem wyjątek. To była bardzo dobra decyzja. Przez kilka dni dryfowałem na morzu ludzkich namiętności, emocji przelewających się z każdej strony książki. Autorka ma rzadki dar jakim jest wręcz hipnotyczne przyciąganie do tworzonych przez nią postaci. Mistrzowsko wykreowała świat, miejsca, czas i ludzi. Udało jej się stworzyć to, co potrzebne jest w dobrej powieści - książka żyje własnym życiem. Widziałem Mary leżącą w błocie, widziałem jej strach, śmiech i zmiany emocjonalne. W jednej chwili jej współczułem, aby za chwilę nią gardzić. Obserwowałem, jak z grzecznej dziewczynki staje się bezwzględną panienką lekkich obyczajów, a potem śledziłem jej ucieczkę do Monmouth gdzie podaje się za kogoś kim nie jest. Sama powieść jest tak naprawdę o każdym z nas. O naszych słabościach, o naszych marzeniach dotyczących tęsknoty za lepszym życiem i walce dobra i zła, która toczymy każdego dnia. Autorce udało się przechwycić mądrości życiowe i uniwersalizm zachowania, który się nie zmienia, mimo upływu wieków i rozwoju technologii. Człowiek był zwierzęciem i jest nim nadal. Niezależnie od maski, jaką przywdziewa.

 Czy zawsze można rozpocząć życie od nowa i odciąć kupony przeszłości. Czy Mary się to udaje? Jaki wpływ przeszłość życia ma na teraźniejszość? Kolejna pisarka, która mnie uwodzi słowem i swoim wielkim talentem. Pięknie pokazane studium psychologiczne kobiety, uwypuklone jej cechy osobowości i zaburzenia emocjonalne. Książka z tych, których się nie zapomina ze względu na treść, oraz ze względu na przesłanie. Genialnie dopracowane sceny i dialogi. Czekam na kolejne powieści Emmy Donoghue. Książka warta przeczytania, ale ze względu na tematykę raczej przez dorosłych czytelników.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu


"Ogród wspomnień" - Amy Hatvany

 
 Amy Hatvany jest z z wykształcenia socjologiem, z zamiłowania pisarką, autorką czterech powieści. Mieszka w Seattle. Po "ogród wspomnień" sięgnąłem ze względu na fabułę, która wydała mi się szalenie interesująca. Czasami jest jednak tak, że kiedy uważam jakąś książkę za "pewny hit" to kolejna, zupełnie przypadkowa może być oceniona pod tym kątem. Niestety, tak było tym razem. Na początku patrzyłem przez pryzmat autorki, której lekturę dane mi było przeczytać wcześniej.

 Eden znajduje w łazience ojca Dawida, który usiłuje popełnić samobójstwo. Ratuje mu życie, wzywając karetkę, ale wkrótce ojciec usuwa się w cień biorąc rozwód z żoną, znikając na długie lata z życia rodziny. Wybiera pobyt na ulicy i w przytułkach, a górę bierze alkoholizm. Córka wie o chorobie psychicznej ojca i problemach z piciem. Postanawia go odszukać. Jakie tajemnice skrywa matka? Czy Eden odnajdzie swojego ojca? 

 Przyznam, że na początku książka mnie irytowała, ale gdzieś po czterdziestu stronach zaczęła mnie wciągać. W moim odczuciu każdy kolejny rozdział jest o wiele lepszy od poprzedniego. A jednak brakuje mi tutaj czegoś do pełni zachwytu. Nie potrafię jasno określić co to jest. Szczególnie dotyczy to pierwszych rozdziałów, które do mnie zupełnie nie trafiły. Po około dziesięciu procentach powieści wszystko zaczęło się zmieniać.  Z każdą stroną wciągałem się coraz bardziej. Dużym plusem jest opisanie choroby psychicznej (głosy w głowie, demony), oraz próby walki z alkoholizmem. Postać Dawida jest zarysowana perfekcyjnie. Podobnie jeżeli chodzi o chłopaka Eden. W ogólnym rozrachunku książka się wybroniła szczerością oraz planem akcji. Bardzo dobrze napisana jest scena rozmowy Dawida z lekarką. Miałem to szczęście, że  kilka lat pracowałem w komisji do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych i jakieś wiadomości na temat leczenia również mam.

 Powieść sama w sobie chwyta mocno za serce i porusza. To mądra opowieść o sile tęsknoty i wybaczania, która idealnie nadaje się na przeniesienie na ekrany kin.Doskonałe studium ludzkich oczekiwań, cierpienia i samotności. Polecam.

O wydawcach

  Ilu z blogerów nie współpracuje z Wydawnictwami? Większość ma takowe doświadczenia. Ja do tej pory współpracowałem z kilkunastoma. Z większością współpraca się kończyła, kiedy pisałem negatywne opinie na temat danego tekstu, który wcześniej otrzymałem. Czyli wychodzi na to, że mam być kimś komu z założenia książka ma się podobać i mam pieć peny pochwalne na temat treści?

  Kilka dni temu napisało do mnie jedno z Wydawnictw, proponując mi współpracę. Grzecznie odpisałem, że wstępnie wyrażam zgodę, ale niech mają na uwadze, że jeżeli książka nie spełni moich oczekiwań, z pewnością o tym napiszę. Minęło kilka dni i odzewu nie ma. czy żałuję? W żadnym wypadku. Współpracuję z cenionymi Wydawnictwami i to ja decyduję, co chcę przeczytać. 

 Swego czasu miałem również propozycje, ale z uwagą że mam napisać o książkach w ciągu dwóch tygodni od ich otrzymania. I znowu pojawił się problem. Ja książki czytam, analizuje, a nie robię wyścigu z czasem. To jakieś nieporozumienie. Większość z nas pracuje, studiuje, ma rodziny etc. Ja dodatkowo każdego dnia jakiś czas poświęcam na pisanie własne. Czytanie ma być dla nas przyjemnością, czy stać się nieprzyjemnym obowiązkiem z zegarkiem w ręku?

 Czy każdy jest na sprzedaż? Czytam wiele niepochlebnych opinii dotyczących blogerów, którzy decydują się na współpracę. Recenzje są rożne, ale dla mnie każda jest wartościowa. Lubie czytać książki, a także o książkach. Nie lubię wydumanych sformułowań ludzi, którzy używają słów których czasami sami nie rozumieją i gardzą tymi, którzy piszą wprost z serca. Moja lista obserwowanych blogów jest długa i żałuję, że nie zawsze mogę zajrzeć do każdego. Cenię ten wirtualny świat ludzi, których łączy magiczne słowo "książki".

"Jak oddech" - Małgorzata Warda

 
 Ukończyłem czytanie najnowszej powieści  powieści Małgorzaty Wardy i teraz muszę ochłonąć, aby serce nabrało normalnego biegu. Miałem tę przyjemność i okazję przeczytać większość książek autorki, ale "Jak oddech" uważam za najlepszą wśród tych, które czytałem. To moje skromne zdanie. Mało tego, uważam że jest to jedna z najlepszych książek, które czytałem w tym roku. "Jak oddech" dosłownie pochłonąłem w kilka godzin, obgryzając przy tym paznokcie, zapominając o świecie i nie potrzebowałem kawy, aby podnieść poziom adrenaliny we krwi.

  Autorka opowiada nam historię, w której głównymi bohaterami są Staszek i Jaśmina. Książka napisana w dużej części w formie czasu przeszłego, miesza się z teraźniejszością. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Staszek - ukochany Jaśminy. Dziewczyna poszukuje desperackie poszukiwania, czując że żyje. To historia napisana w niezwykle wysublimowany sposób, z poetyckimi zdaniami, słowami które nami targają, a całość działa niezwykle stymulująco na nas system nerwowy. Jaśmina podejmuje próby poszukiwań na policji, u detektywa, oraz u jasnowidza. Czy w końcu znajdzie światełko w tunelu? Warto się przekonać.

 Ta powieść idealnie nadaje się na przeniesienie na kinowe ekrany. To bardzo intymny portret ludzkiej tragedii, tęsknoty i wiary że zaginiony ciągle żyje. Doskonale skonstruowane dialogi i fabuła. Kiedy czytałem, miałem wrażenie że słyszę muzykę. Smutną i zarazem doskonałą. Przeczytałem książkę, która w moich oczach jest wprost idealna. Smutna, można rzec tragiczna, ale idealna. Autorka doskonale opisała uczucia, a kolejne rozdziały są po prostu genialne. Tak właśnie. Nie boję się tego słowa. Ciągle czuję w sobie napięcie i niepokój, jaki mi towarzyszył w czasie czytania. Sam teraz inaczej spojrzę na ludzi, którzy każdego dnia giną bez wieści. Autorka przywróciła mi wydźwięk współczucia dla tych ludzi. Często są to bezimienne rodziny, które latami czekają na powrót syna, córki, żony czy męża i nie tracą nadziei. "Jak oddech" to historia, jakiej się nie zapomina. Ciesze się, że właśnie Gosia Warda sięgnęła po tak trudny temat i tak doskonale sobie z nim poradziła. Po raz kolejny kłaniam się nisko przed tą wyjątkową postacią, jaka jest autorka. Kobieta niezwykłej urody, utalentowana, a przy tym skromna. Teraz się boję sięgać po kolejną książkę, gdyż trudno jest mi uwierzyć że szybko przeczytam powieść na takim poziomie. Póki co muszę ochłonąć. "Jak oddech" się nie czyta, tę ksiązkę się odczuwa i przeżywa. Serdecznie polecam.

Książkę przeczytałem dzięki Wydawnictwu


"Winogrona bez pestek" - Anna Pasikowska

 
  Każdy, kto czytał "Pałac bez lusterek" z przyjemnością sięgnie po kolejną książkę autorki. Dlaczego? Powód jest prosty. Anna Pasikowska potrafi zainteresować czytelnika od pierwszej strony. Tym razem poznajemy Magdalenę, młodą wdowę, która leci do Kanady na zaproszenie przyjaciół. Na lotnisku w Toronto poznaje zupełnie inny świat, do tej pory znany jej tylko z kolorowych magazynów. Już  w samolocie natyka się na mężczyznę, który wydaje się jej dziwnie znajomy. Czekając na znajomych udaje się do jednej z kawiarni, gdzie spotyka podobnie owego mężczyznę. Kim jest? Czy znali się w przyszłości i czy ich losy się połączą? Autorka potrafi zainteresować za sprawą nieoczekiwanych zwrotów akcji. Doskonale narysowała świat zupełnie mi nieznany, a sama akcja jest umiejscowiona u schyłku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Zderzenie dwóch krajów, podziały i zupełnie inny świat,w  który wszedłem z wielkim zainteresowaniem i dobrze się w nim czułem. Nie wiem co jest w książce prawda,a  co fikcja, ale jestem przekonany że ta historia mogła się naprawdę wydarzyć.  Pisarka jak zwykle doskonale rysuje portrety postaci, operując piórem tak, że moja wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. To powieść o nadziei i rozterkach, o tym wszystkim co nieuchwytne w preludiom codzienności. Polecam również tym, którzy myślą o emigracji.

 Osobiście cenię polską prozę. Nie jest prawda, że rodzimi pisarze piszą gorzej, niż zachodni autorzy. Wręcz przeciwnie. Anna Pasikowska jest przykładem, że warto sięgać po mniej promowanych autorów, chociaż oni sami  mają wiernych czytelników. Polecam tym, którzy szukają lektury lekkiej i przyjemnej na wieczór.

Za egzemplarz dziękuje Autorce oraz księgarnii


"Recepta na miłość" - Barbara O'Neal


  Czasami lubię sięgnąć po literaturę niezobowiązującą i lekką, która przyniesie mi odpoczynek i przeniesie w świat pełen ciepła i odprężenia. Tym razem mój wybór padł na książkę pani O'Neal, autorkę bestselerowych powieści. Nie zraził mnie fakt, że książka może okazać się kiczowatym romansem (nawiasem mówiąc nim nie jest).

 Poznajemy czterdziestolatkę o imieniu Ramona, która prowadzi własną piekarnię. Można powiedziec, że jest to jej prawdziwe powołanie. Pieczenie chleba jest dla Ramony rytuałem, do którego podchodzi bardo poważnie. Niestety, interes nie idzie najlepiej. Ramona jako nastolatka urodziła córkę o imieniu Sophie. Wychowuje ją samotnie. Córka wiąże się z mężczyzną o imieniu Oscar, który ma córkę Katie z pierwszego związku i zachodzi z mężczyzną w ciążę. Oscar jest żołnierzem na misji w Afganistanie, gdzie zostaje ciężko ranny. Jej matka przebywa w więzieniu, ale ma kontakt z córką. Ramona bierze pod swoje skrzydła Katie, buntowniczą nastolatkę. Poznajemy losy kobiet, ich życiowe perypetie napisane w sposób ciepły i mądry. Pisarka ma niezwykła umiejętność pisania o rzeczach prosty w sposób niezwykle interesujący. Codzienność i konflikty, tęsknota i miłość. To książka, która prawie pachnie chlebem, a w trakcie jej czytania ma się ochotę na kromkę według przepisów O'Neal.   Fabuła jest prosta, ale nie banalna, co jest dużym plusem. Interesujące i żywe dialogi i bystrość obserwacji ludzkich losów stawiają autorkę wysoko w moich rankingach. Autorka ukazuje w swojej książce wiele życiowych prawd, które są uniwersalne, ale podane w świeży sposób. Uwielbiam czytać takie książki, w których emocje są uwypuklane, a ludzie są zwyczajni jak zza rogu na ulicy. Polubiłem te kobiety, które snują się na kartach i psa Merlina. Polubiłem męskie postacie.  Wszyscy są autentyczni i można się z nimi identyfikować pod każdą szerokością geograficzną. Wszak miłość i nienawiść mają jedno imię, niezależnie od koloru skóry i miejsca zamieszkania.To moja pierwsza przygoda z Barbarą O'Nail, ale mam nadzieję, że nie ostatnia. Czy różnice pokoleniowe i kulturowe mogą być przeszkodą do szczęścia? Warto się przekonać. Serdecznie polecam.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości


"Zaklinacz dusz" - Izabela Janczarska


 Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji. Sam przygotowywałem opowiadania grozy i miałem nadzieję, że ta książka wskaże mi nowe pomysły w tym kierunku. Klimatyczna, ciemna okładka sprawiła, że nabrałem ochoty na przeczytanie tej, jak sądziłem ciekawej książki. A jak było? Z początku nawet nieźle, nawet byłem skłonny uwierzyć w cześć tekstu, w ich autentyczność, ale kiedy wchodziłem głębiej, wtedy coraz bardziej się zastanawiałem kto to napisał. Jedyne co mogę zaakceptować to istnienie dusz na ziemi. Co do przeprowadzania dusz przez autorów na drugą stronę mam wielkie wątpliwości. Inne historie są dla mnie wyssane z palca. Nie chcę tutaj skrzywdzić autorów, gdyż tak naprawdę jest ich dwóch, mimo że na okładce jest tylko jedna. 

  Autorka z okładki - Izabela Janczarska - z wykształcenia jest ekonomistą i fizjoterapeutą. Ukończyła liczne kursy z zakresu masażu, bioterapii, radiestezji, reiki, Silvy i tarota.
Drugim autorem jest nieżyjący już Tomasz Grzegorczyk z wykształcenia był towaroznawcą. Był członkiem Stowarzyszenia Naturo terapii. Wszechstronnie wykształcony w zakresie bioenergoterapii, Silvy i reiki itd.

 Pierwsza część książki to wspomnienia pani Janczarskiej. To historie z miejsc w których bywała głownie z Tomaszem i opisuje przygody z duchami i nie tylko. Cześć druga to przedruk artykułów Gregorczyka głównie  z czasopisma "Crystal".

 W książce jest silny wpływ new age, którego osobiście nie akceptuję. Jak dla mnie ta książka to niepotrzebnie wydane pieniądze i strata czasu na czytanie. Ale to tylko moje zdanie. Do tej pory spotykałem się wyłącznie z pozytywnymi opiniami.
 

Prywatne biblioteki pisarzy

 Dzisiaj znalazłem bardzo ciekawy artykuł, połączony z filmami o prywatnych bibliotekach polskich pisarzy. Warto przeczytać i obejrzeć.

"Gwiazd naszych wina" - John Green


   John Green jest autorem bestselerów z listy "New York Timesa". Zdobywca wielu nagród literackich. "Gwiazd naszych wina" to pierwsza książka autora przetłumaczona na język polski, a zarazem kolejne są w przygotowaniu, co jest dla mnie bardzo dobrą wiadomością. 
 Po powieść sięgnąłem po przeczytaniu wielu entuzjastycznych recenzji na blogach. Tak wielka grupa ludzi nie mogła się mylić, a mój gust literacki z wiekiem robi się coraz bardziej wymagający i coraz trudniej jest mnie zadowolić. 

  John Green napisał powieść dla młodzieży i o młodzieży. podejmuje niezwykle trudny temat, jakim jest choroba nowotworowa i śmierć. Nie będę tutaj pisał o fabule, gdyż większość słyszała o tej niezwyklej książce. Jest ona niezwykła w całej swojej rozpiętości. Przez kolejne strony prowadzi nas narratorka. Dziewczyna o imieniu Hazel jest szesnastolatką cierpiącą na nowotwór tarczycy. Każdego dnia towarzyszy jej wiernie aparat tlenowy, który pozwala na dalsze, w miarę normalne życie. Poznajemy historię Hazel, Isaaca i Augusta. Łączy ich znienawidzona choroba. Oczywiście autor dodaje wiele wątków, chociażby ich spotkanie z ekscentrycznym pisarzem.

 Mogę Greenowi pogratulować stylu, który z pewnością trafi do młodych ludzi i lekkości, z jaką opowiedział tę smutną historię. Książka momentami mnie bawiła, zaskakiwała, trzymała w napięciu, a w finale popłynęły łzy. Nie jest łatwo pisać o śmierci, o przygotowaniu do niej, o cierpieniu najbliższych patrzących na to, co ma nadejść. pisarz napisał historię w sposób lekki, a mnie nie pozostało nic innego jak w nią uwierzyć i współczuć postaciom, mimo że są wytworem wyobraźni autora. Ale wyobraźnią nie jest śmierć i choroby, jakie dotykają młodych ludzi. Napisanie takiej książki wymaga determinacji i wielkiej odwagi. Ilu pisarzy zmierzyło się z tematyką śmierci? Niewielu, ale ci którzy to robią spotykają się z ciepłym przyjęciem wśród czytelników. Autor nie pokazuje zapłakanych postaci narzekających na swój los, wręcz przeciwnie. To jest piękne. Walka o prawdziwe i w miarę normalne życie. Trzeba wierzyć do końca w sukces, wtedy on nastąpi. O książce można pisać w nieskończoność, wymieniając plusy tej powieści. Co do minusów jak dla mnie jest jeden. Okładka. Ale to już mój własny odbiór. Niezbyt szybko zapomnę o Hazel, Izaacu i Auguście (Gusie). Autor zafundował nam lekcję, z której nie tylko młodzi ludzie powinni coś wyciągnąć dla siebie. To niezwykła historia o niezwykłych ludziach i ich codzienności. Serdecznie polecam.

"Rozmowy telefoniczne" - Roberto Bolano


 Nie jest tajemnicą, że opowiadania cenię wyżej niż długie powieści. Pisanie dobrych opowiadań jest sztuką, zaklęcie ważnego przekazu na kilku lub kilkunastu stronach jest pigułką dobrej powieści i nie lada wyczynem. Autor nie był mi znanym wcześniej pisarzem, a jak się okazuje na polskim rynku ukazało się kilka jego książek.  Z ciekawością i pewnym zniecierpliwieniem sięgnąłem po tę niezbyt obszerną stronnictwo książkę. Na ponad 200 stronach Roberto Bolano umieścił czternaście opowiadań, dzieląc je na trzy rozdziały. Pierwszy to tytułowe "Rozmowy telefoniczne", drugi rozdział to "Detektywi", a całość zamyka opowiadanie "Życie Anne More" . 

 Autor z pewnością jest godny zauważenia i słusznego docenienia (laureat Premio Herralde, oraz Premio Romulo Galleos). Sama treść opowiadań jest zróżnicowana i zaskakująco świeża. W czasie lektury miałem wrażenie, że pisarz dryfuje po nieznanych obszarach ludzkich egzystencji. Pokazuje różne środowiska, różne postacie, bardzo odległe od siebie nadając im charakterystyczne formy espresji psychologicznej, pokazując ich z mało znanej strony. Czasami balansuje na granicy dobrego smaku, aby za chwile zmienić nasze spojrzenie fundując nam kojącą opowieść. Nie odbiega od trudnych tematów, rysując kontrowersyjne postacie w sposób naturalny, bez zbędnych ubarwień. Pisarz ma doskonały kontakt z czytelnikiem przez swoje treści. Ciekawe historie i niebanalne postacie, z którymi czytelnik może się utożsamiać, pokochać je lub je szczerze znienawidzić. 

 Te opowiadania trzeba smakować. Nie są odgrzewanymi kotletami, ale raczej delikatnym deserem dla naszego literackiego podniebienia. Jest w pisarzu pełen rodzaj wizjonerstwa, ponadczasowości. Mnie to wystarcza, aby szczerze zachęcić do sięgnięcia po "Rozmowy telefoniczne". 

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa


Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...