Ebook roku :-)

Ebook Roku jest konkursem, który ma na celu wyłonienie najlepszych książek elektronicznych wydanych w zeszłym roku. Wydarzenie, ma pokazać, że nie tylko książki drukowane, ale również ebooki niosą wartościowe treści. Konkurs ma również na celu spopularyzowanie książek elektronicznych.


Zwycięzca wygra Kindle , czyli najpopularniejszy czytnik ebooków na świecie.
Wspólnie wybierzmy najlepsze ebooki 2011 roku!


Zasady:

1. Zgłoś swojego ebooka na http://ebookroku.pl/zasady/
2. Zachęć czytelników, aby oddali głos na Twoją publikację
3. Internauci oraz Jury zdecydują, czy Twój ebook zostanie Ebookiem Roku 2011

Jak głosować:

Każdemu internaucie przysługuje tylko jeden głos w danej kategorii konkursowej.
Do ostatniego etapu przejdą po 3 ebooki z największą ilością głosów z każdej z kategorii.

Głosowanie trwa od 14.1.2012 do 29.2. 2012.

Harmonogram:

I Etap:
30.1.2012 - 13.2.2012 - Zgłaszanie ebooków.       

II Etap:
14.1.2012 - 29.2.2012 - Głosowanie internautów.

III Etap:
1.3.2012 - 16.3.2012 -  Głosowanie jury.

IV Etap:
17.3.2012 – Ogłoszenie wyników.

Najbliżsi goście

 Czas ogłosić najbliższych gości. Tak więc za parę dni (w  piątek) spotkamy się z Kasią Nowak - córką Doroty Terakowskiej,a  a tydzień później ( o ile autorka przyjmie zaproszenie) wypijemy kawę z Aleksandrą Tyl - autorką "Alei bzów" - książki nominowanej do najlepszej książki w roku 2011 na portalu granice.pl

 Zapraszam serdecznie :-)

"Nigdy i na zawsze" - Ann Brashares

  Po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji powieści "Nigdy i na zawsze" postanowiłem sam sięgnąć po tę lekturę. Wcześnie nie czytałem innych ksiązek autorki, której powieści są bestsellerami, które doczekały się adaptacji filmowych. Ann Brashares mieszka w Nowym Yorku, gdzie pracuje w wydawnictwie. Już polska okładka zahipnotyzowała mnie totalnie i zaczarowała. Dwoje ludzi, pustynia i bezkresne niebo. Przyznaje, że wydawnictwo wiedziało jak zwrócić uwagę na książkę. I tak właśnie się stało. Trochę marudzilem, kiedy zobaczyłem na tylnej okładce słowa recenzenta z New York Timesa, że opowieść to "prawdziwy romans". Jestem zdecydowanie anty-romansowy. I jest mi z tym dobrze. Ale z "Nigdy i na zawsze" chciałem się zmierzyć. I tak się stało. Jestem świeżo po lekturze książki. Przysięga małżeńska..."Nie opuszczę cię aż do śmierci" niesie inny wymiar. Chodzi o nieopuszczenie przez wieki. W książce niby prawie wszystko jest takie codzienne, zwykłe, ale jednak jest inaczej. Autorka poszła w konwencję reinkarnacji - odradzania się duszy. To był dobry pomysł. Dzięki niemu powieść jest świeża i niebanalna. Główni bohaterowie to Lucy i Daniel - osoby, których losy poznajemy w rożnych państwach i wymiarach czasowych. jest jednak coś wspólnego - ich miłość, która przetrwała wieki. Dobrym pomysłem było pokazanie Lucy w różnych etapach jej rozwoju psychofizycznego. 

  To książka dla wszystkich, którzy nie wierzą w miłość, ale również dla tych którzy celebrują ten stan w swoim życiu. To doskonały prezent na walentynki. Serdecznie polecam.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu


Coelho za darmo?

Wszystkie książki Coelho dostępne za darmo!
Wszystkie książki Paulo Coelho dostępne za darmo w Internecie – podaje wortal literacki www.granice.pl. Twarz pisarza wyświetlana jest zamiast logo serwisu ThePirateBay.org. Coelho protestuje w ten sposób przeciwko inspirowanym przez lobby producentów muzycznych, filmowych oraz wydawcom aktom prawnym, takim jak SOPA czy ACTA.
Serwis The Pirate Bay uruchomił dziś nowy, interesujący sposób promocji artystów - pisze na swoim blogu Paulo Coelho. To propozycja dla osób, mających ambicje, by zostać producentem filmowym, reżyserem, twórcą animacji. W ramach promocji administratorzy serwisu deklarują, że zastąpią logo na stronie głównej hiperłączem do utworów Internautów.

- Gdy tylko dowiedziałem się o tym, zdecydowałem się wziąć udział w akcji. Wiele spośród moich książek już tam jest i jak już pisałem, fizyczna sprzedaż moich książek rośnie odkąd moi czytelnicy umieszczają je w sieci P2P. Dlatego ściągajcie moje książki za darmo i jeśli Wam się spodobają, kupcie wersję drukowaną - w ten sposób pokażemy branży, że chciwość jej przedstawicieli prowadzi donikąd - zachęca pisarz, podpisując się jako "Pirat Coelho". Jego udział w akcji jest zarazem elementem protestu przeciwko restrykcyjnym regulacjom, które mają prowadzić do skutecznej walki z piractwem w sieci – a więc m.in. przeciwko umowie ACTA.

- Z pewnością udostępnianie próbki swojej twórczości w sieci to dobry sposób na promocję wśród czytelników – komentuje Sławomir Krempa, redaktor naczelny wortalu literackiego Granice.pl. – Tego rodzaju przedsięwzięcia mają miejsce dość często – bezpłatną książkę udostępniła czytelnikom na swojej stronie internetowej na przykład Stephenie Meyer, autorka bestsellerowej sagi „Zmierzch”. Zdarza się, że muzycy udostępniają całe swoje albumy w sieci – oczywiście, w dość niskiej jakości – by każdy mógł podjąć decyzję o zakupie płyty na podstawie własnej oceny I choć trzeba pamiętać, że tego rodzaju zabieg niesie z sobą pewne zagrożenia – część czytelników, świadomych tego, że Coelho popiera piractwo, może w ogóle nie zdecydować się na zakup jego powieści, to tak naprawdę pisarz na całej akcji wiele nie traci – jego książki i tak są dostępne w tak wielu miejscach w sieci, że wyeliminowanie wszystkich źródeł nielegalnych plików byłoby praktycznie niemożliwe.
Paulo Coelho jest jednym z najpopularniejszych pisarzy na świecie. Każda jego książka błyskawicznie staje się bestsellerem, a liczba jego fanów na Facebooku liczy już ponad 7 milionów. W Polsce ostatnio ukazała się jego powieść „Alef”
 
 

Wywiad z Beatą Andrzejczuk

Piter Murphy: Witaj serdecznie. Dziękuję, że zgodziłaś się porozmawiać ze mną. Na początek mam zwyczaj jako gospodarz proponować filiżankę herbaty, lub kawy.

Beata Andrzejczuk: Poproszę kawę z mlekiem. Jeśli mamy expres, to mocną z expresu, z ubitym mlekiem. Uwielbiam kawę.

PM: Kiedy zabrałem się za studiowanie Twojego życiorysu, nie mogłem wyjść z wrażenia. Jesteś laureatką wielu konkursów literackich, a do tego normalną kobietą, której woda sodowa nie uderzyła do głowy. Czujesz się spełniona w roli pisarki?

BA: Moja praca daje mi bardzo dużo satysfakcji. Jednak, czy jestem spełniona? Nie, Piotrze, chyba nie. Wciąż chcę pisać lepiej, trafiać wciąż do nowych czytelników, poruszać coraz to inne tematy. Spełnienie kojarzy mi się z końcem, może niesłusznie, ale gdybym poczuła się spełniona w roli pisarki, to czy byłby sens, abym pisała nadal? Sama nie wiem. To bardzo trudne pytanie. Wolę o tym myśleć w kontekście, że nie zmierzam konkretnie do jakiegoś celu, ale że sama droga już jest celem.

PM: Jesteś pisarką dla dzieci, ale również pamiętasz o dorosłych. Jaki czytelnik jest tym, który najbardziej wymaga?

BA: Wymagają wszyscy czytelnicy i dla każdego z nich należy się bardzo starać, bo ja nie piszę dla siebie, piszę dla czytelników, choć mam świadomość, że wszystkim nie dogodzę. Tak sądzę. Literatura dziecięca jest jednak gatunkiem bardzo trudnym. Trzeba przecież uważać, by nieświadomie nie wyrządzić dzieciom krzywdy, by zapoznawać ich z pięknem języka, a jednocześnie, by ten język był na tyle prosty i zrozumiały, by dzieci nie zniechęcić i nie zanudzić. Należy również pamiętać o przekazaniu pewnych wartości, o walorach wychowawczych i edukacyjnych. Starannie należy zadbać o dobór zawartości i formy. To naprawdę wyższa szkoła jazdy. Pisząc dla dorosłych ryzykujemy tylko tym, że jeśli nasza twórczość się nie spodoba, to czytelnik rzuci książkę w kąt. Z całą pewnością go nie skrzywdzimy ani nie wypaczymy gustu. Z dziećmi jest zupełnie inaczej. Tworząc literaturę dziecięcą, podchodzę do niej bardzo poważnie i staram się w tym zakresie być bardzo odpowiedzialną osobą.

PM: Twoje utwory to nie tylko książki. To także film „Historia ukryta w czekoladzie” w doborowej, aktorskiej obsadzie, do tego „Tatusiada” – audiobook w interpretacji Artura Barcisia. Praktycznie każda Twoja książka staje się automatycznie hitem. Masz jakiś patent na hity w czasach, kiedy młodzież podobno nie czyta, a np. o „Serię nastolatki” się prawie zabiją?

BA: Nie mam patentu. Ogromna popularność serii ,,Pamiętnik nastolatki” zaskoczyła nas wszystkich i mnie, i mojego wydawcę. Miała być tylko jedna książka, tak eksperymentalnie, dlatego na pierwszej z serii nie jest napisane ,,Pamiętnik nastolatki 1”, a ,,Pamiętnik nastolatki”. Wiedzieliśmy wraz z wydawcą, że celujemy w trudną grupę wiekową, która podobno nie czyta, nie ma pieniędzy, a gdy już ma, to przeznacza na zupełnie inne cele, a nie na książki. Nie planowaliśmy wydania kolejnych części. Jakie było nasze zdziwienie, gdy książka zaczęła sprzedawać się jak przysłowiowe świeże bułeczki, nie trudno sobie wyobrazić. Powstały kolejne części. Mieliśmy zakończyć na ,,trójce”, ale dziewczyny na to nie pozwoliły J. Zdecydowaliśmy, więc doprowadzić Natalię, główną bohaterkę, aż do matury. Teraz pracuję nad ,,Pamiętnikiem nastolatki 5”, choć będzie to szósta książka z serii, ( ponieważ jest także ,,Pamiętnik nastolatki 2 ½ - Wakacje Natki) Sukcesem PN jest chyba naturalność bohaterów, brak moralizowania. Postawiłam na emocje, na świat współczesny i jedynym celem, który mi przyświecał, było to, by dziewczyny mogły przeżywać emocje razem z bohaterką, utożsamiać się z nią lub nie, uczyć się nazywania własnych emocji i wiedzieć, że one są normalne; i te dobre, i te złe, że człowiek ma prawo złościć się, nie lubić kogoś, być wściekłym, smutnym, czy też ma prawo popełniać błędy. Zresztą zapraszam na stronę ,,Pamiętnika nastolatki” na Facebooku. Tam dziewczyny osobiście piszą o tym, co im się w tej serii najbardziej podoba. Od siebie mogę dodać jedynie to, że ja bardzo lubię młodzież, lubię szczerze te wszystkie dziewczyny, które czytają moją książkę. Są fantastyczne, mądre, z wyobraźnią. Mam wrażenie, że one to czują, że te moje ciepłe uczucia w ich stronę przelewają się na papier z każdym napisanym słowem. Może w tym należałoby upatrywać sukcesu.

PM: 
Publikujesz również w Stanach Zjednoczonych, Australii oraz na Białorusi. Jesteś znana na całym świecie. Znasz kod, który otwiera ludzkie serca? Kim są Twoi czytelnicy poza granicami Polski?

BA: Przeważnie Polonia. Czy znam kod, który otwiera ludzkie serca? Myślę, że w przypadku Polonii jest to pewien rodzaj tęsknoty, by poczytać w języku ojczystym, o sprawach znanych z autopsji, o miejscach, w których się bywało, by przypomnieć sobie polską mentalność. To oczywiście subiektywna opinia. Myślę, że należałoby zapytać Polonii.

PM: Piszą do Ciebie czytelnicy informując o tym jak zmieniło się ich życie po przeczytaniu książki Twojego autorstwa?

BA:
Tak, otrzymuję bardzo dużo miłych e-maili. Najbardziej lubię, te, w których dziewczyny piszą, że wcześniej nie przeczytały żadnej książki, że nie znosiły czytać, a ,,Pamiętnik nastolatki” był pierwszą książką, którą przeczytały. Czuję wówczas, że moja praca nie idzie na marne, bo wierzę, że skoro już zaczęły czytać, to sięgną także po książki innych autorów.

PM: Publikujesz w wydawnictwach katolickich, co jest niezmierną rzadkością w świecie znanych autorów. Nie obawiasz się, że zostaniesz, skategoryzowana jako katolicki pisarz. Piszesz o aniołach, o różańcu, o wierze. Wiem jak trudno jest dzisiaj pisać o sprawach duchowych, szczególnie w kontekście katolicyzmu. Jesteś przygotowana na rożnego rodzaju kąśliwe, a czasami ukryte komentarze?

BA: Nie, nie boję się zaszufladkowania. Nie spotkałam się do tej pory z kąśliwymi uwagami. Czy jestem na takie przygotowana? Nie wiem, czy w ogóle byłby sens przejmowania się takimi uwagami. Ja nie mam z tym problemu. Myślę, że problem miałyby ewentualnie osoby, którym by to przeszkadzało, ale to ich problem, nie mój. Dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to wydawnictwo katolickie, świeckie, czy jakiekolwiek inne. Przykładam wagę do współpracy. Mój wydawca jest fantastycznym człowiekiem, który szanuje moją pracę, który ma wiele fantastycznych pomysłów, nigdy mnie nie lekceważy i wiem, że zawsze mogę liczyć na niego i jego pomoc. Poza tym jest bardzo kreatywny i twórczy. Mając takie warunki, pracuje się naprawdę bardzo dobrze. Poza tym mój wydawca pozwala mi publikować w innych wydawnictwach, jeśli zechcę, bo wiadomo, że profil mojego jest jednak ograniczony. Tylko, że ja po prostu nie mam na to czasu. Pisząc o sprawach duchowych staram się przekazać dzieciom pewne wartości dotyczące wiary, wkładam w to całe serce i staram się do tego dobrze przygotować.

PM: Na podstawie „Opowiastek Familijnych” Twojego autorstwa powstały zestawy audio, służące jako pomoce dydaktyczne dla dzieci i młodzieży. Skąd czerpiesz na to wszystko pomysły?

BA: Z życia, z obserwacji, staram się być empatyczna, na ile to jest tylko możliwe. ,,Opowiastki Familijne” odniosły naprawdę wielki sukces. Do tej pory pracują na nich nauczyciele, pedagodzy i psychologowie w wielu szkołach, w całej Polsce. Powstała też praca magisterska pt: ,,Literatura dziecięca jako narzędzie kształtowania postaw”, w, której cały rozdział poświęcono wyłącznie ,,Opowiastkom Familijnym”

PM: Jesteś mocno zaangażowaną społecznie aktywistką na rzecz innych. Rozumiem to, gdyż sam przez lata działałem w podobnych stowarzyszeniach. Nie obawiasz się chwili, kiedy nadejdzie wypalenie? A może znasz sposób, jak sobie z nim radzić?

BA: Jeśli nadchodzi wypalenie dotyczące pracy społecznej, robię sobie przerwę. Oczywiście najpierw doprowadzam dane działanie do końca. Ja pracowałam głównie z dziećmi i z młodzieżą. Wolontariat daje tę możliwość, że można taką przerwę sobie zrobić w przeciwieństwie do osób, które dziećmi i młodzieżą zajmują się zawodowo. Ja angażuję się w takie działania na maxa, całym sercem, całą sobą. Nie potrafiłabym pomagać dzieciom, czy młodzieży nie będąc pewna, że chcę to robić. Jeśli więc nadchodzi moment wypalenia, potrzeba mi trochę czasu na regenerację. Gdyby jednak okazało się, że w tym czasie ktoś mnie potrzebuje, to rzucę wszystko i będę próbowała pomóc.

PM: Czytając na wikipedii o Tobie zastanawiałem się, kiedy Ty masz czas dla siebie? Piszesz, pracujesz, angażujesz się w tysiące innych spraw. Nie masz czasami ochoty, aby zwyczajnie wziąć urlop od życia?

BA: Co drugi dzień, hahahaha. Gdy jednak rzeczywiście mam trochę wolnego, to po trzech dniach jestem potwornie zmęczona......bezczynnością. ,,Nicnierobienie” mnie przytłacza. To chyba najbardziej wykańczająca ,,praca” pod słońcem.

PM: Czy rodzice, którzy byli nauczycielami mieli jakiś wpływ na Twoje zainteresowania w kierunku literackim?

BA: Odkąd skończyłam drugi rok życia wychowywał mnie ojciec – matematyk. Z mamą polonistką widywałam się bardzo rzadko, bo zamieszkała na drugim końcu Polski. Myślę jednak, że geny matki coś w całej tej sytuacji miały do powiedzenia. Natomiast w moim domu wszędzie były książki. Czytała babcia, wujek, tato. Mężczyźni czytali głównie kryminały, które porozkładane były wszędzie nawet w toalecie. Pomijając jednak kryminały, ojciec miał imponującą biblioteczkę. Babcia czytała mi codziennie przed zaśnięciem i jako całkiem małego szkraba, zapisano mnie do biblioteki. Ojciec był małomównym, bardzo spokojnym człowiekiem, ale gdy już zaczynał mówić, to opowiadał takie historie, że słuchałam z rozdziawioną buzią. Miał też w swoim życiu pewien poważny problem. Pamiętam, że kiedyś powiedział, że upora się z nim i napisze książkę. Nie zdążył, miał po kolei trzy wylewy krwi do mózgu i po latach spędzonych na wózku inwalidzkim, zmarł. Ale ja napisałam książkę i to nie jedną. Myślę, że także w jego imieniu.

PM: Gdyby nie pisanie, to…? Jest jakaś alternatywa?

BA: Nie mam pojęcia. W tej chwili nie wyobrażam sobie życia bez pisania, ale początki były trudne. Wtedy nie rozczulałam się nad sobą, tylko pracowałam gdzie się dało, by zarobić na życie, a pisałam po nocach, a czasami w pracy.
PM: Jak się pisze w naszym kraju? Trudno jest zostać pisarzem i mieć z tego satysfakcje, również finansową?

BA: Z tego, co wiem, rozmawiając z innymi ludźmi, którzy próbują debiutować, nie jest wcale tak łatwo. Ja miałam szczęście trafiając na moje wydawnictwo. Właściwie wszystko, co osiągnęłam zawdzięczam mojemu wydawcy i swojej ciężkiej pracy. Pisząc regularnie i mając grono stałych odbiorców można mieć także satysfakcję finansową.

PM:
Kim są autorzy, którymi się inspirujesz przy pisaniu?

BA: Mam swoich ulubionych autorów, ale nie mogę powiedzieć, że się nimi inspiruję. Piszę od siebie, tak jak ja czuję, jak coś postrzegam. Z polskich autorów lubię Pilcha, Gretkowską, Tokarczuk, Myśliwskiego, Marka Hłasko, Gombrowicza. Wśród zagranicznych, pierwsze nazwiska, które przychodzą mi do głowy to: Ernest Hemingway, Dan Brown, Michaił Bułhakow, Gabriel Garcia Marquez, Franz Kafka, Paulo Coelho, Eric-Emmanuel Schmitt, , Kurt Vonnegut, Wiliam Szekspir, Charles Dickens.

PM: Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego najlepszego. Czekamy na kolejne powieści, również te dla dorosłych.

BA: Ja również bardzo dziękuję za rozmowę i życzę miłego dnia Tobie, Piotrze i wszystkim czytelnikom.


Najlepsze ksiązki 2011 roku

Podsumowanie książkowych hitów, czyli konkurs „Najlepsze książki roku” – edycja 2011

„Czasami robię podsumowanie, z różnych okazji. Są w życiu takie momenty, które przypominają o tykaniu zegara i wtedy zastanawiasz się, co dalej, na przykład przy okazji urodzin czy sylwestra” pisze Janusz Leon Wiśniewski, a słowa te znakomicie oddają refleksyjny charakter podsumowań. Tym razem jednak nie do ubiegłorocznych dokonań czy przełomowych wydarzeń będziemy wracać, ale do książek, które w znaczący sposób wpłynęły na nasze życie.
Po  konkursach „Najlepsze książki na wiosnę”, „Najlepsze książki na lato”, "Najlepsze książki na jesień" oraz "Najlepsze książki na zimę" nadeszła pora na odpowiedź, które spośród nich okażą się „Najlepszymi książkami roku 2011”. Około 200 tytułów, zwycięzców kwartalnych edycji, stanęło do rywalizacji o ten zacny tytuł, a walka jest niezwykle ostra, bowiem wszystkie zgłoszone pozycje mają równe szanse, by zostać tymi „naj”!
Na stronie internetowej konkursu i plebiscytu – www.ksiazkiroku.pl – zapoznamy się ze wszystkimi tytułami stającymi w szranki i możemy oddać głos na te z nich, które w minionym roku rozśmieszyły nas do łez, pomogły przetrwać ciężkie chwile, czy też te, z którymi połączyła nas prawdziwa przyjaźń.
– Swoje typy wskazywać będzie zarówno profesjonalne jury, jak i Internauci, na których dodatkowo czekają atrakcyjne nagrody. Książkowe, oczywiście – dodaje Sławomir Krempa, redaktor naczelny wortalu literackiego Granice.pl – Nagrodą dla osoby, która najbardziej aktywnie zachęcać będzie przyjaciół do głosowania, jest wspaniały czytnik e-booków, ufundowany przez księgarnię eClicto.pl

Najlepsi patronują najlepszym
Żaden konkurs nie może oczywiście odbyć się bez patronów, szczególnie tak znakomitych. Partnerem przedsięwzięcia jest internetowa księgarnia eClicto.pl, która ufundowała e-czytnik dla tego spośród internautów, który najbardziej aktywnie zachęcał będzie znajomych do głosowania. Konkurs wpiera również Książnica Polska, za sprawą której nagrodzone książki promowane będą w sieci księgarskiej w całej Polsce, w księgarni Czytay.pl i na stronie Ksiaznica.pl Przedsięwzięciu patronują serwis DlaStudenta.pl, portal kobiet dlaLejdis.pl, portal rynku wydawniczego Wydawca.com.pl, Polski Związek Bibliotek, serwis MiastoDzieci.pl, redakcja magazynu kryminalno-fantastycznego QFant, serwisy DuzeKa.pl, FantasyBook, Granice.pl, Przykominku.com, Obliczakultury.pl, Salonkulturalny.pl, Bookznami.pl, Unreal-fantasy.pl, student.pl oraz Stowarzyszenie Sztukater i Radio PRYZMAT.

Kategorie konkursowe
Zgodnie z tradycją, celem konkursu „Najlepsze książki roku” jest nagrodzenie najlepszych książek w następujących kategoriach: najlepsza proza polska (dla sięgających gwiazd patriotów); proza obca (dla tych, którzy lubią odkrywać talenty poza granicami kraju); perły z lamusa – albumy, publikacje historyczne, biografie (i zagadki historyczne); powieści obyczajowe i romanse (bo miłość jest w życiu najważniejsza), romanse paranormalne (bo nawet wampiry mają prawo do miłości), fantasy (dla lubiących międzygalaktyczne transfery wiedzy, umiejętności i… potwory z innych planet). Żaden konkurs nie może odbyć się też bez odrobiny adrenaliny i zagadek godnych Sherlocka Holmesa, wybierzemy zatem najlepsze książki w kategorii kryminał, sensacja, thriller, a także książki dla rodziców, którzy przecież czytają nie tylko bajki na dobranoc swoim pociechom. Skoro już jesteśmy przy temacie dzieci, to one chętnie zapoznają się z pozycjami do nich adresowanymi (książki dla dzieci) i nawet, gdy będą nieco starsze, głód czytelniczy nie minie i zagłębią się w książki dla młodzieży.

Zażarta walka już się rozpoczęła, a ogłoszenie nominacji w plebiscycie „Najlepsze książki roku” nastąpi już 1 lutego 2012 r. Zapraszamy na stronę konkursową, www.ksiazkiroku.pl, gdzie można zapoznać się ze zgłoszonymi tytułami oraz oddać głos na swoich faworytów. To właśnie wśród osób głosujących zostaną rozdysponowane cenne nagrody książkowe oraz e-czytnik.



Maria Nurowska - wywiad w pytaniu na śniadaniu"

Witajcie. Wstawiam linka do ciekawego wywiadu z Marią Nurowską, dotyczącą najnowszej książki "Drzwi do piekła". Ja za parę godzin spotkam się na łamach bloga z Beatą Andrzejczuk - niezwykle popularną pisarką, autorką wielu książkowych hitów jak " Pamiętnik nastolatki". ZAPRASZAM!!!

"Puszczyk" - Jan Grzegorczyk

  Nie było mi dane czytać wcześniejszych utworów autora, ale wiele o nich słyszałem. Swoją przygodę z Janem Grzegorczykiem zacząłem od "Puszczyka" i nie żałuję. Nie zgodzę się ze twierdzeniem, iż polscy pisarze nie dorównują kunsztem literackim tym zza granicy. Pisarze z innych krajów są lepiej promowani. "Puszczyk" nie jest banalną historyjką, ale dobrze napisaną i przemyślana historia kryminalną pełną intryg i zawirowań. Głowna postać  -Stanisław Madej - odnajduje w Kościele zwłoki proboszcza. Policja stwierdza nieszczęśliwy wypadek - upadek z drabiny. Madej jest zdziwiony, że kapłan  o późnej porze pracuje na wysokościach. Był umówiony z proboszczem, celem wypożyczenia książeczki Kempisa "O naśladowaniu Chrystusa". Od tego się zaczyna. Dalej jest coraz ciekawiej, coraz więcej się dzieje i pojawiają się nowe postacie i okoliczności. Czy ktoś zabija?  Ja po prostu odpłynąłem. Porwał mnie nurt kolejnych stron. Trafiłem na pisarza, który totalnie do mnie przemawia każdym słowem.

  "Puszczyk" to nie tylko kryminał, to również historia miłosna o potrzebie wyboru między dwiema kobietami. Autor nie szczędzi czytelnikowi potężniej dawki humoru, co podwyższa wartości książki. Musze przyznać, że Grzegorczyk pieczołowicie zadbał o opis detali przedmiotów, co doskonale   pomaga czytelnikowi w głębszym zaangażowaniu się w lekturę. Grzegorczyk zafundował czytelnikom literaturę na poziomie światowym, bawiąc się luźno konwencjami. Doskonale wykreowane postacie i miejsca. Z przyjemnością sięgnę po inne książki tego autora. Serdecznie polecam


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu


"Tam gdzie ty" - Jodi Picoult

  Nie mogło być inaczej. Na kolejne powieści tej autorki czekam z dużym zniecierpliwieniem, a kiedy czytam jej książki nie interesuje mnie że mam coś do zrobienia, nie widzę jak pada śnieg i że w pokoju trzeba podkręcić temperaturę. Ja po prostu chłonę każda stronę. każde słowo jest dla mnie ważne, gdyż nie ma w jej historiach żadnego zbędnego słowa. "Tam gdzie ty" to książka o ludzkich wyborach, które często są niezmiernie trudne. W tym wypadku poznajemy Maxa i Zoe - małżeństwo, które się rozpada po stracie dziecka przez kobietę. Max odnajduje ukojenie w kościele, a Zoe odkrywa że jest lesbijką. Wchodzi w formalny związek z kobietą. Małżeństwo jest potępiane przez społeczność, ale kobiety postanawiają być razem na dobre i na złe. Do pełni szczęścia potrzebuje jednego - własnego dziecka. Zoe przypomina sobie, że przecież ciągle są trzy zamrożone zarodki. Rozpoczyna się batalia sądowa o prawo do spełnienia marzeń. po drugiej strony Batalii stoi Max wraz z bratem i jego zona. To właśnie im obiecał drogę do tego szczęścia. 
  Bardzo mi się podoba pomysł dopuszczenia do głosu każdego bohatera. każda postać opowiada swoja wersję, co jest dla książki wręcz genialne. Picoult operuje fachową terminologia medyczną, którą podaje czytelnikowi w sposób prosty do zrozumienia. Doskonale jest widoczne, że przygotowała się pod każdym kątem. jak zwykle zachwyciła mnie i ciesze się, że mogę sięgać po jej książki. Warto sięgnąć po "Tam gdzie ty". Picoult jak zwykle pisze o trudnych tematach z wrodzonym sobie wdziękiem damy. Polecam każdemu. 

Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu 


Wywiad z Małogorzatą Kursa

Piter Murphy: Witaj Gosiu. Dziękuję za przyjęcie zaproszenia do rozmowy. Staram się zapraszać ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Do naszej rozmowy życzysz sobie kawę, czy tez herbatkę?

Małgorzata J. Kursa:
Herbatkę. Jestem jednokawowcem, bo moje ciśnienie nie lubi inaczej.

PM: Jesteś autorką paru poczytnych książek, które wywołują uśmiech na twarzy. Uwielbiasz bawić ludzi? Masz duże poczucie humoru?

MK: Mogłabym jeszcze wkurzać, ale inni robią to lepiej. Doszłam po prostu do wniosku, że śmiech daje więcej przyjemności niż płacz, więc czemu nie? Poczucie humoru mam, owszem. Nie wiem, czy duże, ale z pewnością nie całkiem normalne. Często śmieszą mnie rzeczy, na które inni nie zwróciliby uwagi. Pewnie mam jakiś defekt w genach.

PM: W jakich okolicznościach rozpoczęła się Twoja przygoda z pisarstwem? Pisanie jest trudną dyscypliną?

MK: Pisałam chyba od zawsze. Za moich młodych lat sztuka epistolografii miała się całkiem nieźle, więc pisywałam przeraźliwie długie listy. W podstawówce zaczęłam pisać kryminał, ale od razu na pierwszych stronach zamordowałam bohaterkę i zabrakło mi weny na ciąg dalszy. Pisywałam też wiersze. Na szczęście dopadłam poezji przez duże „P” i szybko mi przeszło. Przez rok współpracowałam z miejską gazetką, gdzie miałam własny kącik. Nigdy bym nie zabrała się za większe pisanie, gdyby nie moje Dziecko, które nauczyło mamunię korzystać z komputera. Więc pisałam sobie do szuflady, szczęśliwa jak dżdżowniczka po deszczu, a sterty papierów rosły powoli i w końcu zaczęłam je przeglądać. A potem wysyłać. Bez specjalnej nadziei, że coś z tego będzie. Byłam bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że tak. Nie traktuję pisania jak dyscypliny, tylko jak rozrywkę. Jeśli ja się przy nim dobrze bawię, to mam nadzieję, że czytelnicy też.

PM: Parę dni temu powiedziałaś mi w prywatnej rozmowie, że nie czujesz się pisarką. Co się musi wydarzyć, aby to się zmieniło?

MK:
No, pewnie, że się nie czuję. I nic tego nie zmieni. Ja jestem stare pokolenie, wychowałam się na klasyce. To byli majstrowie… Kurczę, już nie mogę powiedzieć, że jestem taki sobie gryzipiórek, bo to archaizm. Może gryzimyszka?

PM: Do swoich tekstów podchodzisz emocjonalnie? Skąd czerpiesz pomysły do ich pisania?

MK: Wiesz, jakie to trudne pytanie? To trochę jak z tym Dobromirem z dobranocki – kuleczka podskoczy i jest pomysł. A zaraz potem meldują się przede mną postacie i robią swoje. Ja to tylko opisuję. Mam ogólny zarys, ale nigdy do końca nie wiem, co one sobie wymyślą. Pewnie, że podchodzę emocjonalnie. Przy pisaniu ostatniej książki chichotałam jak półgłówek, aż Kropka patrzyła na mnie z dezaprobatą.

PM: Jak się rozpoczęła Twoja kariera (wiem że nie lubisz tego słowa)? Tak czy inaczej coraz więcej osób czyta Twoje książki i je recenzuje.

MK:
Jasne, że nie lubię. Kariera kojarzy mi się z drabiną, a z niej się łatwo spada. Jeśli ja potrafię zlecieć z niziutkiego stołeczka, to co mówić o wysokościach… Jak się zaczęło? Wygrzebałam z szuflady „Babską misję”, siadłam przy komputerze i zaczęłam wysyłać na wszelkie dostępne mi adresy. Odezwał się Grasshopper (który mi zresztą potem nie zapłacił za całość), a po nim PROZAMI. Grasshopper był pierwszy i to z nimi podpisałam umowę, ale „Tajemnicę Sosnowego Dworku” wysłałam już tylko do PROZAMI.

PM: Dużo czytam, ale nie natknąłem się jeszcze na mężczyznę, który pisze z dużą dawką humoru.   Kobiety mają to w genach? Nie jesteś pierwszą, która pisze tak zabawnie.

MK:
Pierwsza i największa jest Joanna Chmielewska. Nie wiem, czy akurat kobiety mają to w genach (może jesteśmy większe śmieszki), ale moje poczucie humoru kształtowała właśnie ta mistrzyni. Uważam się nawet za kombatantkę, bo za „Wszystko czerwone” wyleciałam za drzwi. Zapomniałam, że czytam w czasie lekcji i parsknęłam na cały głos. Mężczyźni podobno inaczej odbierają świat. Jestem skłonna się z tym zgodzić.

PM:
Małgorzata prywatnie jest osobą z dużą dawką humoru i dystansem do siebie?

MK:
Małgorzata prywatnie jest typowym Bliźniakiem – nigdy nie wiadomo, który kawałek akurat łeb wystawi. Bluźnię do telewizora, wrzeszczę na rodzinę, kiedy usiłuje o mnie dbać, uciekam natychmiast, gdy na horyzoncie pojawia się głupota i chamstwo. Z drugiej strony tę samą rodzinę kocham nieprzytomnie, ryczę jak zarzynane cielę, oglądając niektóre filmy i nie jestem do końca pewna, czy to światło w lodówce naprawdę gaśnie, kiedy ją zamykam. Chyba jestem trochę dziwna.

PM: Niedawno wysłałaś do wydawnictwa kolejną książkę. O czym tym razem przeczytamy i kiedy możemy się jej spodziewać w księgarniach?

MK: W marcu wyjdzie w nowej serii i z nową okładką „Tajemnica Sosnowego Dworku”. Na pewno jeszcze w tym roku wyjdzie „Ekologiczna zemsta”, ale nie wiem dokładnie, kiedy, bo czekam na umowę. O czym tym razem? O dwóch przyjaciółkach, które rozczarowane ślamazarną działalnością organów ścigania biorą sprawy w swoje ręce i po swojemu wymierzają sprawiedliwość.

PM: Gosiu. Pisujesz regularnie?  Potrzebujesz do tego spokoju i stałej pory, czy kradniesz czas na kolejne strony? Masz dzienny minimalny limit pisania?

MK: Czego Ty wymagasz od Bliźniaka? Regularnie to ja karmię rodzinę (kiedy akurat przebywa w domu) i Kropkę. Piszę wtedy, kiedy mnie pcha. Ostatnio jakoś przestało i jestem zła. Ale to może dlatego, że „Ekologiczną zemstę” pisałam przez siedem miesięcy.

PM: Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że pisanie uzależnia? Małgorzata Kursa pisze dla sławy, pieniędzy, a może są inne przesłanki?

MK: Zgodzę się, czemu nie. Coś się pałęta po łepetynie i czujesz przymus, żeby to zapisać. Małgorzata Kursa pisze, bo ma już dość tych skwaśniałych, nadętych pyszczków wyglądających z telewizora, a śmiech jest najlepszą bronią. Nie będę hipokrytką i powiem uczciwie, że pieniądze też mają swój urok. Miliony to nie są, ale przyjemność sprawiają. A sława? Rany boskie, co to za stwór?

PM: Byłabyś w stanie napisać horror, lub powieść obyczajową?

MK: Typową powieść obyczajową chyba nie. Znam swoje możliwości i obawiam się, że od razu poleciałabym w banały. To, co w życiu brzmi prawdziwie, na papierze już niekoniecznie. Horror jak najbardziej. Wystarczyłoby spisywać na bieżąco to, co się dzieje w sejmie. Ale mogłabym napisać melodramat. Ja bym szlochała, pisząc, a czytelnicy ryczeliby ze śmiechu, czytając.

PM: Ile czasu zajmuje Ci pisanie jednej książki? Ktoś ją czyta przed wysłaniem do wydawnictwa?

MK:
Różnie. Ostatnią pisałam przez siedem miesięcy. „Teściową” chyba krócej. Jestem wyrodną matką, bo przed wysłaniem zmuszam do czytania moje Dziecko. Potem jeszcze kłócimy się o przecinki i pojedyncze słowa. Jeśli bardzo narozrabiam, staram się to odrobić kulinarnie.

PM: Dziękuję za rozmowę. Życzę kolejnych sukcesów na niwie prywatnej i literackich. Życzę samych bestsellerów.  

MK: Na niwie prywatnej popieram. Mogę trochę zmodyfikować resztę? To poproszę tak: won z wodą sodową i innymi głupotami; trzymaj poziom, kochana, i pisz, dopóki potrafisz wywołać uśmiech. Dzięki.


"Czekając na Lolumba" - Thomas Trofimuk

  "Czekając na Kolumba" jest opowieścią o człowieku, który trafia do szpitala psychiatrycznego w Sewilli. Uparcie twierdzi że jest Kolumbem. Pacjentem opiekuje się doktor Fuentes, oraz pielęgniarka Consuela. Siostra szybko ulega wpływowi przystojnego pacjenta i rodzi się między nimi romans. Okazuje się, że tropem Kolumba podąża agent Interpolu. Kim naprawdę jest Kolumb? Jakie nosi w sobie tajemnice? Bohater funkcjonuje w dwóch światach. Bardzo dobre ujęcie tematu i udana próba ujęcia funkcjonowania osoby z rozwiniętą chorobą psychiczną.

  Mnie najbardziej zadziwiła scena, w której Kolumb dostaje telefon do reki i rozmawia z królową, prosząc aby potwierdziła jego tożsamość. W trakcie trzeba być bardzo skupionym, aby nie pogubić się w opowiadaniu historii podróżnika. Musze przyznać, że opowieść mnie wciągnęła. Autor doskonale odwzorowuje znane szczegóły z życia Kolumba. Czy Kolumb który posługuje się przedmiotami z XX wieku może kogoś przekonać co do swojej osoby? Tempo akcji może nie jest zawrotne, ale autor wynagradza nam to w inny sposób. Ciekawy pomysł, konstrukcja i dobrze napisane dialogi sprawiają, że serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. 

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu


Blogerzy ksiązki piszą

 O akcji "Blogerzy książki piszą" dowiedziałem się zupełnie przypadkowo. Ale sam pomysł na napisanie opowiadania wydał mi się pomysłem godnym uwagi. Nie sposób było nie skorzystać. Mój tekst powstał w niecałą godzinę. Należę do tej starej szkoły, gdzie się pisze co szara komórka na myśl przyniesie i się to pisze. Gorzej, gdy się szybciej myśli, niż pisze. Moja szkoła (niestety) nie przewiduje czytania po sobie i poprawiania tekstów. Nie znoszę czytać utworów własnych. Szkoda, wiele na tym tracę. Ale niestety tak już mam. Wiem, że to złe przyzwyczajenie i muszę je w końcu zmienić. Chyba kiedyś się uda, mniej więcej w okolicach dziewięćdziesiątego roku życia, kiedy nie będę odpoczywał po każdym kliknięciu na klawiaturze. Tak czy inaczej, napisałem do organizatorki i zostałem przyjęty. Mój tekst "Powrót ojca" traktuje o...sami przeczytacie, jak zechcecie. 

  Gratuluję pomysłu pomysłodawczyniom. To bardzo dobra idea. Ja sam widzę, czytając Wasze recenzje że macie duży potencjał w sobie. Wielu z Was może zostać polską Jodi Picoult, albo Nicolasem Sparksem. Ale do tego trzeba jeszcze coś...wiary w swoje możliwości, odporności na krytykę i ciężkiej pracy. A nie ma nic piękniejszego, niż zobaczenie w księgarni swojej książki. Ja coś o tym wiem. Pisanie, to ciężka praca, ale kiedy otrzymuje się list w stylu..."czytając pana książkę, odnalazłam tam siebie i bardzo mi to pomogło..." ma się wrażenie spełnionego obowiązku. To najlepsza nagroda dla autora. Poniżej przesyłam linki prowadzące do "akcji". Serdecznie zapraszam do zapoznania się z nimi.

 http://krainaczytania.blox.pl/2011/12/Blogerzy-ksiazki-pisza-1.html

 http://krainaczytania.blox.pl/2011/12/Blogerzy-ksiazki-pisza-ogloszenie-2.html

 http://krainaczytania.blox.pl/2011/12/Blogerzy-Ksiazki-Pisza-8211-mamy-nowe-logo.html

 http://krainaczytania.blox.pl/2012/01/Blogerzy-Ksiazki-Pisza-patroni-medialni.html

http://krainaczytania.blox.pl/2012/01/Blogerzy-Ksiazki-Pisza-8211-spot-reklamowy.html


Zagubiony wywiad

  Przyznaję się bez bicia. Moja obsługa komputera pozostawia wiele do życzenia, szczególnie gdy chodzi o internet. Wstyd się przyznać. Wiem...ale tym sposobem dokonałem odkrycia, zupełnie przypadkowo. Dzisiaj  zmieniałem ustawienia i zniknął mój ostatni wywiad z Marcinem Brzostowskim. Odkrył to Marcin, który napisał do mnie w tej sprawie...Ratunkiem pozostał dobry wujek z Ameryki o imieniu Google. O portalu Allerte słyszałem dawno, ale nie miałem pojęcia że są tam zamieszczane moje teksty. Nawiasem mówiąc, a raczej pisząc, nie tylko moje teksty. Nie mam o to pretensji (broń Boże), ale gdyby mnie zapytano o zgodę, byłoby mi miło. Tak czy inaczej w tym miejscu znajduje się link do mojej rozmowy z autorem z 13 stycznia. Swoją drogą jest mi niezmiernie miło, że ktoś to publikuje na takim szacownym portalu. Dziękuję tej osobie. 

 Dzisiaj otrzymałem siedem książek do czytania i zrecenzowania. Często mam dylemat -  czytać czy pisać? Robię jedno i drugie. Z pisaniem się nie spieszę. Zakładałem, że pisanie drugiej książki zakończę do końca miesiąca, ale teraz widzę że raczej przeceniasz swoje możliwości. Wynika to z faktu, że zmieniłem fabułę, dopisuję nowe wątki, a parę usunąłem. Zgodnie z sugestiami czytelników, tym razem będę poszukiwał papierowego wydawcy. Wierzę, że się uda. Zresztą, przy pierwszej książce miałem idee ochrony drzew i wiarę w to, że ludzie czytają e-booki. Dostaję wiele sygnałów typu...Chętnie bym przeczytał(a), ale na papierze. 

  W najbliższy piątek spotkamy się z Małgorzatą Kursą. Porozmawiamy o książkach, ale nie tylko o nich. W najbliższym czasie przewiduję zorganizowanie dużego konkursu. Do wygrania będą audiobooki. 

  Teraz wracam do uprawiania swojej grafomanii. Tytułu, póki co jeszcze nie mam. A może czytelnicy mi w tym pomogą? Może z tytułem będzie związany mój drugi konkurs?


"Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów" - Tomek Michniewicz

  Z wielu wad, które posiadam jedna jest szczególnie denerwująca. Ulegam reklamom i recenzjom które piszą blogerzy. O tej pozycji przeczytałem wiele dobrego, a jako że ja sam lubię tego typu tematykę, więc skorzystałem z okazji. Miałem do wyboru - otrzymać książkę za darmo do recenzji. Była też druga możliwość, jaką odkryłem - zakup bezpośrednio w Wydawnictwie z autografem autora. Nie miałem wątpliwość, co wybrać. Autografy traktuję jak relikwie. Książka dotarła szybko, a ja zabrałem się za jej czytanie.

   Pierwszymi plusem jest doskonały papier. Do tego mnogość zdjęć, każde dobrze opisane i znajdujące się w odpowiednim miejscu, na odpowiedniej stronie, dopasowane do czytanych rozdziałów. Kolejna sprawa dotyczy zawartości tekstu. Ciesze się, że autor oprócz fotoreportaży i swoich opowieści umieszcza również ciekawe dialogi. Trzeba przyznać, że autor wiele zobaczył, wiele przeżył i potrafił to sprzedać w szalenie interesującym reportażu drogi. Tytuł wskazuje nam, że książka traktuje o poszukiwaczach skarbów. Ale czy tylko? Rzecz jasna jest więcej interesujących historii. Tomek Michniewicz daje nam się poznać jako osoba wrażliwa i stająca po stronie zwierząt, szczególnie tych zagrożonych całkowitym zaginięciem. Pokazuje, jak w Afryce działa kłusownictwo i nielegalna sprzedaż kości słoniowej. 

  Serdecznie polecam każdemu bez względu na wiek i zainteresowania. Język porywa, a tematyka daje  myślenia. Autor został obdarowany bardzo plastycznym językiem, co bardzo pomaga w czasie pisania tekstów.

"Teściową oddam od zaraz" - Małgorzata J. Kursa

  Ile ja w życiu słyszałem dowcipów o teściowych? Zbyt wiele, ale sam nie mam głowy do ich zapamiętywania. Kiedy nadarzyła się okazja do przeczytania kolejnej książki o teściowej, nie potrafiłem sobie odmówić. A po przeczytaniu zapewnienia na tylnej okładce "UWAGA! TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA WIECZNIE NIEZADOWOLONYCH PONURAKÓW!" wiedziałem, że inaczej być nie może. Poszukiwałem książki lekkiej, przy której wypocznę i będę się dobrze bawił. Książka liczy sobie ponad 200 stron, ale ile w niej przewrotnej treści? Historia zaczyna się niewinnie - Izabela Łęcka wie, jak teściowa potrafi zajść za skórę. Wraz z przyjaciółką obmyślają plan pozbycia się teściowej. Zaczyna się...każda kolejna strona to zwrot akcji, kolejne niespodziewane zawirowania i duże dawki śmiechu. Tego właśnie potrzebowałem. Ja po prostu uwielbiam komedie pomyłek i intrygi, a jak do tego jest dodany wątek sensacyjny to już mnie autor(ka) ma w garści.   Autorka doskonale przedstawia postacie, są one wyraziste, a dialogi są bardzo dobrze napisane. Ogólnie jest lekko i zabawnie. Ja sam nie byłbym sobą, gdybym w jakiś sposób nie poznał autorki. Udało się. Książkę przeczytałem, polecam, a sobie zadaję pytanie - dlaczego mężczyźni nie potrafią pisać zabawnych ksiązek? Małgorzata  J. Kursa wchodzi na moją listę ulubionych pisarzy. Polecam. Z autorką spotkam(y) się na stronach mojego bloga już w najbliższy piątek tj. 20 stycznia. Serdecznie zapraszam w imieniu Autorki, oraz swoim.

Za egzemplarz dziękuję Pani Sylwii 
z Wydawnictwa

 

"Podpalę wasze serca" - Marcin Brzostowski

  Bałem się jak nie powiem co, sięgając po tę książkę. Książka od pewnego czasu jest w sieci bestsellerem, a ja się obawiam takowych książek. Przykładem może być "Drwal" Witkowskiego, który do mnie zupełnie nie trafił. Musze przyznać, że jest tutaj coś z Witkowskiego, ale tekst Brzostowskiego jest o niebo lepszy i jak dola mnie dojrzalszy, chociaż objętościowo znacznie mniejszy.  Wiedziałem, że muszę się zmierzyć z literaturą, za którą raczej nie przepadam i której często po prostu nie rozumiem.  Bałem się humoru jaki mi zaserwuje autor. Zastanawiałem się, czy będzie mieścił się w moich ramach, a nie są one zbyt pojemne. Poznajemy głównego bohatera w momencie, kiedy jego życie jest "na zakręcie". Czterdziestolatek przeżywa coś w rodzaju kryzysu wieku średniego. Nie ma  w życiu lekko. To opowieść o ważnych sprawach, podana w sposób ironiczny, prześmiewczy i zabawny. Podziwiam autora za lekkość słowa,  z jaką przeprowadza czytelnika. Do książeczki trzeba podejść z pewnym dystansem i czytać ją w stanie permanentnego spokoju. Wszyscy, którzy pokochali "dzień świra", pokochają również "Podpalę wasze serca". To nie jest książka dla malkontentów, ale dla wszystkich, którzy oprócz ironii cenią sobie również szczyptę inteligencji w historii. Po prostu, trzeba myśleć, aby odpowiednie trybiki zaskoczyły.

  Jutro rano tj. piątek 13 stycznia 2012 
zapraszam 
na rozmowę na łamach bloga 
z autorem Marcinem Brzostowskim. 
Oj, będzie się działo.

Audycja radiowa

Audycja w Polskim Radio o fenomenie powieści Carlosa Ruiza Zafona

Gościem programu będzie Carlos Marrodan Casas (11.01)





Zapraszamy do wysłuchania audycji dziś 11.01.2012
w Polskim Radio Program II
o godzinie 21.30

Zakładka literacka pod hasłem "o książce, która zmienia człowieka", o fenomenie książek Zafona, rozmowa z Carlosem Marrodanem Casasem





Zaproszenia

  Powoli "wybudzam się" z letargu i chcę przywrócić temu miejscu dawny charakter. Wróciłem do czytania, do pisania i prowadzenia bloga. W związku z tym mam przyjemność zaprosić drogich czytelników do spotkań na moim blogu z dwiema nietuzinkowymi osobami. Są to autorzy, którzy mają zupełnie inny styl pisania i balansują w zupełnie innych "literackich światach". Tradycyjnie nasz rozmowy z pisarzami będą zamieszczane w piątki.

  W najbliższy piątek porozmawiam z Marcinem Brzostowskim - pisarzem i poetą, autorem między innymi takich tytułów jak: "Podpalę wasze serca", "Radio "Miłość" nadaje", "Pozytywnie nieobliczalni" i innych.

  Dwudziestego stycznia zapraszam na rozmowę przy kawie Małgorzatę J. Kursa - autorkę takich książek jak :"Najlepsze jest najbliżej", "Tajemnica sosnowego dworku", a  także  "Teściową oddam od zaraz".

"Drwal" - Michał Witkowski

  Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z prozą Michała Witkowskiego. Czytałem recenzje innych książek tego autora i zbiorów opowiadań, ale sam jakoś nigdy wcześniej nie zabiegałem o zapoznanie się z utworami tego, bądź co bądź popularnego pisarza, którego książki są tłumaczone na wiele języków. Po wielu pozytywnych recenzjach na temat  "Drwala"  sam po niego sięgnąłem. Chyba bardziej z ciekawości, niż z potrzeby serca. Byłem ciekaw, czy Witkowski porwie mnie i ruszę ku jego "uwielbieniu", jak wielu innych czytelników wcześniej. Zakupiłem wstążkę w Empiku i od razu zabrałem się za czytanie. Rozdziały nie są długie. O czym traktuje ta opowieść? No cóż...poniżej zamieszczam filmik, w  którym autor o tym opowiada. Teraz moje odczucia. Niestety - Witkowski mnie nie porwał swoją opowieścią i po poprzednie (oraz przyszłe) raczej nie sięgnę. Czytałem, analizowałem i chyba niewiele z tego rozumiałem. Musiałem wrażenie, że grzęznę w papce niemocy autora, który gdzieś się zakopał i nie za bardzo wie, jak się z tego wydostać. Nie podobają mi się wulgaryzmy, nie podoba mi się chaos w tej książce. Czy pisarz w XXI wieku nie może pisać pięknym językiem ojczystym, czyli polskim? Może ja jestem staroświecki i nie idę z duchem czasu? Przepraszam - ja tego nie kupuję. Ale są również plusy. Widać lekkość, z jaką autor włada piórem. Książka sama w sobie jest ciekawa, ale nie mieści się w moich zainteresowaniach. Na facebooku Michał Witkowski się koronował. Pytanie na co? Króla współczesnych pisarzy, czy też króla własnego państewka poddanych fanów? Na koniec mam pytanie do czytelników. Czy w XXI wielu uznane książki (te nagradzane) prawie zawsze muszą szokować i balansować na krawędzi dobrego smaku? Witkowski jest uznany i ceniony. Ja zapoznałem się z "Drwalem" i mnie to wystarczy. Każdy ma swój gust, również czytelniczy. Mój jest właśnie taki. Książka mnie nie porwała.


Restart

 Początek kolejnego roku spowodował zastój w życiu blogowym, jak też w czytaniu i własnej książce. Zastanawiam się, czy nie zacząć pisać tej historii od początku, z drugiej strony mam tyle napisanego materiału, że nie mam ochoty startować od zera. Ogólnie marazm i zmęczenie. Każdego dnia budzę się z myślą "...dzisiaj coś napiszę", "...dzisiaj pójdę na siłownię". Kończy się na postanowieniach. Aktualnie czytam "Drwala" Witkowskiego. Kawał ciekawej literatury. Ma ten człowiek polot i łatwość pisania wyssaną z mlekiem matki. Martwi mnie, że nie zaglądam na Wasze blogi, nie otrzymuję również książek od wydawnictw. Nastała cisza i spokój. Chyba jestem zbyt zmęczony wszystkim, co się wokoło mnie dzieje. Obiecuję, że za krótki czas się pozbieram i zacznę regularnie u Was bywać. Mam ochotę przespać zimę, obudzić się na wiosnę, kiedy będzie słońce i ciepło. Tego mi brakuje. Z innej beczki - czytał ktoś "Następny do raju" autorstwa Marka Hłasko?

"Niebieski ptak" - Piotr Wojasz

 Kiedy czytałem pozytywne recenzje "Niebieskiego ptaka", wiedziałem że muszę po te książkę szybko sięgnąć. Sam urodziłem się w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, ale moje doświadczenia i obserwacje dotyczące tamtych czasów długo mieściły się w promieniu paru kilometrów od miejsca zamieszkania. Oczywiście doskonale pamiętam PEWEX-y , pamiętam różne absurdy z tamtych czasów, ale chciałem przeczytać coś nowego, czego nie mogłem w tamtych czasach poznać. Dzięki "Niebieskiemu ptakowi" poznałem. Prawie cudem jest fakt, że książkę  przeczytałem do końca. Jestem chyba pierwszą osobą, która po przeczytaniu tej książki czuje duży niesmak i rozczarowanie.  Autor opisuje nam swoje życie, niestety nie szczędząc nam pikantnych szczegółów ze swojego bujnego, erotycznego życia. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego opisuje swoje kontakty seksualne i podboje swoich "kolegów". Chyba nie jestem zbyt nowoczesny i nie dojrzałem do takowej literatury, ale chciałem napisać zgodnie z własnymi odczuciami. Inna sprawa, że rodzi się pytani dlaczego ta książka powstała? Autor chce pokazać w ten sposób jakim był dobrym kochankiem? Oczywiście, że są również opisane sytuacje z codzienności pana Piotra i na te "perełki" czekałem. Ale ile jest stron, na których nie czytałem o kolejnej upojnej nocy, albo kolejnych wojażach z kobietami lekkich obyczajów? Autor nie szczędzi nam szczegółów swoich znajomości z paniami różnego pokroju społecznego. Ogólnie książka niestety niezmiernie mnie rozczarowała. Spodziewałem się ciekawych historii z  życia, liczyłem na dużą dawkę humoru. Niestety, otrzymałem  "potrawę", po której nabawiłem się niestrawności. Jest tam ujętych kilka ciekawych historii, ale prawie każda jest tłem do opowiadania kolejnych scen relacji damsko -męskich. Ale ogólnie jak dla mnie opisywanie erotycznych podbojów w takim poważnym temacie jest chybione. Zastanawiałem się, czy mogę napisać coś pozytywnego o tej książce. Z przykrością stwierdzam, ze niewiele znalazłem tam treści, które mnie porwały. Moje wyobrażenie o "tamtych czasach" jest zupełnie inne i wole pielęgnować swoje wspomnienia. Może one są skromne, ale są moje i jakże różniące się od tych, które czytałem. Za jedno podziwiam autora. Podziwiam go za fakt bycia na tyle odważnym, aby zdobyć się na opisanie swojego zycia z rożnych perspektyw, nawet jako pan do towarzystwa dla starszych, bogatych pań. Ale we mnie rodzi się kolejne pytanie? Co jest tego celem? Mam bić pokłony? A może autor napisał te wspomnienia z nudów. Osobiście uważam, że powinien je umieścić na blogu i to zabezpieczonym hasłem, aby jakieś dziecko tego nie czytało. Niestety, z czystym sumieniem NIE polecam tej książki. Nie pójdę za tłumem i nie będę gloryfikował tego, co przeczytałem. Już dawno żadna książka nie wywołała we mnie tylu negatywnych emocji. Jednocześnie szanuję zdanie tych, którzy się rozpływają nad "Niebieskim ptakiem". Każdy z nas ma prawo do własnego spojrzenia na książkę. Moja zdecydowanie się różni od większości.

Złote zakładki

  Dzisiaj na facebooku znalazłem linka do filmiku wręczenia  Złotych Zakładek. Ciszę się, że takie imprezy powstają, że są ludzie którzy się tam pojawiają, biorą w tym przedsięwzięciu udział. Ja sobie życzę, aby takowych imprez było coraz więcej, a czytanie się rozwijało mimo coraz większych cen książek.  Ja wraz z pierwszym dniem nowego rokiem postanowiłem, że w roku 2012 napisze minimum trzy książki. Osobiście uważam, że na blogach jest wiele osób które mają doskonały styl pisania i powinni sami uwierzyć w siebie i spróbować odnaleźć się po drugiej stronie - jako osoba pisząca. To naprawdę niezwykła, chociaż ciężka praca. Wystarczy zamknąć oczy, wsłuchać się w swoje serce i wysłuchać w ciszy historii, jaką to serduszko nam wybije. A potem przelać na papier. Apeluję do Was - chociaż spróbujcie. To niesamowita przygoda. Poniżej zamieszczam link do filmiku, który "pożyczyłem" z facebookowego profilu.





Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...