Camilla Way - "Obserwując Edie"

 Okładka zwraca uwagę, wskazując na coś dziwnego, można by rzecz że coś niepokojącego. Za szybą twarz smutnej kobiety. Nic nie jest wyraźne, nic nie jest oczywiste. Już z okładki wieje smutek.

 "Obserwując Edie" nie należy do książek lekkich i przyjemnych, wręcz przeciwnie. Autorce udało się wywołać we mnie wielki stan napięcia, który doprowadził mnie do wyczerpania. Było to o tyle dziwne, że nie potrafiłem przestać czytać historii, która jest napisana w sposób ciekawy. 

 Narratorka wspomina dawne dzieje, a po chwili przeskakujemy w teraźniejszość. Życie Edie nie jest usłane różami. Nigdy takie nie było. Jej opowieść jest tajemnicą, gdyż do końca nie wiemy, co wydarzyło się lata temu i co podzieliło wówczas najlepsze przyjaciółki.

 Camilla Way napisała utwór będący niezwykle sugestywnym przekazem dotyczącym uzależnienia od drugiego człowieka. Widzimy tutaj kobiety, które nie są stabilne emocjonalnie. Każda z nich nosi w sobie lęki, które mają swoje początki w dalekiej przeszłości. "Obserwując Edie" jest lekturą mającą w sobie odrobinę psychodelizmu, co umacnia jej wartość. Ta książka powinna być czytana przez ludzi o mocnych nerwach. Nie jest to horror, ale thriller psychologiczny. Doskonale skonstruowany. 

 Czy przeszłość może zniszczyć teraźniejszość? Co zrobić, aby ratować siebie i najbliższych? Camilla Way uzależnia. Tej lektury nie sposób przerwać. Polecam!

 

Wiesław Mysliwski - "Traktat o łuskaniu fasoli"

 Czasami każdy z nas poszukuje w literaturze czegoś, co jest pewnego rodzaju nowością. Autor pokazuje nam, że nie trzeba używać patosu w utworze, aby ten chwytał za serce. "Traktat o łuskaniu fasoli" jest spotkaniem dwóch mężczyzn. Sprzedawcy fasoli, oraz jego klienta. Ten pierwszy okazuje się być człowiekiem nader gadatliwym. Snuje swój monolog, opowiadając o swoim życiu i wszystkim, co go spotkało.

 Myśliwski nie częstuje czytelnika lotnymi myślami, ale w mistrzowski sposób przemyca w utworze uniwersalną prawdę o człowieku, który  zawsze pozostaje człowiekiem. Pokazuje człowieka w prawdzie, z jego wadami, zaletami, z jego uczuciami. Podoba mi się szczerość i uczciwość narratora, który mówi do nieznajomego. Swoja opowieścią obejmuje całe życie - kilkadziesiąt lat. 

 "Traktat o łuskaniu fasoli" jest opowieścią, która naprawdę mogła się wydarzyć. Nie znamy intencji autora, nie wiemy, ile jest tutaj z retrospekcji, a ile zwykłą fikcją. Tak czy inaczej widzimy człowieka  wprawdzie. Historia stróża domków letniskowych jest czymś w rodzaju próby ocalenia przed zapomnieniem o tym, co gdzieś umiera w naturalnych odmętach zapomnienia. 

Najlepsze jest to, że każdy czytelnik przypasuje sobie kawałek opowieści do własnych wspomnień. Któż nie lubi wspominać tego, co było piękne i dobre? Całość można uznać za traktat filozoficzny, ale to nie jest wada. Myśliwski jest moim mistrzem, który potrafi napisać prosto i pięknie o niezwykłych sprawach w życiu. 

 Samo łuskanie fasoli jest zajęciem, które pamiętam z dzieciństwa. Przywołuję wspomnienia, czuję zapachy, faktury i wiele szczegółów. Nigdy bym nie pomyślał, że opierając utwór na tak prostej czynności, można stworzyć genialne dzieło. Nie mam wątpliwości co do faktu, że niewielu pisarzy na świecie jest w stanie napisać taki utwór. Dla mnie "Traktat..." będzie miał honorowe miejsce na półce z arcydziełami literatury światowej. Do "łuskania fasoli" będę powracał, będę dawkował sobie pojedyncze cytaty. 

 Mądrość w połączeniu z prostotą jest doskonałym połączeniem. Bez wątpienia ta książka zostaje w człowieku, autor zasiewa w czytelniku refleksje, które kiełkują i wzrastają. Dla mnie to arcydzieło.

Alistair MacLeod - "Utracony dar słonej krwi"


Kiedy otrzymuję e-maile z Wydawnictwa "Wiatr od morza" z propozycjami, zawsze wiem, że otrzymam książkę na wysokim poziomie merytorycznym, we wspaniałym przekładzie. Wydawnictwo wyławia prawdziwe perły w zalewie tytułów, które często są niczym innym, jak chwytem marketingowym, bez większej wartości. 

Książkę jak zwykle otrzymałem przed ostateczną korektą, wersję dla recenzentów.  Wysoko sobie cenię możliwość czytania tych utworów, a także współpracę z założycielem. Tym razem otrzymałem "Utracony dar słonej krwi". Tytuł książki jest tytulem zaczerpniętym z jednego z opowiadań zawartych w tej pozycji książkowej.

 O czym są historie? Moje pierwsze skojarzenie to opowieści o chwilach, w których wszystko ma się zmienić. Jak można nazwać historię osiemnastolatka, który postanawia opuścić rodzinę, czy też staruszki, którą rodzina chce umieścić w Domu Spokojnej Starości? 
Każde opowiadanie jest pełne niesamowitego uroku. Autor dba o detale w opisach, budując niezwykle malownicze obrazy natury, jak i postaci. 

 Alistair McLeod opisuje życie ludzi w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Pokazuje historie rybaków i górników z Nowej Szkocji Nowej Fundlandii. Surowa przyroda, często nieprzyjazna człowiekowi i ten stojący na jej tle - twardy, silny i gotowy do walki. Postacie autora charakteryzują niezwykłe opisy ich charakterów i trudności w dokonaniu wyborów. 
Pisarz obnaża dusze tych ludzi, poniekąd zmuszanych do zmian, ale z trudem i bólem wychodzących ze swojego życia, które mimo, że jest trudne, ale jest bezpieczne. 
 Alistair niczym Michael Crummey mistrzowsko oddaje naturę świata nam nieznanego, który już nie wróci. Czytelnik bez problemu wchodzi w świat mu obcy, ale jednocześnie interesujący, 
W książce spotykamy prosty język, ale doskonałe obrazy. Czytelnik przechadza się po obszarach dzikich, często wręcz magicznych i trudnych do odtworzenia. 

 Autor napisał tylko 17 opowiadań i jedną powieść, ale jest uważany za jednego z najwybitniejszych pisarzy kanadyjskich XX wieku.  Opowiadanie The Boat zamieszczone   w książce, do dzisiaj jest uważane za jedno z najlepszych kanadyjskich opowiadań. 

 Polecam gorąco nie tylko fanom prozy Crummeya. Proza MacLeoda oddycha, żyjąc własnym życiem. Perspektywa czasu niczym stare wino dodaje jej pikanterii, odkrywając przed czytelnikiem nowe literackie smaki zawarte w niezwykle pięknych historiach. Serdecznie polecam. 

W KSIĘGARNIACH OD 1 CZERWCA 2017 ROKU

Chrisie Golden - "Assassin’s Creed: Heresy. Herezja"

 Kolejny tom z serii Assassin’s Creed za mną. Jest to jedyna seria z powieści fantastycznych, jakie czytam. Przekonało mnie pióro autorki, która ze specyficzną wrażliwością łączy fakty historyczne, mieszając je ze swoimi pomysłami, co daje wspaniałe efekty.

 Tym razem bohaterem jest  Simon Hathaway, świeżo upieczony szef działu badań historycznych Abstergo i członek wewnętrznego sanktuarium zakonu templariuszy. Podejmuje się zadania, które może wydawać się niemożliwe, a jednak... Wciela się w swojego przodka Gabriela Laxarta, towarzysza broni, a także przyjaciela Joanny d’Arc, Zadanie nie jest łatwe do wykonania, podobnie jak cel, który za tym stoi. Musi poznać zwyczaje Assasynów w czasie trwania Wojny Stuletniej. Podróż  w czasie nie jest bezpieczna do końca.  Nad jego bezpieczeństwem w czasie podróży czuwa Victoria Bibeau, zajmująca się monitorowaniem jego funkcji życiowych i spełniająca inne, równie ważne funkcje w tym zadaniu.

 Simon otrzymuje wiedzę, jakiej nie posiadają inni, odkrywając, iż wszystko co jest ogólnie podawane jako prawda, może zostać  uznane jako wielkie kłamstwo. Rodzi się pytanie co dalej? Czy można tkwić w nieprawdzie, czy tez rozpocząć walkę o przywrócenie faktów, które powinni być jednoznaczne.

 "Herezja" jest opowieścią o lojalności i przekonuje, że czasami człowiek potrzebuje wielkiej siły i odwagi, aby walczyć o prawdę. Główny bohater musi zmienić swoje myślenie, podjąć rozliczenie odnośnie walki jakie stoczy. Pierwsza to ta, jaką stacza ze sobą. Konflikt interesów. Najważniejsza jednak dotyczy odkrycia i przedstawienia prawdy. Zdaje sobie sprawę, że to co przedstawi, będzie uważane za herezję. 

 Ciekawa książka, nie tylko dla fanów gier i serii Assassing's. Polecam.

James Rebanks- "Życie pasterza"

 Zielone zdjęcie, będące zarazem okładką przykuwa wzrok i sugeruje pomijając tytuł, o czym traktuje książka.   

 James Rebkans opisuje historię swojego życia, które trwa. Tej historii nie można wziąć w nawias, zamknąć i o niej zwyczajnie zapomnieć. Powodem jest zajęcie autora. Jest hodowcą owiec, a jak przekonujemy się w trakcie lektury, nie jest to zajęcie, które należy do lekkich i do przyjemnych. Ale przecież, kiedy coś kochamy, wtedy nie widzimy i nie odczuwamy trudu, który podejmujemy. 

Autor z rozbrajającą szczerością opowiada o swoim życiu i jego zawirowaniach. Jako chłopiec nie odbiegał od innych, nie miał wielkich autorytetów, brał życie takim jakim jest, bez większych refleksji.  

 "Tam dom twój, gdzie serce twoje" -  ta sentencja jest niezwykle trafna w tym przypadku. Czy można uciec od swojego przeznaczenia, zapomnieć o miejscu, w którym się urodziło i wzrastało, wraz z kolejnymi drzewami i roślinami? Z autopsji wiem, że nie można stać się mieszczuchem, nawet kiedy mieszka się w dużych aglomeracjach przez resztę życia. Przyroda przywołuje człowieka, ukryte tęsknoty dają znać o sobie w najmniej spodziewanych momentach. 

 Autor zdecydował się na krok w tył, wracając do głuszy, ale właśnie tam poczuł się szczęśliwy.  Czy to jest aż tak dziwne? Dzisiaj ludzie płacą wielkie pieniądze, aby przez krótki czas pobyć w ciszy, bez telefonu, laptopa i internetu. Każdy potrzebuje resetu. Ta książka jest doskonałym przygotowaniem do tego momentu. Wszakże nasze korzenie i tradycja w jakiej wzrastaliśmy kształtują nasze życie w przyszłości.  Kiedy to szkiełko zostaje zanieczyszczone, warto cofnąć się o krok i je przetrzeć. Piękna i urzekająca historia. Chwyciła mnie za serce. Serdecznie polecam.

Magdalena Witkiewicz - "Czereśnie zawsze muszą być dwie"

O planach autorki odnośnie powstania tego utworu słyszałem i czytałem długo przed jej napisaniem.Autorka na swoim społecznościowym profilu wspominała o chęci i potrzebie napisania tej książki. Dobrego autora poznaje się po tym, co nosi w sercu i czy potrafi to umiejętnie przekazać. Magdalena Witkiewicz potrafi. To prawdziwa czarodziejka.

 Prawda jest taka, że bałem się rozczarowania. Niektórzy pisarze wpadają w banalność i schematyzm. Nawet Ci najlepsi. Ale nie Magdalena Witkiewicz. Kiedy przeczytałem pierwsze strony, napisałem do autorki SMS-a w rodzaju:"Identyfikuję się ze Zosią". Od kogo z  nas nie wymagano, abyśmy byli najlepszymi uczniami, dziećmi, najlepszymi w uprawianiu sportów.  Rodzice zawsze mają plany względem dzieci, próbują ułożyć za nich plany na przyszłość i ingerują w ich wybory. 

 "Czereśnie zawsze muszą być dwie" to niezwykle ciepła opowieść o tym co w naszym życiu jest ważne, piękne i za czym tęsknimy w głębi naszych serc. 
 Zosia Krasnopolska otrzymuje w niespodziewanym spadku willę (czytaj-ruderę) w Rudzie Pabianickiej. A wszystko zaczęło się przez jedyne w jej życiu wagary, które doprowadziły do kary. 

 Autorka potrafi stworzyć tło, to dalekie i to bliskie, osoby te dobre i te złe, a  wszystko jak zwykle utrzymane w lekkim klimacie. Historia miesza się z teraźniejszością. Stary - nowy dom kryje mnóstwo niespodzianek i tajemnic, a do tego co jakiś czas pojawia się tajemnicza kobieta znikąd. Ta książka zaskakuje i to mocno.

 Książkę, która ma niespełna 500 stron pochłonąłem w kilka godzin. Nie można było inaczej. Historia Zosi, Pani Stefanii, Pana Andrzeja i innych wręcz uzależniła mnie od siebie. Jak zwykle jest zmysłowo, plastycznie, kolorowo. Pisarka potrafi przez słowa działać na każdy zmysł. Jej pisane obrazy są pełne kolorów i emocji. To książka dla każdego, bez względu na płeć i wiek. To chyba najlepsza powieść, jaką czytałem w 2017 roku. Bardzo serdecznie polecam.

 

Howard Phillips Lovecraft - "Zew Cthulhu"

 Szczerze mówiąc, książka mnie dogłębnie rozczarowała. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego.  Próbowałem zrozumieć fenomen autora, ale jakoś nie potrafię. Jakoś nie do końca przekonują mnie potworki, często odrażające, innym razem zabawne Opowiadania są różne, na szczęście autorowi nie brakło wyobraźni i miał dar przekazywania swoich pomysłów językiem, który dzięki tłumaczeniu przemawia do czytelnika i to chyba ratuję całą książkę. 

 Książkę czytałem długo i z przerwami,a  wcześniej zachęcony recenzjami spodziewałem się czegoś, co mnie  zaintryguje. Jedyne co mogę napisać to nuda. Takie było moje odczucie, oceniając całość. Po uznanym autorze spodziewałem się czegoś wyjątkowego, a na półce czeka na mnie opasły tom jego autorstwa. Nie wiem, czy szybko zabiorę się na niego. Póki co wystarczy mi rozczarowania.
 

Graham Masterton - "Pogrzebani"

 Mastertona czytam od dawna, ale miałem dużą przerwę, kiedy kilka razy zawiódł mnie swoimi tekstami. Tym razem zaryzykowałem w innym wydawnictwie, na dodatek nie jest to horror, ale kolejny, już VI tom historii z nadkomisarzem Katie Maguire, ale dla mnie jako dla czytelnika pierwszy. Nie czytałem poprzednich tomów. Oczywiście każdy tom to osoba historia i zagadka, więc nie trzeba czytać zgodnie z numerami.

  Książkę wybrałem z wielu powodów, ale najważniejszy to taki, że autor snuje opowieść w Cork, a sam miałem okazję zwiedzić to miasto, co jest dla mnie dodatkową atrakcją.
 

Zaczyna się mocno. W czasie remontu domu na przedmieściu zostają odnalezione zwłoki czteroosobowej rodziny i zwierząt. Ekspertyzy wskazują, iż zamordowani zostali dziewięćdziesiąt lat wstecz. To dopiero początek zagadki i jeden z kilku wątków tej fascynującej historii.

 Całość zamknięta w ponad 460 stronach jest historią pełną napięcia i tego, czego szuka wytrawny czytelnik u doskonałego autora. Muszę przyznać, że odzyskałem wiarę w siłę przekazu Mastertona. Ta historia opowiada o odwadze, poświęceniu, bólu, ale także o miłości, chociaż nie jest to romansidło.

 Pani podkomisarz wiele razy zostaje poddana próbie odwagi i lojalności. Podoba mi się język, który jest przekonujący. Wszak trudno, aby bandyci mówili kwiecistym, górnolotnym językiem. Nic nie jest tutaj przesadzone, nic nie jest wyolbrzymione. Sama historia związana z przemytem tytoniu i uprowadzeniami jest napisana w sposób przemyślany. Jak dla mnie rewelacja. Polecam!!!


 Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa 

Joanna Pypłacz - "Mechaniczna ćma"

 "Mechaniczna ćma" pozostanie we mnie na długo. Z kilku powodów. Pierwszy to język. Autorka operuje niezwykle pięknym, barwnym językiem, a przy tym nie nadużywa ozdobników. Drugi powód to fabuła. Ta nie jest banalna. Cofamy się na przełom XIX i XX wieku. Poznajemy Celinę - osobę na wskroś niezwykłą, będącą medium w kontaktach ze zmarłymi. Celina nawiązuje współpracę ze znanym okultystą. Pomaga innym, ale nie jest w stanie porać się ze swoją tragiczną przeszłością. Annabella portretuje wyłącznie zmarłych, przywracając swoim klientom nić wiążącą ich z przeszłością. Jej obrazy są niezwykle realistycznie, paradoksalnie postacie wyglądają jakby spali, a przy tym były żywe. Pojawiające się kolejne postacie wprowadzają czytelnika w niezwykle mroczny, ale przy tym realistyczny opis Krakowa i jego mieszkańców. 

 Autorka zachwyciła mnie formą. Jej książka jest dopracowana, a całość niesie ponadczasowy przekaz. Trudno było mi się oderwać od tej lektury, która zachwyciła mnie sceną seansu spirytystycznego, który niezwykle mocno pobudził moją wyobraźnię. Ale nie tylko. Niespodzianek mamy wiele, a wszystkie są dopracowane językowo.

 Autorka przeniosła mnie w czas i miejsce odległe, ale zarazem poczułem się częścią tej opowieści. Stanąłem z boku chłonąłem, obserwowałem i czekałem na rozwój akcji, a ta sama w sobie zawiera niezwykle sugestywny klimat. Zarówno książka jak autorka zasługują na baczną uwagę. Z przyjemnością sięgnę po poprzednie utwory Joanny Pypłacz, będącą doktorem filologii klasycznej. 

 "Mechaniczna ćma" to opowieść o ludzkich lękach, tęsknotach, o życiu na granicy dwóch światów i przekleństwie, kiedy jest się kimś innym. Zachwyciłem się tą historią i pewnikiem kiedyś do niej powrócę. Takie książki czyta się z wielką przyjemnością i raduje się serce i pęka z dumy, że mamy tak zdolnych, młodych autorów. Serdecznie polecam powieść.

Jacek Skowroński, Maria Ulatowska - "Tylko milion"

 Przyznaję się bez bicia. Uwielbiam ten duet. Doskonale się uzupełniają, ale ich poprzedniej książki nie przeczytałem, a czym prędzej muszę nadrobić zaległości, gdyż w "Tylko milion" jest mowa o poprzedniej książce "Historia pisana atramentem".

 W tej opowieści spotykamy dwoje partnerów - pisarzy, ale nie tylko. Dzielą również swoje życie. Na pozór jest ono spokojne. Czas kiedy pisarka otrzymuje wiadomość o niespodziewanym spadku jest czymś w rodzaju niedowierzania, potem szczypaniem się, wreszcie przekonuje się, że to nie kiepski żart. Matylda Ulecka ma dokładnie 30 dni na roztrwonienie miliona dolarów. Jest jednak jedno zastrzeżenie. Jeżeli tego nie przehula całej kwoty w 30 dni, to nie otrzyma reszty pokaźnej kwoty. Do tego nie mogą kupować nieruchomości, tudzież dzieł sztuki. Kto jak nie pisarze znajdą rozwiązanie problemu? Pierwsza podroż do Pragi, najdroższe hotele, zakupy itd.  Nie wiedzą o jednym. Wielki Brat patrzy, a wraz z nim miliony internautów.

 Pomysł ciekawy, chociaż można powiedzieć, że nie do końca odkrywczy. To nie przeszkadza w lekturze. Mamy tutaj wiele zabawnych sytuacji, a ja po raz kolejny przekonałem się, że duety literackie jak najbardziej mają sens. Przy okazji dowiedziałem się o potrawach dla bogaczy, o których nie miałem pojęcia. Dzięki autorom udałem się w podróż nie tylko literacką, ale także kulinarną itd.

 Maria Ulatowska ma specyficzny styl pisania, który zwyczajnie nie męczy. Ta pozycja jest lekka, przyjemna, idealna na weekend. Czyta się niezwykle szybko.  Duet z Jackiem Skowrońskim jest nie stracił na niczym, wręcz ewaluował w dobrym kierunku. Polecam.

Olga Rudnicka - "Życie na wynos"

 Olga Rudnicka tym razem zaserwowała nam opowieść kryminalną, pełną humoru i absurdu. Do tego to, co uwielbiam - komedię pomyłek. Czy można pomylić faceta na randce w ciemno? A jakże. Emilia Przecinek - znana pisarka romansów dla kobiet wychowuje dwójkę latorośli, ale nie tylko. W jednym mieszkaniu mieszkają z nią matka i teściowa. Wydaje się, że gorzej być nie może. Sąsiedzi prawie jej nieznani jednoczą się, kiedy w jednej z piwnic zostaje odnaleziony trup, którego wcześniej wzięto za jednego z pijaków. 

 Jest wesoło, jest ciekawie. Olga Rudnicka ma lekkie pióro, a dialogi jej autorstwa to prawdziwe mistrzostwo. Tym razem również się nie zawiodłem. Na szczęście autorka nie mnoży postaci, co wpływa na dobrą zabawę. Miałem wrażenie, że uczestniczę w sztuce komediowej w jednym a teatrów. Momentów, w których wybuchałem nagłym śmiechem było wiele. Jednak nic nie przebije "Pterodaktyli" - staruszek, których wścibstwo jest doskonale znane sąsiadom. Oczywiście gdy jest trup, wtedy musi pojawić się organ porządkowy  w postaci Policji. A jakże. Tylko biedny posterunkowy zostaje wzięty przez staruszki za geja, o czym oczywiście informują kogo tylko mogą poinformować. 

 Olga Rudnicka znowu pod płaszczykiem lekkiej historii przemyca życiowe prawdy o człowieku, obnażając jego dobre i złe strony.  Ta książką jest podobno kontynuacją poprzedniej "Granat, poproszę", traktującej o tej samej pisarce,  co jednak nie wpływa na jakość czytania.

 "Życie na wynos" to idealna lektura na weekend.  Serdecznie polecam.

Alubomulle Sumanasara - "Uwolnij sie od gniewu"

Nie będę się zbytnio rozwodził nad tym utworem. Książkę, a raczej zważywszy na jej niezbyt ofitą treść podczytywałem przez jakiś czas. Zakup przypadkowy, za grosze, wraz z innymi książkami. W tamtym czasie poszukiwałem książek dotyczących opanowania gniewu itd. Zaznaczam, że wręcz alergicznie nie cierpię poradników, a ten do takowych należy. Po części. Autor jak się okazuje jest buddyjskim mnichem i w swojej książce oprócz wyświechtanych teorii i oklepanych rad, raczy nas tekstami dotyczących wyzwanej religii.
Zaskoczyło mnie jedno. Po co powstała ta książka, dla kogo? Ludzie żyjący na całym świecie znają to, co jest zawarte w książce z autopsji, czy też z wykładów. Jednym plusem są króciutkie rozdziały. Jeszcze nie zdążyłem się zupełnie zniechęcić, a autor oświecał mnie kolejnymi, kilkoma zdaniami, jakie miały nauczyć mnie radzić sobie z gniewem. Rodzi się we mnie jedno pytanie? Po co i dla kogo? Raczej nie polecam.

W. Bruce Cameron - "Był sobie pies"

Miałem wielkie oczekiwania związane z książką. Po części dlatego, że jestem opiekunem dwóch czworonogów, po części powodem był spot reklamujący film na podstawie książki, którego notabene nie dane mi było obejrzeć.
"Był sobie pies" to historia czworonoga, którego spotykają różne przygody. Czytamy o jego życiu od narodzin, aż do śmierci(patrz - uśpienia). Oczywiście piesek odradza się w nowym życiu, w nowym ciele. To jakby coś w rodzaju reinkarnacji. Czy psy zawsze reinkarnują jako...psy? Nie wiem, nie znam się i raczej nie chcę poszerzać swojej wiedzy, a raczej niewiedzy w temacie.

Plusem książki jest wesoła historia, która nie zawsze jest optymistyczna, ale tak to bywa w psim życiu. W ludzkim ponownie. Książka napisana w lekkim, infantylnym tonie ( wszakże widzimy świat oczami psa), co momentami doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Nie znam się dobrze na naturze zwierząt, ale czy one cofają się w rozwoju z wiekiem? Na podstawie poczynionych obserwacji na swoim podwórku odnoszę inne wrażenie.

Podoba mi się przedstawienie zwierzęcia jako wiernego kompana. Psy są wierne, ale nie zapominają poczynionych im krzywd. Jest jeszcze jeden minus, przynajmniej dla mnie. Czy musi tutaj występować słowo "dupka"? Pani tłumacz nie potrafiła zastąpić go innym synonimem. W dalszej części takie zastępcze słowa są już poczynione, ale dlaczego nie na początku, skoro jest to książka familijna? Jestem wyczulony na słownictwo i nic na to nie poradzę. Pewne słowa uważam za wulgarne, chociaż niektóre weszły już na stałe do słownika nie tylko młodzieży.

"Był sobie pies" to słodko - gorzka opowieść o wzlotach i upadkach, o psiej naturze, ale przy niej również o naszej - ludzkiej. Warto sięgnąć, celem oderwania się opd codzienności i dla relaksu.

Agnieszka Monika Polak - "Ślad przeznaczenia"

 Dzisiaj kilka słów o książce, którą objąłem patronatem, a raczej o tomie pierwszym pod znamiennym tytułem "Ślad przeznaczenia".
 Autorka debiutowała kilka lat temu powieścią "Mimo wszystko". Wtedy dane mi było przeczytać i ocenić debiut autorki, która pisze inaczej od większości. W czym przejawia się owa inność? Autorka nie obawia się opisywać tego co spotyka ją na co dzień, przenosząc na karty swoich książek swoje przemyślenia, refleksje i to, co jest ważne  w codzienności. Autorka swoje spotkania autorskie uatrakcyjnia graniem na skrzypcach.

Agnieszka Monika Polak wgłębia się w historie na pozór banalne z codziennego życia, odnajdując  w nich drugie dno, ukryte przesłania. Pokazuje świat zwykły, a zarazem niezwykły. Istota niezwykłości przejawia się w odczarowywaniu każdego dnia. Autorka nie obawia się konfrontacji ze sobą, jest kimś w rodzaju "wojowniczej księżniczki", która pokazuje, że kiedy naprawdę głęboko czegoś pragniemy, to otrzymujemy to w darze. 

 Trzeba posiadać niezwykły dar obserwacji i dużą empatie, aby wgłębić się w  to co się widzi i opisać to w sposób niezwykły, przejmujący, eteryczny.  Przeczytamy o czymś niewidzialnym, o tym wszystkim, co napędza nasze życie i nasze wybory. 

 Droga autorki jest ciekawa, ludzie w tej podróży są kolorowi, czasami spontaniczni i kolorowi, czasami szarzy i smutni. Agnieszka Polak udowadnia, iż życie nowi wszystkie kolory tęczy. 

Więcej na temat książki napisałem tutaj.


A teraz niespodzianka!!!!

Wraz z autorką organizuję konkurs. Do wygrania dwa nowe zestawy dwóch tomów powieści "Ślad przeznaczenia", oraz "Podróże  z bliską".   Pytanie jest banalne, a rozpisywać się można do woli. A oto jego treść:"Czym dla mnie jest podróż przez życie". Można pisać prozą lub poezją". Konkurs trwa do niedzieli 14-ego maja, a zwycięzców poznacie tego samego dnia wieczorem. Odpowiedzi zostawiamy pod tekstem, w komentarzach. Wyniki ogłoszę w komentarzach. Osoby wybrane przez autorkę przesyłają mi swoje dane adresowe, oraz wiadomość, czy życzą sobie książki z dedykacją. Na dostarczenie danych dostajecie 24 godziny. Mam nadzieję, że wszystko jest jasne. Zapraszam do pisania, komentowania i życzę wygranych.


Jay Asher - "13 powodów"

 Książkę przeczytałem zupełnie przypadkowo, ale był to trafiony wybór. Co mnie skusiło? Pewnie informacja dotycząca ilości języków, w których ukazała się ta książka. To naprawdę międzynarodowy fenomen.

 Kiedy Clay wraca do domu ze szkoły, przed drzwiami znajduje tajemniczą przesyłkę adresowaną do niego. W środku są kasety magnetofonowe oraz list. Nadawcą jest Hannah - dziewczyna, która dwa tygodnie wcześniej odebrała sobie życie. Dołączony list wiele wyjaśnia. Każdy z adresatów dostaje jasne instrukcje. Nie można przerwać odsłuchiwania taśm, gdyż grozą poważne konsekwencje, a co najważniejsze każda z osób, która je otrzymała,ma bezpośredni związek z samobójstwem dziewczyny.

 Przyznaję bez bicia. Odetchnąłem po tej lekturze. To wielka bomba emocjonalna, która przygwoździła mnie na kilkanaście godzin. Trzynaście powodów śmierci i nie wiadomo, kiedy trafi na mnie - myślał główny narrator.

 Autor nakreślił problem samobójstw nastolatek w sposób można rzecz nowatorski. Całą analiza psychologiczna, odsłuchiwanie taśm to prawdziwy majstersztyk. To debiut autora i ta książka utrzymuje się od dziesięciu lat na liście bestsellerów New York Timesa. Wstrząsająca, doskonale napisana, przemawiająca i wołająca o uwagę. Dla nastolatków i ich rodziców. Na podstawie książki powstał 13 - odcinkowy serial wyprodukowany przez Netflix. Osobiście zostanę przy książce. Polecam.

Camilla Läckberg - Zamieć śnieżna i woń migdałów"

 Lektura niezbyt obszerna, co pozwoliło mi na szybkie przeczytanie. Od początku zauważyłem wiele podobieństw do jednej  z książek Agathy Christie. Czytając ten tekst zwyczajnie zrobiło mi się trochę przykro. Camilla Lackberg 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...