Jak dobrze wyglądać po 40 - Krzysztof Ibisz

   Do recenzji trafiła mi się książka inna niż wszystkie. Książka napisana przez mężczyznę znanego z telewizji, prowadzącego wiele programów. Gdy ją dostałem do recenzji pojawiło się w mojej głowie pytanie czy znajdę w książce odpowiedź dlaczego ją napisał? Jeżeli ktoś spodziewa się ckliwych wyznań o karierze i życiu osobistym to się rozczaruje. Książka skierowana głownie dla mężczyzn "na zakręcie", czyli w okolicach czterdziestego roku życia.  Oczywiście przeczytać ją może każdy, ale Krzysztof Ibisz stawia na świeczniku swoje ćwiczenia i swoje wysportowane ciało. O czym więc jest ta książka? Głównie składa się z opisu ćwiczeń, wielu rad dotyczących zdrowego i dobrego odżywania, zalecanych badań które i w jakich odstępach czasu musimy wykonywać, aby być pewni swojego zdrowia. Ibisz opisuje wszystko z własnego doświadczenia, co jest dodatkowym atutem aby się zapoznać z książką. Dieta, styl życia i ćwiczenia  a oprócz tego wiele zdjęć z siłowni na której Krzysztof Ibisz regularnie ćwiczy. Kawałek męskiej, dobrej literatury którą polecam wszystkim entuzjastom sportów siłowych oraz tym dla których zdrowie jest ważne.

  Książkę otrzymałem od wydawnictwa G + J za co serdecznie dziękuję

Maciejka - Natalia Rogińska

   Zobaczyłem że książka jest reklamowana jako lekka i przyjemna, ale spotkałem się również z odmiennymi komentarzami. Zaciekawiło mnie to, dlatego napisałem do Wydawnictwa Prószyński i Spółka o możliwość jej zrecenzowania. Jak zwykle nie było problemu. Po paru dniach książka znalazła się na moim biurku.

  Czytaliście "Dziennik Bridget Jones"? Mnie właśnie z tą książka kojarzy się "Maciejka". Główna bohaterka to Karolina, jest pielęgniarką , ma trzydzieści siedem lat i raczej nie żyje w celibacie, ale jednocześnie marzy o prawdziwym związku. Ciągle zakochana w Macieju - promotorze pracy magisterskiej - aktualnym ministrze zdrowia wplątuje się w kolejne szalone przygody, które autorka opisuje z dużą dawką humoru. W książce dzieje się wiele, ale jak dla mnie najlepszym atutem jest to że jest przyprawiona pewną dawką czegoś na granicy pieprzyku, ale jednak ciągle mieszczącej się w tak zwanych ramach. Osobiście lubię humor tego typu, ale może to wynikać również z tego że jestem osobnikiem płci męskiej, a mężczyźni inaczej patrzą na pewne sprawy.

  Gdy czytałem uśmiech nie schodził z mojej twarzy, być może dlatego że uwielbiam humor tego rodzaju. Jest widoczne że autorka podchodzi z dystansem do siebie samej i do życia. W końcu jest psychologiem i lekarzem, wiec ma dużą wiedzę o ludziach i ich zachowaniach społecznych. Bardzo podoba mi się opis relacji z Patrycją z którą jest spokrewniona i opisy z bloga który ciotka Karolina odkryła przypadkowo i wie o kolejnych wpisach swojej chrześnicy. Lekka, przyjemna w czytaniu książka która może wnieść wiele słońca na ten czas, o ile ma się zdrowy dystans do tego co się czyta. Dla mnie to był wspaniały relaks. Pisarkę wpisuję na listę ulubionych.

   "Maciejka" jest pierwszą książką tej autorki którą czytałem. Jeżeli inne są również dobre to muszę je przeczytać. Wspaniała lektura na długi weekend. Serdecznie polecam każdemu, kto lubi się pośmiać i odpocząć przy lekkiej lekturze.

 Książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i Spółka. Dziękuję serdecznie

Zaskoczony radością - C.S. Lewis

    Przyznam się bez bicia że nie czytałem nigdy wcześniej żadnej książki tego autora, oczywiście pomijając "Opowieści z Narnii" czy "Lew, czarownica i stara szafa". Ale ta książka  w jakiś sposób mnie przyciągała. Dobrotliwa twarz uśmiechającego się mężczyzny na okładce z  tłem zgniłej zieleni jakoś dziwnie budziła we mnie zaufanie. A tak naprawdę nie wiedziałem czego mogę się po tej książce spodziewać. Postanowiłem ją zdobyć i dać jej szansę.

  Książkę czytałem po kawałku przez blisko tydzień, delektując się każdym zdaniem tego inteligentnego autora. A o czym pisze? Na początku już zaznacza iż nie jest to autobiografia, ale ja bym w tej kwestii dyskutował. Jak więc można nazwać duży odcinek swojego życia opisany z detalami i refleksjami? Autor pisze że ta książka jest po części odpowiedzią na to jak z bycia ateistą stał się chrześcijaninem. Mnie zaskoczył styl jakim pisze autor i czasami zbyt intymne szczegóły ze swojego młodzieńczego życia. W pewnych chwilach miałem wrażenie że autor szuka usprawiedliwienia i chce nas czytelników za wszelką cenę ochronić przez te opisy przed złem jakie czai się za każdym rogiem. A jak jest naprawdę? Od początku jest uczciwy względem czytelnika. Już na wstępnie pisze o czym jest ta książka. Nikogo nie zmusza do czytania. W książce poznajemy rodzinę autora, tę dalszą i tę bliższą oraz otoczenie w jakim przyszło mu żyć.

  Książkę czyta się przyjemnie, ale moja rada jest taka aby się zaszyć w samotności, wyłączyć zbędne źródła dźwięków i udać się w podróż z autorem. W ten sposób możemy zrozumieć więcej a autor ma naprawdę wiele do powiedzenia. Książkę polecam raczej dorosłym mając na względzie opisy pewnych zachowań które nie są do końca akceptowane społecznie. Ale o nich Lewis również pisze, nawet poświęcając temu mnóstwo stron. Polecam wszystkim pasjonatom tego autora, oraz tym których interesuje przebudzenie duchowe i którzy patrzą dalej niż inni, nie tylko wierzącym.

Książkę otrzymałem do recenzji od wydawnictwa "Esprit" za co serdecznie dziękuję.

Relacja ze spotkania z Małgorzatą Gutowską - Adamczyk

  Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, a dzisiaj był dla mnie dzień wyjątkowy. Dlaczego? Spontaniczne spotkanie z Małgorzatą Gutowską- Adamczyk, która  mnie poznała i nawet pamiętała moje imię. A ja pana znam... - rzekła kobieta w wejściu do księgarni kiedy ja już zmierzałem z bagażem książek do wyjścia.  Spojrzałem...czy to...nie, to niemożliwe...Panie Piotrze, kiedy wywiad? A jednak...

  Następnie spotkanie z jedną blogowiczką która również przyjechała na to spotkanie. A spotkanie samo w sobie było niesamowitą ucztą duchową. Gdy wracałem (niestety obowiązki wzywały) zastanawiałem się dlaczego wcześniej nie bywałem na spotkaniach autorskich. I zrozumiałem...a od kiedy w Bydgoszczy bywają artyści tego formatu?  

  Niestety nie robiłem zdjęć, ale jutro podobno mają się ukazać na jednym portalu, więc coś podlinkuję. Samo spotkanie w sobie miało uroczy charakter. Osoba prowadząca doskonale prowadziła spotkanie. Autorka opowiedziała o swoich książkach, o tym co ma w planach, o refleksjach życiowych. Mam wrażenie że z tą kobietą można konie kraść. Jest niezwykle komunikatywna bez zbędnej maniery gwiazdorskiej znanej mi z autopsji. Pani Małgorzata to życiowa kopalnia wiedzy. Gdy opowiadała o "Cukierni pod Amorem" to doskonale wiedziałem o czym mówi. Przecież jestem dzieckiem PRL-u. Trudno opowiedzieć w paru zdaniach o czym opowiadała, ale jej opowiadań słuchało się z zapartym tchem.  Mnie zachwyca spontaniczność i ekspresja z jaką mówiła. Tego nie można się nauczyć, z tym trzeba się urodzić. Chyba jestem jeszcze w "szoku" w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Takich  ludzi nie spotyka się na ulicy. Pani Małgorzata zachęcała do pisania, oferowała swoja pomoc itd. Ilu pisarzy zachowuje się w ten sposób? Nie umiem tego określić, ale po dzisiejszym popołudniu od jutra biorę się za czytanie "Cukierni pod Amorem".

Teraz trochę prywaty...(z potrzeby serca)

  Ja nie wiem czy Pani kiedyś to przeczyta ale jestem wdzięczny za to co Pani powiedziała  i zły na siebie że nie zabrałem dyktafonu. Oczywiście obiecuję że "Mariola. Moje krople" przeczytam. A wywiad? Pani Małgosiu, jeżeli można to się muszę dobrze przygotować. Z tego co dzisiaj usłyszałem wiele wykorzystać, ale ciągle czuję niedosyt. Tak pięknie Pani opowiada.  Dlatego żałuję że nie mogłem zostać dłużej, ale obiecuję że kiedyś, gdzieś....
  Ja ze swojej strony jestem wdzięczny że się tam znalazłem. To był dla mnie piękny czas i czułem się jak Piotruś Pan z Nibylandii. Naprawdę powiedziała Pani dzisiaj wiele mądrych słów, które wprowadzone w życie mogą w nas zmienić. Czego nam wszystkim życzę. Na koniec dziękuję za piękną dedykację. Książka będzie u mnie na honorowym miejscu. I nie dlatego że jest Pani osobą medialną (takowych osób znam wielu prywatnie), ale dlatego że potrafi Pani czarować słowem i przekonuje że Pani sama wierzy w to co mówi. Dziękuję, a wszystkich zapraszam z całego serca na spotkania z Panią Małgosią. Kto nie był niech żałuje, kto może być niech koniecznie się uda na to spotkanie.

Spotkanie z Małgorzatą Gutowską - Adamczyk

  Przypominam wszystkim że jutro odbędzie się w Bydgoszczy spotkanie z Panią Małgorzatą Gutowską -Adamczyk. Gdzie? Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy - Stary Rynek 22, wypożyczalnia FABUŁA. Kiedy? Już jutro tj. 28. 04.11 o godzinie 17.00  Ja się zamelduje już około 16.00 Swoją obecność potwierdziła jedna blogowiczka. Czym nas więcej tym lepiej. Ktoś się jeszcze wybiera?

Wywiad z Anną Klejzerowicz


  Peter Murphy: Aniu. Jesteś dziennikarką, pisarką, fotografem, felietonistką. Parasz się wieloma zawodami. Jak Ty na to wszystko znajdujesz czas?
 
Anna Klejzerowicz: No cóż... to wszystko są na szczęście pokrewne zajęcia ;-) Nie chciałabym, żebyś uznał mnie za jakąś nienormalną pracoholiczkę, ale należę do tych osób, które żyją swoją pracą. Nie w sensie robienia tzw. kariery zawodowej czy tym bardziej finansowej – bo jak to wygląda w naszym kraju, chyba wszystkim wiadomo, trudno tu o złudzenia – ale w tym sensie, że to, co robię zawodowo, jest jednocześnie moją prywatną pasją. Od dziecka miałam wiele zainteresowań oraz taką potrzebę, żeby nie tylko zajmować się nimi w czterech ścianach, lecz także dzielić się z innymi, zarażać ludzi swoimi pasjami. Stąd się to wszystko wzięło, w ten sposób zajęłam się publicystyką, a następnie pisaniem książek. Znajduję na to czas... bo muszę, nie wyobrażam już sobie innego życia. No i mam fajnego męża, który także jest artystą, więc się rozumiemy i wzajemnie uzupełniamy w codziennych obowiązkach.  

    
PM: Stosunkowo niedawno pojawiła się Twoja nowa książka "Cień gejszy". Ten sam bohater którego znamy z poprzednich książek, to samo miasto, ale nowa historia. Skąd czerpiesz pomysły?
 
AK: Książka pojawiła się w drugiej połowie marca, więc faktycznie niedawno. Bohater – dziennikarz śledczy Emil Żądło – ten sam, co w powieści „Sąd Ostateczny”. To samo miasto – Gdańsk - bo to moje miasto, tutaj się urodziłam i spędziłam w zasadzie całe życie. To jest moja rzeczywistość. Historia nowa, ale chodziła za mną już od wielu lat. Pomysły czerpię zwykle ze swoich zainteresowań oraz badań, o których wspominałam wyżej. Tak było i w tym przypadku. 

 
PM: Nie mogę nie zapytać oto skąd czerpałaś pomysły do "Cienia gejszy". Przekazujesz czytelnikom kawał dobrej literatury, zaznaczę że nie fikcyjnej. Z Twoich książek czerpie się wiedzę, chociaż są to kryminały. Dlaczego właśnie Japonia? Przecież to wymagało wiele dodatkowej pracy z Twojej strony. Możesz opowiedzieć jak zbierałaś materiały do książki i skąd czerpałaś wiedzę na ten temat?
 
AK: Dziękuję :-) Jeśli tak faktycznie jest, to znaczy, że osiągnęłam swój zamierzony cel. A japońskie drzeworyty barwne ukiyo-e – i nie tylko, bo szerzej: kultura Japonii - fascynują mnie od dawna. Poświeciłam wiele czasu na ich studiowanie, a te konkretne drzeworyty, które opisałam w „Cieniu gejszy” są dla mnie szczególnie ważne. Dlaczego – wyjaśniam w posłowiu, zamieszczonym na końcu książki. Tutaj tylko w skrócie dodam, że przez ponad dziesięć lat usiłowałam wyjaśnić ich zagadkę. Przy pomocy nie tylko literatury przedmiotu, polskiej i obcej, ale także wielu wspaniałych ekspertów, naukowców i pasjonatów, również polskich i zagranicznych. Nie było to łatwe, lecz w końcu się udało, przynajmniej w dużej części. Ich tajemnicza historia zainspirowała mnie do napisania powieści, będącej mieszaniną faktów oraz fikcji literackiej. Bo prawdziwa jest tylko część, dotycząca historii i sztuki japońskiej. Wątek kryminalny - zarówno historyczny, jak i ten współczesny - jest oczywiście całkowicie fikcyjny, jedynie oparty na obserwacji naszej codzienności oraz własnej fantazji.

PM: Aniu, wiem że skończyłaś pedagogikę resocjalizacyjną , ale nie rozumiem skąd u kobiety takie zacięcie i skierowanie w stronę kryminałów? Nie wolałaś wybrać na przykład literatury kobiecej?
 
AK: Cha, cha... Dlaczego wszyscy mnie o to pytają? Skąd taka obsesja, by wtłoczyć człowieka w pewne określone schematy?... Nigdy nie wiem, w jaki sposób mam tłumaczyć się z rzeczy dla mnie oczywistych... Ale dobrze, że o to pytasz, może wreszcie powiem to wprost. Ludzie są różni. Po prostu zawsze intrygowały mnie te ciemniejsze, pogmatwane i trudne strony życia. I zawsze kochałam kryminały. Czytałam je od dziecka. Wiem, że to śmiesznie brzmi; dzieciom nie wolno czytać kryminałów i mnie także nie było wolno, ale i tak robiłam to w tajemnicy przed dorosłymi. Jakoś nigdy nie fascynowały mnie romanse same w sobie – choć rozumiem, że mogą fascynować innych - a literatura kobieca to termin, którego w ogóle nie uznaję. Literatura nie ma płci. Więcej: pisarz nie ma płci – musi być jednocześnie kobietami, mężczyznami, dziećmi, zwierzętami.... wszystkimi postaciami, które sam tworzy. Jeśli jakaś książka jest tylko „dla kobiet” – albo tylko „dla mężczyzn” – to ja bardzo przepraszam, ale to jest po prostu kiepska książka. Może być powieść o kobiecie lub o mężczyźnie, ale musi być ona interesująca dla każdego. Odwołajmy się do klasyków, bo to będzie najłatwiej przyjąć... Przykładem może być „Anna Karenina”  albo, no nie wiem... choćby „Winnetou”, żeby nie ograniczać się tylko do literatury „wysokiej” – obie fascynujące dla każdego maniaka prawdziwego książkowego, niezależnie od płci. Bo zostały po prostu dobrze napisane. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi, a świat jest naprawdę złożony -  i warto go poznawać z różnych stron...     
PM: Jesteś nazywana "Agathą Christie z Gdańska". Jak się z tym czujesz? Doskonale promujesz to miasto, rozumiem że wynika to z miłości do niego. Coraz większe grono nazywa Ciebie "polską Agathą Christie". Jak Ty się do tego odnosisz? Czy jest to dla Ciebie nobilitacja czy też raczej irytują Ciebie takie porównania?
 
AK: Podchodzę z dystansem. Jest mi oczywiście szalenie miło – Agatha Christie to w końcu klasyk, wielka pisarka, można powiedzieć, że współtwórczyni gatunku, zrobiła z powieści kryminalnej literaturę – ale jednak to już inna epoka, moje książki są całkiem różne, no i mam ich na koncie dopiero kilka, a ona napisała ich przynajmniej kilkadziesiąt, do tego wszystkie w zasadzie doskonałe. Fenomen. Niemal niespotykany. Nie wiem, czy mnie na coś takiego stać, choćby w części, w ogóle nie jestem w stanie tego ogarnąć. Na takie porównania trzeba sobie zasłużyć całokształtem twórczości – ja jeszcze nie zasłużyłam. Podejrzewam, że działa tu prosty mechanizm: skoro kobieta pisząca kryminały, no to druga Agatha. Pewnie tylko dlatego, że wiele ich nie ma. Udało się narzucić kobietom ograniczenie w postaci tzw. „literatury kobiecej” – ale założę się, że to się wkrótce zmieni. Na świecie jest już sporo świetnych autorek literatury sensacyjnej, i w Polsce też przyjdzie na to czas.  

 
PM: Kochasz również zwierzęta, szczególnie uwielbiasz koty. W Twoich książkach są również obecne. Skąd takie przywiązanie akurat do kotów? Co jest w nich takiego że są Tobie tak bliskie?
 
AK: Po prostu je mam :-) Współistniejemy. Poznałam je dość dobrze, podziwiam i szanuję. Zachwyca mnie ich bogata psychika, inteligencja, takt, tolerancja, kultura, duma i ich ciche przywiązanie. Są bardzo podobne do nas – tylko o wiele lepsze. Wszystko, co napisałam o kotach, to prawda: fakty pozbierane z mediów, opowieści, obserwacji oraz z własnych doświadczeń. Bolero wcale nie zachowuje się „jak pies” – jak to ktoś kiedyś gdzieś napisał – ale jak klasyczny kot. Takie właśnie są koty. Tylko nie wszyscy o tym wiedzą. Kot „ujawnia się” do końca wyłącznie przed przyjaciółmi. Dlatego ludzie, którzy nie mają kotów albo nie darzą ich odwzajemnionym uczuciem, mają o nich często zupełnie mylne wyobrażenie. 

PM: Ok Aniu, powiedz kto jest twoim literackim mistrzem? Wzorujesz się na kimś? Ulubiony pisarz, ulubiona książka?

AK: Mistrzów to mam wielu. Poczynając od Joe Alexa (też klasyk!), MacLeana, P.D. James, Akifa Pirincci i innych mistrzów kryminału - łącznie naturalnie z Agathą Christie - po Pawła Huelle, Eco i Pereza-Reverte. Ale nie wzoruję się na nikim. Po co?... Nie chcę powielać cudzych wizji. Należą do nich. 
Ulubiony autor, hmm... wszyscy wymienieni. Ale ostatnio także Karin Fossum, Walter Moers, Murakami, Andrew Taylor i Mons Kallentopft.
Ulubiona książka? Zbyt wiele. Ale wymienię "Baudolino" i "Wyspa Dnia Poprzedniego" Eco. I jeszcze "Szachownica flamandzka" Reverte.. "Mag" Fowles`a. "Łąka umarłych" Marcina Pilisa. I jeszcze... e, nie, lepiej na tym skończmy, bo zaraz nie będzie końca ;-)   
PM: Aniu, może na koniec uchyl rąbka tajemnicy nad czym aktualnie pracujesz. Jakoś nie wierzę że siedzisz bezczynnie nie obmyślając już kolejnej historii z dziennikarzem Emilem Żądło w tle.
 
AK: Słusznie podejrzewasz ;-)  Bezczynność to zupełnie nie moja bajka, oszalałabym. Na razie pracuję nad kolejną książką z cyklu o Weronice Daglewskiej, bohaterce książki „Ostatnią kartą jest Śmierć”. Mam taki sposób na swoje pisanie, żeby nie pogrążyć się w jednym tylko klimacie: mroki Emila Żądło rozjaśniam sobie znacznie pogodniejszym  światem Weroniki. Choć tym razem i ona będzie miała ciężki orzech do zgryzienia, a sceneria nowej powieści będzie o wiele bardziej surowa niż poprzedniej z tej serii.
Poza tym wciąż rodzą mi się nowe opowiadania grozy, takie jak w cyklu „Złodziej dusz, opowieści niesamowite”. Może nawet uzbiera się za jakiś czas kolejny tomik... Chciałabym bardzo, bo strasznie lubię krótkie formy w literaturze fantastycznej. I lubię duchy ;-)
  Ale na Emila także mam już pomysł. Aż mnie samą ciarki po plecach przechodzą!... Lecz to jeszcze kwestia przyszłości. Na razie sobie kwitnie, a ja niczego więcej oczywiście nie zdradzę :-) 

PM. Życzę więc w imieniu swoim i czytelników kolejnych niesamowitych historii na które tak czekamy. Dziękuję za rozmowę.

Autorka ma w internecie własną stronę tutaj

"Cień gejszy" - Anna Klejzerowicz

  Spokojne życie znanego gdańskiego dziennikarza – Emila Żądło – zakłócone zostaje po tym, jak ktoś podszywa się pod niego w Internecie, udzielając się na licznych forach. Wszystkie komentarze dotyczą zagadkowych drzeworytów, o których sam Żądło nie ma pojęcia. Zaintrygowany sprawą rozpoczyna prywatne śledztwo. Kluczem do rozwiązania zagadki wydają się japońskie obrazki sprzed ponad wieku, przedstawiające tajemniczą gejszę na tle urokliwej, japońskiej przyrody. Ich wartość na rynku sztuki jest jednak niewielka, dlaczego zatem po kolei ginie każdy, kto miał z nimi do czynienia? Co kryje historia drzeworytów i jaki ma związek z morderstwami we współczesnym Gdańsku? Emil Żądło, w towarzystwie swojej ukochanej Marty, próbuje rozwiązać tajemnicę, której korzenie sięgają Japonii z początku XX wieku. Oboje odkrywają przy tym piękną, ale burzliwą historię miłosną, której echo pobrzmiewa mimo upływu lat…
Choć akcja powieści rozgrywa się w dzisiejszym Gdańsku, czuć w niej niewątpliwie powiew Dalekiego Wschodu. Wplecione w fikcję literacką historyczne fakty dotyczące dziejów Japonii, jej kultury i sztuki, stały się podstawą do stworzenia opowieści łączącej dwa tak różne światy. Punktem je łączącym są istniejące naprawdę japońskie drzeworyty, wokół których skonstruowana jest książkowa intryga. Namalowane w Japonii i przywiezione do Polski, przeleżały w domu gdańskiej rodziny prawie sto lat, by w końcu ujrzeć światło dzienne i stać się inspiracją do napisania powieści. Stworzony przez autorkę fikcyjny kryminał jest próbą wyjaśnienia romantycznej historii jaką skrywają japońskie drzeworyty i odpowiedzenia sobie na pytanie, kim była uwieczniona na obrazkach tajemnicza gejsza.

   Książkę  nie czytałem, ja ją "połykałem" w całości. Autorka jak zwykle doskonale ukazuje nam klimat Gdańska, prowadzi nas małymi uliczkami, a jej opisy są wręcz doskonałe. Dwa razy w życiu miałem okazję być w Gdańsku, ale język Ani sprawia że chcę lepiej poznać to miasto i jego tajemnice. Właśnie...tajemnice...Czy autorka przestanie mnie zadziwiać? Po poprzedniej książce z tarotem w tle teraz czas na Japonię. Doskonale wyważony styl, a to co uderza to wiele informacji dotyczących drzeworytów. Autorka solidnie się przygotowała do zadania, dzięki czemu czytelnik jest bogatszy o wiedzę dotyczącą zwyczajów, nazw a także innych aspektów życia  w Japonii. Miałem okazję poznać Anię na jakiś płaszczyznach i wiem że jest to serdeczna kobieta, która jest profesjonalistką w każdym calu. A ta książka nas o tym głęboko przekonuje. Nie podaje suchych faktów. Podaje nazwy, miejsca, a fachowość pozwala nam mieć przekonanie że jej praca sięga daleko poza ogólnodostępne publikacje na temat tych obrazków. Anna Klejzerowicz jest okrzyknięta "Gdańską Agathą Christie". Ja jestem przekonany że zasługuje na tytuł "Polska Agatha Christie". Piszę to nie bez kozery. Zrozumie to każdy to przeczyta jej kryminały do których serdecznie zapraszam.

 Z autorką porozmawiam w najbliższych dniach o "Cieniu gejszy", poprzednich książkach, o planach wydawniczych, o kotach które tak kocha oraz o tym co ważne dla kobiety, literata, człowieka, dziennikarza. Wywiad tradycyjnie ukaże się na blogu. Serdecznie zapraszam...

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości wydawnictwu Replika któremu serdecznie dziękuję za przesłanie jej do recenzji.


Czułość wilków - Stef Penny

   Mistrzowsko skonstruowana, niezwykle wciągająca i pełna napięcia powieść, która wykracza daleko poza konwencję klasycznego thrillera.
   Jest rok 1867. W zagubionej gdzieś pośród kanadyjskich lasów osadzie w tajemniczych okolicznościach znika siedemnastoletni Francis Ross. Jego matka tego samego dnia odkrywa zmasakrowane zwłoki przyjaciela Francisa, francuskiego trapera i byłego pracownika Kompanii Handlowej Zatoki Hudsona, Laurenta Jammeta. Okrucieństwo zbrodni wywołuje ogromne poruszenie wśród społeczności miasteczka. Prawdę chcą poznać mieszkańcy, dziennikarze oraz przedstawiciele Kompanii, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, by przeprowadzić śledztwo. Głównym podejrzanym wydaje się być jednak zaginiony nastolatek, Francis, ślady prowadzą zaś w głąb lasu i ciągną się daleko w tundrę. Jedynym sposobem, by poznać prawdę, jest wyprawa przez wyludnione tereny, które od wieków dają schronienie tylko zwierzynie, szaleńcom i uciekinierom. Osobom, które podejmą wyzwanie, przyjdzie się zmierzyć nie tylko z siłami natury, ale również z wychodzącymi na światło dzienne, skrzętnie przez lata ukrywanymi sekretami mieszkańców niewielkiego miasteczka. Okazuje się bowiem, że nie wszystkim przyświeca ten sam cel i niekoniecznie tych samych odpowiedzi szukają.
 
  Książkę otrzymałem jako prezent. Kiedy zobaczyłem okładkę i tytuł już wiedziałem że mi się spodoba. Trudno jest ocenić tę książkę pod kątem gatunku. Jest to powieść, thriller, są elementy grozy. Właściwie nie wiem jak ją opisać. Powieść jest napisana w szczegółach, niezmiernie dopieszczona detalami które etapują z każdej strony. Napięcie towarzyszy nam już od pierwszej strony, nie opuszcza do ostatniej. Nie brakuje tutaj tego co ja kocham - wywoływania emocji u czytelnika. Sama autorka jest z wykształcenia filozofem i teologiem a "Czułość wilków" to jest jej debiutancka powieść. Zakończę refleksją, a właściwie życzeniem aby każdy pisarz miał chociaż w części tak udany debiut. Książkę polecam gorąco wszystkim tym którzy kochają tajemnice, sensację, przygody ale nade wszystko kawałem dobrej literatury, chociaż mam warzenie że w Polsce jeszcze mało znanej.

Zawstydzeni czyli skazani na samotność - Antonina Kostrzewa

  "Zawstydzeni, czyli skazani na.. samotność to książka ukazująca życie osób chorobliwie nieśmiałych. W dwóch, jakże różnych opowiadaniach poznamy ich codzienne trudności oraz próby pokonania własnych słabości. W końcu nikt nie potrafi lepiej zrozumieć człowieka samotnego, niż inny samotny.   Antonina Kostrzewa"

Książkę otrzymałem od autorki w prezencie z piękną dedykacją parę miesięcy temu. Przeczytałem, odłożyłem na półkę i chyba teraz nadszedł czas aby coś napisać o   niej. To książka pokazująca życie osób dla których wejście do społeczeństwa i egzystowanie w nim jest niemal koszmarem. Uciekają w samotność, nierozumiani i często wyśmiewani i odrzucani przez środowisko. Książka składa się właściwie z trzech częsci. Część pierwsza to obszerny wstęp autorki, a dwa pozostałe to dwa opowiadanie oczywiście dotyczące samotności.

   Szczerze mówiąc nigdy nie czytałem tyle o samotności, nie patrzyłem na to jak autorka. Wydaje mi się że autorka chce za wszelką cenę abyśmy zrozumieli jak Ci ludzie cierpią. Ja sam zadawałem sobie pytanie dlaczego to robi, ale o to zapytam ją w czasie rozmowy na temat ksiażki i nie tylko. Z książką warto się zapoznać, chociaż ja mam wrażenie że ostatnie opowiadanie nie jest dokończone. Ale przecież nie ja jestem autorem, więc nie znam koncepcji zakończenia, a może powstanie druga część ksiażki?

Kiedy dzieje się cud - Robert J. Wiersema

  Poruszający debiut, który odkrywa siłę miłości i przebaczenia, a także prawdziwą naturę cudu i cenę, jaką trzeba za niego zapłacić. Czasami ogromna tragedia daje początek wielkiemu szczęściu. Czasami głęboki dramat przeradza się w niezwykłe dobro, a tym, którzy stracili wiarę, przydarza się... cud. Potrącona przez samochód trzyletnia Sherry zapada w śpiączkę. Pozbawieni nadziei rodzice postanawiają odłączyć córkę od respiratora. I wtedy zdarza się cud, pierwszy z wielu. Dziewczynka zaczyna samodzielnie oddychać. Wkrótce okazuje się, że zawieszona między życiem a śmiercią Sherry posiada niezwykłą moc uzdrawiania chorych. Pod jej domem gromadzą się pielgrzymi. Są jednak tacy, którzy zrobią wszystko, by nie dopuścić do kolejnych cudów.

  Książek tego typu nie można zapomnieć, a historia opisana może zdarzyć się każdemu z nas. Ta książka niesie niesamowitą dawką optymizmu i autor pisze z niezwykłą lekkością o rzeczach trudnych i zarazem ważnych.  Ja książkę otrzymałem w prezencie, zupełnie przypadkowo i zapomniałem o niej. Ja dopiero zimą po nią sięgnąłem i się nie zawiodłem. Nawet byłem zły na siebie za to że nie wcześniej, że taka "perełka" leżała gdzieś na dnie półki. Takich książek się nie przekazuje w obieg. One nam towarzyszą przez lata. Serdecznie polecam. Gwarantuję emocje płynące z głębi serca.

Życzenia świąteczne

 Nastał piękny dzień, dzień zwycięstwa nad śmiercią. Dlatego pragnę z tego miejsca złożyć wszystkim odwiedzającym te skromne progi serdecznie życzenia - wiary, nadziei i miłości nie tylko na te święta, spokoju w serca, szczęścia i wszystkiego co dobre i szlachetne.



"Anonimowe" komentarze

Witam ponownie

  Postanowiłem włączyć możliwość komentowania "anonimowego", ale jednocześnie wszystkie komentarze będą wcześniej moderowane i od tego będzie zależało który komentarz się pojawi na blogu. Mam jedną prośbę!!! Jeżeli decydujesz się coś napisać to się podpisz...nawet nickiem...komentarze bez podpisów i obrażające mnie i wyzywające (a takowe już się pojawiały) z miejsca usuwam. Jednocześnie przypominam że istnieje coś takiego jak IP każdego komputera, wiec jeżeli ktoś chce mnie obrażać niech ma odwagę napisać na maila, a nie pisać jak się może tej osobie wydawać anonimowe komentarze. Szanujmy się...Najlepiej zostaw adres swojego bloga, jeżeli jesteś z innej platformy blogowej. Dziękuję.

E-bokowo - Mikołajowo...

Witam ponownie. Dzisiaj otrzymałem e-maila z wiadomością którą można przeczytać poniżej. I wierzę że większość czytelników dołączy się do akcji. Akcje poprowadzili zwariowani ludzie, z facebooka którzy kochają czytać i chcą pomóc innym. Dlatego napisali książkę.A nie jest to zwykła książka. To książka w formie elektronicznej, którą napisali wspólnie aby pomóc innym. To dzięki części tej złotówki chcą zakupić książki dla dzieci.  Czy można chcieć czegoś więcej? Może i my stańmy się w te święta Wielkiej Nocy Świętymi Mikołajami. Nie te święta? A kto powiedział że Święty Mikołaj nie pracuje cały rok?
 
  Jeśli ktoś naprawdę uważa książki za swoją wielką miłość, to zrobi dla nich wszystko. Nawet, jeśli oznaczać to może przyczynienie się do... powstania kolejnej książki. Zawarte w niniejszym zbiorze opowiadania zrodziły się z tego właśnie pięknego uczucia. I jego też - pośrednio lub bezpośrednio - dotyczą. Znajdziecie tu historię ludzi, którzy odkryli, jak wielki wpływ na ich życie może wywrzeć lektura, fragment inspirowany literaturą fantasy, uroczą przypowieść o uczniu czarnoksiężnika i jego przygodzie z prawdziwą magią, czy też wizję tego, co może się stać, gdy jakąś książką zainspiruje się morderca. A wszystko to okraszone garścią inspirujących, zabawnych - i równie silnie z literaturą związanych - cytatów, z życia - w tym wypadku szkolnego - wziętych.  Przyjmijcie to "dziecko miłości" życzliwie. A może sami zainspirujecie się zawartymi w tej książce historiami i sięgniecie po pióro tudzież klawiaturę, by wzbogacić świat literatury o własne dzieło"

Na północ od Capri - Penelope Green

  Życie, miłość i jedzenie na włoskiej wyspie! Z tarasu na dachu Penelope Green spogląda na migotliwe wody Zatoki Neapolitańskiej, na cytrynowy gaj i ogród, w którym kwitną magnolie. Czy ziścił się jej włoski sen? Wyobraźcie sobie, że łapiecie powrotny prom do domu i schodzicie na brzeg zabudowany wielobarwnymi fasadami domów, skąd wypływają chmary rybackich łodzi, a zakochane pary idą na aperitif do ulubionej kafejki.  Dla Penny i jej włoskiego ukochanego idylliczna wysepka o nazwie Procida wydaje się miejscem, jakiego poszukują. Najpierw jednak Penny musi znaleźć drogę do zamkniętej wyspiarskiej społeczności. Z wyspiarzami łączy ją jedno: upodobanie do smacznego jedzenia, dlatego wyznacza sobie cel – opanować tajniki procidańskiej kuchni i stać się kimś więcej niż tylko gościem na wyspie. Przy kuchennym stole, w gwarnych kawiarenkach i podczas długich lunchów w cieniu oplecionych winoroślą pergoli Penny uczy się włoskiej sztuki kulinarnej, zawiera przyjaźnie, odkrywa rytmy i tajemnice wyspiarskiego życia.
  To nie jest zwykła książka. W tej książce jest słońce, optymizm, są zapachy i jest mnóstwo wybornego jak sądzę jedzenia. Autorka pokazuje wyspę własnymi oczami, sprawia że chcemy tam jechać i zobaczyć to czego ona doświadczyła. Bardzo żałuję że nie było mi do tej pory przeczytać dwóch poprzednich części, ale z prawdziwą przyjemnością nadrobię te zaległości. Książka wprowadzała mnie w doskonały nastrój i sprawiła że niezwykle intensywnie pragnę tam się znaleźć. Może uda mi się w tym roku? Tego nie wiem. Zakochałem się w tej małej wyspie i jej mieszkańcach którzy są tak radośni. Książka jest podzielona na dwanaście rozdziałów, a każdy rozdział to inny miesiąc. Dodatkowym atutem są włoskie przepisy wprost z tej malowniczej wyspy. Palce lizać.

 Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Pani Joanny Załęskiej z Wydawnictwa Prószyński i Spółka. Serdecznie dziękuję


Od autorki książki


 

Kolejne wywiady, a może rozmowy?

 Na  blogu po prawej stronie w rubryce wywiady jest lista pisarzy którzy wyrazili zgodę na to, aby powiedzieć coś o swojej twórczości itd. 

Na dzień dzisiejszy są to:
-  Anna Klejzerowicz,
-  Marcin Pilis, 
-  Katarzyna Enerlich,
-  Romuald Pawlak,
-  Łukasz Orbitowski,
Mariola Zaczyńska
-  Magdalena Zimniak
-  Magdalena Kałużyńska
-  Stanisław Srokowski
-  Dariusz Rekosz
-  Hanna Cygler
-  Olgerd Dziechciarz
-  Małgorzata Kalicińska

- Agnieszka Lingas - Łoniewska 
- Jakub Porada 
- Adam Rosłoniec 
- Agnieszka Podolecka - Niewdana

Myślę że tych o tych nazwiskach nie muszę wiele pisać. Kolejność listy jest przypadkowa. Ale mam pewien pomysł. Jeżeli ktoś ma ochotę zadać pytanie do konkretnego autora to proszę je podać drogą mailową, z pewnością znajdzie się na liście pytań, o ile będzie ciekawe. Myślę że to doskonała szansa dla nas, fanów aby zapytać o coś co nas interesuje. Dlatego proszę o ewentualny kontakt pod adresem: 
pisanyinaczej@gmail.com 

Najbliższe rozmowy odbędą się po okresie świątecznym. 



Wywiad z Mariuszem Zielke - autorem pierwszego polskiego thillera finansowego "Wyrok"

Piter Murphy. Właśnie jestem po lekturze "Wyroku"i nie będę ukrywał że ta książka bardzo targała moimi emocjami. Piszesz o czymś tak abstrakcyjnym dla przeciętnego Kowalskiego, ale jednocześnie dobrze znanym chociażby z mediów. Dlaczego właśnie taka książka? Dlaczego ta tematyka?

Mariusz Zielke: Piszę o tym, co znam z autopsji, czego dotknąłem i czym żyłem przez 15 lat. Uznałem, że dzięki temu książka będzie bardzo prawdziwa, szczera, kontrowersyjna i emocjonująca. Przez te 15 lat byłem dobrze opłacanym i docenianym dziennikarzem. Poznałem kulisy mediów i środowisk w jakich funkcjonują. Uznałem, że to świetny temat na książkę. „Wyrok” to przede wszystkim książka o dziennikarstwie, o misji i wadze tego zawodu.  O jego potędze i słabościach. To też powieść o tym, z czym dziennikarze na co dzień się spotykają: korupcją, naciskami, cenzurą, wpływowymi biznesmenami i politykami, różnymi opcjami, układami i koteriami. O niemocy, której doświadczają, gdy nie mogą nic zrobić, bo nasze państwo jest za słabe, zbyt chaotyczne by sobie poradzić z patologiami. Dziennikarz dotykający poważnych tematów musi nauczyć się poruszać w tym labiryncie pełnym pułapek. Tym bardziej, że same media mają ze sobą obecnie wielki problem. Szczególnie gazety, które jeszcze do końca nie wiedzą, czy Internet je wykończy czy też będą w stanie do niego się dostosować. I często wybierają złą drogę, starając się zatrzymać spadek wpływów reklamowych przez wchodzenie w różne porozumienia. Ale z tego co mówię, można odnieść wrażenie, że „Wyrok” to książka strasznie ciężka i poważna. A przecież tak nie jest. To też powieść sensacyjna, rozrywkowa, oparta tylko w realiach, w jakich żyjemy.

PM: Pierwszy polski thriller finansowy został napisany z potrzeby serca? Wydałeś książkę we własnym wydawnictwie, sam siebie promujesz. Nie czujesz się zniechęcony rynkiem wydawniczym w naszym kraju?


MZ: Nie, zniechęcony nie. Może trochę mi żal. Ja kocham książki. Od wielu lat napisanie dobrej powieść było moim marzeniem. Rynek wydawniczy mnie rzeczywiście zaskoczył. Zdziwiłem się, że „Wyrok” nie może znaleźć wydawcy, szczególnie, że wydawcy odpowiadali, że książka ma dobre recenzje wewnętrzne i się podoba, ale obawiają się wydać tej powieści. Szkoda, bo dobry wydawca zredagowałby książkę, zapewnił korektę i oprawę. Książka zostałaby nowocześnie złamana, miałaby pewnie 600 stron, a nie 400. No i byłaby obecna w każdej księgarni w widocznym miejscu. Miałaby szanse na sukces wydawniczy. Wydanie książki przez małego wydawcę jakim jestem, niestety nie daje takiej szansy. Książka jest w wielu księgarniach schowana, nie ma jej w EMPiK, nie widać jej. Mam jednak nadzieję, że Internet mi pomoże w dotarciu do czytelników. Rozdałem kilkaset książek, wiele wśród blogerów, licząc na uczciwe recenzje i opinie. Na razie one są bardzo dobre, więc może jednak „Wyrok” nie zniknie.

PM: Jesteś dziennikarzem śledczym, z pewnością sam wiele doświadczyłeś. Ile w "Wyroku" jest prawdy, a ile fikcji?

MZ: Starałem się w tej powieści zawrzeć krytykę systemu i patologii. Akcja książki jest fikcyjna, wymyślona, ale wszystkie zdarzenia są bardzo prawdopodobne, bo oparte na moich doświadczeniach, obserwacjach. Schematy przestępstw, sposoby na korupcję, procedury postępowań, zależności rynkowe, działania mediów, napuszczanie mediów na przeciwników przez urzędników i biznesmenów – to wszystko jest bardzo prawdziwe, realne. Ale jasno chcę podkreślić, że czytelnicy nie powinni doszukiwać się w nich działań konkretnych osób, bo ja chciałem napiętnować system i schematy a nie poszczególnych ludzi. W książce jest np. opisany sposób na wyprowadzenie dużych pieniędzy z dużej giełdowej firmy. Taka sytuacja rzeczywiście się zdarzyła i schemat jest wiernie odwzorowany na podstawie dokumentów sądowych, ale w opisie sytuacji zmieniłem wiele szczegółów, bo nie chciałem krytykować tej konkretnej firmy tylko pokazać schemat i fakt, że takie działania pozostają całkowicie bezkarne. Książka jest więc fikcją, ale ja nie oszukuję czytelnika. Wszystko to, o czym przeczyta, mogło się zdarzyć. Wszyscy mordercy seryjni opisani w książce także są autentyczni.

PM: Czy Ty identyfikujesz się z Jakubem Zimnym - głównym bohaterem książki?

MZ: Tak, ale w takim sensie, że ja chciałbym być takim człowiekiem jak on. Zimny ma pokazać (symbolizować) dziennikarstwo takie, jakim ono powinno być: odważne, dociekliwe, słuchające różnych stron konfliktu, starające dotrzeć do prawdy, a nie tylko zestawiające opinie. Dziennikarstwo, które może się pomylić, popełnić błąd, ale które stara się go naprawić i pokazać prawdę. Bez względu na wszystko. Dziennikarstwo, które nie idzie na ugody sądowe i nie pije wódki z bandytami i agentami. Ja nigdy nie byłem tak odważny, choć się starałem. W Zimnym jest wiele moich przemyśleń, ale jednak to bohater powieści, postać fikcyjna, a nie ja. Wiele nas różni, począwszy od wyglądu fizycznego, poprzez doświadczenia i sytuację rodzinną. On, jako samotnik, mógł zostać dziennikarzem bezkompromisowym. Ja, jako mąż i ojciec, wolałem z dziennikarstwa śledczego zrezygnować.

PM: Gdy przeczytałem "Wyrok" to nie mogłem się oprzeć myśli że to bardzo osobista książka, związana z doświadczeniami z przeszłości. Czujesz potrzebę rozliczenia się z tego co było?

M.Z. To książka bardzo osobista – to prawda. Jednak wciąż podkreślam, że to fikcja. Ja napisałem około 5 tys. tekstów. Do niedawna nie miałem żadnych procesów sądowych, nie musiałem niczego prostować. Nigdy nie przegrałem też procesu sądowego. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że z wszystkiego, co zrobiłem, jestem dumny, że zawsze właściwie walczyłem o tekst w redakcji, żeby on się ukazał, a nie został zapomniany, że nigdy nie popełniłem błędu. Starałem się, ale do dziś wracam do wielu moich tekstów i zastanawiam się: czy na pewno one oddają prawdę, czy pozwoliłem na obronę bohaterom opisanym negatywnie, czy wyciągałem właściwe wnioski? Czy się nie pomyliłem? To zawsze będą dylematy dziennikarzy, którym nie chodzi tylko o kasę i błysk.

PM: W książce podajesz nazwy mediów, które istnieją. Są one pokazywane w różnym świetle. Nie boisz się że ktoś źle
zrozumie te przesłanie, które jest fikcją literacką i rozumiejąc opacznie to, co chcesz przekazać, wytoczy Ci procesy?

MZ: Mam nadzieję, że nie. Ja nikogo istniejącego nie chciałem urazić, obrazić. Prawdziwe nazwy instytucji służą tylko oparciu fikcyjnej akcji w realiach, żeby czytelnik poczuł się, że ta sensacyjna intryga dzieje się tu i teraz, a nie na księżycu. Wszędzie na świecie przecież powstają książki, gdzie występuje np. prezydent USA, premier Wielkiej Brytanii czy szef ONZ. W książce Harrisa „Ghostwriter” wielu doszukiwało się opisu prawdziwego premiera. To jednak nie oznacza, że autorom grożą procesy. Nie boję się takich procesów. Nie ma do nich podstaw.

PM: Mariusz Zielke - dziennikarz śledczy i gospodarczy, wydawca, pisarz, mąż i ojciec. Ile w tym człowieku jest odwagi, ile chęci do pokazania rzeczywistości według samego autora?

MZ: Odwagi chyba trochę jest. Ja starałem się nie odpuszczać, nie bałem się trudnych tematów, podejmowałem je. Starałem się naprawiać rzeczywistość, pomagać ludziom od zawsze. Nigdy nie myślałem przez pryzmat kasy, nigdy nie odmawiałem spotkań informatorom czy ludziom, którzy chcieli porozmawiać o jakiejś sytuacji, zawsze odpowiadałem na maile. Czasem jednak musiałem odpuścić, bo po prostu czegoś się nie dało zrobić. Bo wymagałoby to walki ze wszystkimi, również z przyjaciółmi i zaryzykowania wszystkiego, co miałem. Bałem się, że zostanę wyrzucony poza nawias i nikt mi nie pomoże, nikt nie będzie chciał mnie słuchać. Mój bohater „Wyroku” by nie odpuścił. Ja tchórzyłem.

PM: Na stronach internetowych pojawiają się kolejne recenzje książki. Co jest w niej tak wyjątkowego? Nie spotkałem się z negatywną recenzją.

M.Z. To po prostu dobra książka :) Prawdopodobna, ciekawa, nowatorsko opowiedziana, z akcją, a nie jej imitacją, dynamiką, o świecie, który ja znam i rozumiem i o którym chciałem opowiedzieć, czego nikt dotąd w Polsce nie zrobił. Ta książka może się spodobać lub nie, ale na pewno nikt nie napisze, że jest  wtórna, powielająca jakiś schemat. Dlatego myślę, że warto ją przeczytać, bo rozwija horyzonty, a przy tym nie jest nudna i sztampowa. Dla wielu ludzi będzie to po prostu rozrywka. Dla innych – mam nadzieję – materia do refleksji. Jeden ze znanych analityków napisał do mnie ostatnio maile: „Ja zacząłem czytać ebooka i się przeraziłem! Ale tym jak bardzo wciąga. Ma Pan pióro niebywałe, książka jest lekka ale dojrzała, głęboka, soczysta ale świeża.” Taka miała być. Jeśli wyszło, to mnie po prostu to strasznie cieszy.

PM: Czy myślisz nad kontynuacją przygód dziennikarza Jakuba Zimnego? Jeżeli tak to kiedy możemy się spodziewać drugiej części?

MZ: O tak. Już jest napisana jedna trzecia drugiej części „Wyroku” i powiem nieskromnie: to powinien być materiał na duży hit. Książkę mi się świetnie pisze. Także będzie dużo akcji, wydarzeń, zaskakujących zwrotów, ale też przemyśleń na temat współczesnej gospodarki i jej korporacyjności, przy czym temat będzie bardziej globalny, akcja toczy się w Polsce, Wietnamie, USA. Będzie też bardziej rozbudowany wątek romantyczny (co mi nie szło jakoś w pierwszej części, wiedząc, że żona będzie pierwszym czytelnikiem :). Planuję wydanie książki na Święta Bożego Narodzenia, ale jeśli nie zdążę, to ukaże się na początku roku.

PM: Mariusz, na koniec pragnę Ciebie zapytać o coś innego. Znamy się krótko, ale mam do Ciebie wielki szacunek. Jesteś dla mnie naprawdę wielkim człowiekiem i nie ze względu na nagrody które zbierasz po drodze swojej kariery. Chcę Ciebie zapytać co znaczy być człowiekiem w XXI wieku, człowiekiem który rano może popatrzyć na siebie w lustrze i nie spuszczać wzroku?

MZ: Dziękuję za miłe słowa. Powiem tak: koniecznie trzeba być optymistą, wierzyć, że się uda, starać się robić wszystko, żeby temu pomóc, nie przejmować się wpadkami i porażkami, ale nie zapominać o nich i traktować jak doświadczenia. Jeśli zrobimy coś złego, coś wstydliwego, trzeba się cofnąć i po męsku (albo babsku) rozliczyć się z tym. Trzeba też pochylać się nad innymi ludźmi, nie przechodzić obojętnie, co nie znaczy, że należy wrzucić grosik każdemu bezdomnemu. Należy szanować wybory innych i dawać im do tego prawo, rozumieć ich odmienność, ich prawa. A najważniejsze, to wierzyć w siebie i NIE ZAZDROŚCIĆ innym. Zawiść niszczy życie wielu ludzi, zżera ich energię, pochłania i czyni frustratami, oszołomami. Nikt nie jest od niej wolny. Ale walczmy z tymi naszymi wewnętrznymi demonami, bo nic dobrego z nich nie wynika. Obyśmy więc więcej energii poświęcali na szczęście własne niż na śledzenie (albo co gorsza wspomaganie) nieszczęść innych. Szanujmy ich, nawet jak się wydają być odmieńcami, ludźmi złymi, pokręconymi.
PM: Dziękuję za rozmowę. Życzę kolejnych sukcesów w życiu osobistym i zawodowym.

M.Z: Dzięki i wzajemnie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.



S@amotność w sieci - Janusz Leon Wiśniewski

  Pamiętam że książkę czytałem wieczorami, w półmroku, w tle delikatnie płynęły dźwięki muzyki. Pamiętam że gdy ją wszędzie o niej mówiono. To był jakiś fenomen. Moda na Wiśniewskiego i jego powieść. Książka o wirtualnej znajomości która przeradza się w romans doskonale wypełniła lukę wszystkich głodnych innego, lepszego świata. Czytamy kawałek bardzo intymnego świata dwojga ludzi. Czytamy, przeżywamy i marzymy aby nas spotkało coś podobnego. Co mamy w zamian?  Książka pomaga na chwilę pogrążyć się w innej rzeczywistości. To wystarczało.

  Osobiście przyznaję się do dwóch rzeczy. Książkę przeczytałem parę lat później i nie umiałem odkryć tego co za pierwszym razem i druga rzecz to taka że przeczytałem większość książek Wiśniewskiego i według mnie żadna nie była już tak dobra. Często jest tak że autor wydaje coś dobrego i nie sposób uwolnić się od oczekiwania na coś zdecydowanie lepszego. W tym wypadku tego nie otrzymałem. A adaptacja filmowa "S@motności w sieci"? Tego chyba nie muszę komentować. Nikt nie lubi odgrzewanych kotletów.


Nakarmić wilki - Maria Nurowska

   Katarzyna jest świeżo upieczoną absolwentką SGGW która przyjeżdża w Bieszczady w jednym celu - zbierania materiałów do pracy doktorskiej na temat wilków, ich zwyczajów, migracji itp. Okazuje się że na miejscu musi zmierzyć się nie tylko ze spartańskimi warunkami jakie zastaje w miejscu w którym ma mieszkać, ale także z uczuciem które rodzi się między nią a Olgierdem, zaprzeczeniem charakteru drugiego współmieszkańca "Kluneja" czyli Marcina. Początkowo są nieufni względem siebie, ale łączy ich wspólna pasja tzn. wszyscy troje kochają wilki. Katarzyna rozpoczyna dzienne i nocne obserwacje, aż pewnego wieczoru błądzi w lesie i gdy wraca szukając chatki doskonale wie że nie jest sama, w ciemności odnajduje błyszczące pary oczu które jej towarzyszą aż do chatki. Towarzysze się wyśmiewają, nie dając wiary w jej opowieść, ale Kasia jest pewna że wilki szły blisko niej, jakby ją asystowały i jakby czuły że jest z nimi związana i pragnie je za wszelką cenę chronić, również publicznie w czasie przyjęcia u Leśniczego potępiając kłusownictwo co się spotyka z konsternacją obecnych i opowiada o uratowaniu wilka z wnyków. Prawie nikt nie daje wiary temu, że ranny wilk pozwolił jej podejść tak blisko, aby odciąć drut.. Kasia rozpoczyna obserwację grupy z wybranego wcześniej miejsca na drzewie i z bezpiecznej odległości. Zdumiewa ją fakt że jest prawie pewna że wilki są pewne jej obecności (świadczy o tym chociażby zagubiona parasolka), ale jednocześnie wszystko pozostaje takie samo. Wilki wychodzą z nory, małe wilczki bawią się ze sobą a inne zachowują się również spokojnie, co pozwala Kasi na tworzenie bezcennych notatek do swojej pracy naukowej. Kasia nadaje każdemu wilkowi imię, a jednocześnie widzi jak są różni charakterologicznie. Niestety nadchodzi czas kiedy młoda pani magister musi wracać do Warszawy, ale wcześniej chce załatwić jeszcze jedną sprawę. Okoliczni ludzi oskarżają wilki o spustoszenia w ich zagrodach, że ci napadają na owce i je pożerają. Katarzyna proponuje nabywanie psów pasterskich, które doskonale nadają się do obrony przed wilkami i ochrony gospodarstw. Niestety, bez większego posłuchu, ale przypadkowo poznaje wdowę której również ten problem dotyczy i która zgodzi się wziąć dwa małe szczeniaki , ale obarcza kosztami utrzymania Kasię, która na to ochoczo przystaje. Katarzyna wiec sprowadza psy, a po krótkim czasie wraca do Warszawy gdzie przygotowuje się do obrony doktoratu, chodzi na konsultacje i spędza długie godziny w bibliotekach, jednocześnie myśląc o Olgierdzie, który również wyjechał. Bardzo tęskni za Beskidami, za chłopakami i za wilkami. Przed obroną doktoratu i rozpoczęciu pracy ze studentami ojciec Kasi proponuje wspólny wyjazd do Toskanii. Kasia się zgadza, ale bardziej z powodu aby nie zrobić przykrości ojcu, niż z samej potrzeby odpoczynku. Po obronie doktoratu telefonuje Klunej który informuje Katarzynę o tym że eksperyment w gospodarstwie Pani Bździunik się udał, wilki nie atakują tego gospodarstwa i że ostatnio zauważył nową watahę wilków. Wtedy Kasia wiedziała co robić...spakowała się i wyruszyła w kierunku Bieszczad na tygodniowy urlop. Kasia wiedziała że przyjeżdża również Olgierd, co ją bardzo ucieszyło, ponieważ do tej pory nie rozmawiali o tym co się właściwie stało. Ostatniego wieczoru kiedy myje talerze nagle przez okno widzi Kapuze z dubeltówką. Okazało się że przez ten czas kiedy jej nie było leśnik zrobił go swoim pomocnikiem, chociaż sama otwarcie oskarżała go kłusownictwo. Postanowiła go śledzić, nie zatrzymał ją nawet widok Olgierda który właśnie wysiadał ze swojego jeepa. Wsiadła na rower śledząc Kapuze, ale niestety po krótkim czasie zgubiła trop. Kiedy zrezygnowana chciała wracać nagle usłyszała odgłos spłoszonych kruków. Doskonale wiedziała że to coś ważnego i pobiegła w kierunku oświetlonej polany. To co zobaczyła było dla niej strasznym ciosem. Stado kruków, zabity jeleń i wilki które pożerały mięso, tylko jeden "Czarny" stał na nogach jakby chciał chronić innych przed ciosem, a był nim Kapuza, a raczej jego wycelowana dubeltówka wprost w kierunku "Czarnego". Do końca wierzyła że się uda dobiec, ostrzec wilki, niestety strzał był szybki, Kasia ostanie co pamięta to szorstki język zwierzęcia na swojej twarzy.

   Dla mnie osobiście "Nakarmić wilki" jest książką bardzo osobistą, która niesie dla mnie duży potencjał wspomnień z dzieciństwa. Prawie każdy weekend spędzałem u babci w Beskidzie Niskim w chatce wśród lasów, a wieczorami wilki podchodziły pod zagrodę i wyły. Nigdy tego nie zapomnę. Najnowsza książka Marii Nurkowskiej jest bardzo zielona, pachnąca lasem oraz tym za czym tak tęsknimy, chociaż często się do tego nie potrafimy przyznać. Autorka ukazuje doskonałe studium psychologiczne głównych postaci, pięknie maluje krajobrazy i trafnie interpretuje zachowanie wilków. Serdecznie polecam na długie jesienne wieczory, ja ją przeczytałem w parę godzin, ponieważ jest to lektura bardzo wciągająca i pouczająca. Polecam każdemu bez względu na wiek.
  Nowa powieść Nurowskiej jest inna od pozostałych, wprowadza nową tematykę, a mnogość wątków sytuacyjnych sprawia że się nie nudzimy i nie nużymy. Ja osobiście mogę nazwać tę książkę już "kultową", ale jest to spowodowane tym, że znam wiele podobnych sytuacji z autopsji. Mogę powiedzieć że odnalazłem się po części w niektórych postaciach. Nurowska przywołała na dwa wieczory moje dzieciństwo, za co jestem jej wdzięczny. Znowu zatęskniłem za tą dziką przyrodą i za chatką babci ukrytą w lesie.

Rozmowa z Konradem Staszewskim - autorem "Śmierci na śniegu"

Zgodnie z zapowiedzią dzisiaj wywiad z autorem powieści "Śmierć na śniegu" Konradem Staszewskim. Serdecznie zapraszam do czytania...


 
Piter Murphy: Konradzie, Twoja pierwsza książka Śmierć na śniegu okazała się bardzo udanym debiutem literackim. Skąd pomysł na tę książkę?

Konrad Staszewski: Pomysł na kryminał nie zrodził się w mojej głowie z dnia na dzień. Od lat jestem zafascynowany tym gatunkiem powieściowym. Do niedawna jednak nie miałem odwagi napisać czystego kryminału. Pisałem różne rzeczy, ćwiczyłem warsztat, obserwowałem rzeczywistość i przekonywałem samego siebie.
Pierwsza moja próba popełnienia powieści z wątkami kryminalnymi to napisane parę lat temu Opowieści z Przeklętej Doliny. Pierwszy tom nosił tytuł Ucięta Mowa i był próbą połączenia kryminału z fantastyką. Planowałem napisanie dłuższego cyklu przygód Johna Mothmana i nadal ten pomysł krąży mi po głowie, ale czasowo został odsunięty na dalszy plan. Niedawno debiutowałem swoją pierwszą powieścią czysto kryminalną.
Kryminały bardzo mnie fascynują, zbrodnia, motywy ludzi, którzy je popełniają… Chciałbym wniknąć w ich świadomość, zrozumieć, dlaczego to robią. Zauważ jednak, że Śmierć na śniegu nie jest tylko akcją. Starałem się pokazać w niej pewien narastający problem społeczny i mentalność niektórych ludzi. Fabuła tej powieści ma miejsce we współczesności, na przełomie 2010 i 2011 roku. Nie jest to też taki kryminał, jaki współcześnie ogląda się w telewizji. Seriale kryminalne mnie denerwują, dlatego od pewnego czasu ich nie oglądam. W zasadzie od lat nie oglądam już telewizji. Pozostałem na etapie serialu Ośmiornica (La Piovra), który jest dla mnie klasykiem gatunku. Czytam książki, nałogowo, ale także wybranych autorów – Doyle’a, Gardnera, Sjöwall i Wahlöö, Chandlera, Wrońskiego, Grzegorzewską, Lovesey’a, Hamiltona, czy Läckberg. Otaczająca nas rzeczywistość, informacje mediów
i lektury innych książek dały mi wreszcie ostatecznego bodźca do napisania powieści kryminalnej.

P.M: Ukończyłeś studia na wydziale prawa i administracji. Czy od zawsze miałeś zapędy pisarskie? Przeczytałem, że byłeś laureatem wielu konkursów literackich, a także opublikowałeś inne teksty. Gdzie można je przeczytać?

K.S.: Od lat piszę różne rzeczy, praktycznie od 1996 roku i publikowałem je między innymi w Internecie na różnych stronach. Pojawiłem się też na przykład w Magazynie literacko-artystycznym sZaFa, ARKUSZACH LITERACKICH Stowarzyszenia Twórców Wszelakich i w antologii pokonkursowej „tête á tête spojrzenia wiersze” Spółki Wydawniczej HELIODOR, pojawiałem w AM#OPOWIADANIACH i w innych publikacjach. Były to jednak tylko próby, pisanie różnych gatunków, ćwiczenie warsztatu i te utwory nie są one idealne. Ale w sieci można je znaleźć. Cały czas się uczę, doskonalę. Nikt nie rodzi się pisarzem – ma się tylko talent, który należy szlifować jak diament. Pochodzę z rodziny z pisarskimi tradycjami, ale tylko ja dostrzegłem szansę zaistnienia na rynku wydawniczym.

P.M: Z tego, co wiem, pracujesz nad drugą książką. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy, o czym będzie traktowała?

K.S.: O zbrodni. A poważnie, to pracuję nad kontynuacją Śmierci na śniegu
i myślę o kilku powieściach.
Kolejna powieść będzie traktowała o morderstwie popełnionym w Sosnowcu. Fabuła będzie związana z narkotykami, celebrytami i zemstą. To ogólne nakreślenie fabuły.

P.M: Jesteś przykładnym ojcem i mężem, dużo podróżujesz, masz wiele spotkań z czytelnikami. Czy to nie zaburza relacji rodzinnych?

K.S.: Zaburza, i to bardzo. Żona ma mi za złe moją nieobecność, córka jeszcze bardziej. Staram się godzić obowiązki, ale cały czas mam wrażenie, że jeszcze nie jestem dobrze zorganizowany. Pracuję nad tym. Teraz będzie jeszcze trudniej. Ponownie zostanę ojcem, ale jestem koziorożcem i uparcie prę do celu.

P.M: Jaka jest Twoja ulubiona postać ze Śmierci na śniegu?

K.S.: Dziennikarz Jakub Wąsik.

P.M: Debiutowałeś klasycznym kryminałem. Dlaczego właśnie ten gatunek literacki?

K.S.: Jestem tradycjonalistą i nie bardzo lubię mieszanie gatunków. Nie mówię, że sam tego nie będę robił, ale jeśli nawet w moich powieściach pojawią się jakieś wątki na przykład z fantastyki, to będę się starał nie przekraczać granicy klasycznego kryminału. Wychowałem się na Sherlocku Holmesie i Perrym Masonie oraz na Ośmiornicy – dlatego też ten gatunek jest mi najbliższy.

P.M: Czym się kierowałeś przy pisaniu? Czy jest to fikcja od początku do końca, czy wcześniej usłyszałeś podobną historię?

K.S.: Fikcyjni są bohaterowie i fabuła, ale miejsca, otoczenie i realia są rzeczywiste. Chciałem, żeby czytelnik miał świadomość, że opisane przeze mnie wydarzenia mogą rzeczywiście mieć miejsce i to w miejscach mu znanych. Chciałem także, żeby bohaterowie byli z krwi i kości, żeby żyli. Z tego też powodu części z nich nadałem niektóre cechy znanych mi osób, oczywiście przerysowane, ale jednak są.

P.M: Każdy pisarz wie kiedy nadchodzi "ten moment" dobry na pisanie. A jak było u Ciebie? Ile w tej książce jest przypadkowości czasowej, a ile logicznych założeń?

K.S.: Wiesz, cały czas piszę i prawie połowę życia pisałem. Przypadkowość? Tak, ale tylko w przypadku wydania tej książki. Kiedyś ogłosiłem w Internecie, że poszukuję współautora kryminału i zgłosił się człowiek, który powiedział, że nie współautora szukam tylko dobrego redaktora, który mną pokieruje i doprowadzi do wydania tej książki. Tak też się stało. On był tym redaktorem. Nasza znajomość trwa do dzisiaj i bardzo sobie ją cenię. I najśmieszniejsze jest to, że ja mieszkam w Sosnowcu, a on pochodzi z Sosnowca.

P.M: Kim będzie Konrad Staszewski za 20 lat? Jak siebie wyobrażasz?

K.S.: Tym kim jestem, nie zamierzam się zmieniać tylko doskonalić. Można powiedzieć, że jestem już pisarzem i nadal nim będę. Jestem mężem i ojcemi tego także nie zmienię. Będę Konradem Staszewskim.

P.M: Bardzo dziękuję za interesującą rozmowę i życzę kolejnej książki co najmniej tak udanej, jak Śmierć na śniegu.

K.S.: Dziękuję bardzo.



Do recenzji

 Dzisiaj otrzymałem trzy przesyłki. Wszystkie z zawartością książek do recenzji. 

Dziękuję wydawnictwu Prószyński i Spółka za " Maciejkę" Natalii Rogińskiej

Wydawnictwu Radwan za "Dziennik z podróży po Indiach" Janusza Kolsa oraz za "Pojednanie. Składanie po całości" Mateusza Krautwursta

Wydawnictwu Znak za Dziewięć wcieleń kota Deweya" oraz za "Historię Alejandra Mayty" Vargasa Liosa,

Wydawnictwu Replika za "Cień gejszy" Anny Klejzerowicz (wkrótce wywiad z autorką dla czytelników bloga), "Mordercze miasto" Charlesa Bowdena oraz za "Pustkowie" Blauka Croucha.

Wszystkie egzemplarze są egzemplarzami recenzenckimi. Dziękuję



Rozmowa z Marią Ulatowską - autorką "Sosnowego dziedzictwa".

1. Marysiu. Z zawodu jesteś prawnikiem, jak zdążyłem zauważyć wielką miłośniczką zwierząt i ich obrońcą. Czy stąd po części pomysł napisania pierwszej książki?

   Mój zawód i moja sympatia do zwierząt nie mają nic wspólnego z chęcią napisania książki. Napisałam ją, bo zawsze chciałam pisać, a czas na to znalazłam dopiero na emeryturze

2.  Książka była silnie promowana przez wydawnictwo które ją wydało. Co jest w niej takiego wyjątkowego? 

  Co jest wyjątkowego w książce - muszą ocenić sami czytelnicy. A Wydawca ja promował, bo to dobre Wydawnictwo - po prostu.

3. Postacie są bardzo pozytywne, a środowisko wręcz sielankowe. Skąd pomysł na właśnie takich bohaterów? Jest tam również pokazana para homoseksualna. Wszystkie osoby pokazujesz w sposób ciepły sprawiając że nie sposób obdarzyć ich sympatią. Nie bałaś się oceny ludzi, którzy są przeciwni "innym" związkom? 

  Postacie są pozytywne, bo lubię miłych i dobrych ludzi. Czyż nie wystarczy nam, ze wokół nas jest tyle zła, niegodziwości, podłości i głupoty? Mnie wystarczy - więc już nie chcę o tym czytać w książkach. Czytając chcę właśnie odpocząć i zrelaksować się. Ale nie wszystko w tej książce jest takie miłe. Czy nie zauważyłeś okropności wojny, Powstania Warszawskiego, tragicznej śmierci rodziców Anny, jej poronienia i rozwodu? To wszystko sielanka? A dylemat rodziny, która przygarnęła powstańczego "podrzutka", matkę Anny, dając jej nazwisko, miłość i dobrobyt? Wreszcie Annie zaczęło się w życiu układać, odziedziczyła Sosnówkę, poznała miłych i dobrych ludzi. Zawsze tak jest - raz z górki, raz pod górkę. A co do pary homoseksualnej - czyż nikt nie wie, że takie osoby są wśród nas? Dlaczego to miałoby mnie dziwić lub oburzać? A już najmniej interesują mnie opinie takich "świętoszków", co to modlą się po figurą, a diabła mają pod skórą.

4. Pokazujesz różnych ludzi w różnych perspektywach życia. Jaka osoba jest Tobie najbliższa?

  Wszystkie postacie z książki są mi bliskie.

5.Nie bez znaczenia również są dwie perspektywy czasowe, które się uzupełniają. Możesz czytelnikom przybliżyć ich znaczenie?


  W książce teraźniejszość miesza się z przeszłością. Dlaczego tak jest - to chyba jasne - chodzi o wyjaśnienie, jak to się stało, że Anna stała się właścicielką Sosnówki.


6. Czy książka zawiera elementy autobiograficzne?

  W tej książce nie ma elementów autobiograficznych. Natomiast powstańcze losy bohaterów książki, to losy osób z mojej rodziny - znane mi z ich opowiadań.

7. Znając Ciebie od jakiegoś czasu doskonale wiem że kochasz również  przyrodę. Czy w "Sosnowym dziedzictwie" opisujesz znane Tobie zakątki Polski? 

  Tak. Sosnówka to w rzeczywistości pewne miejsce na Mazurach, między Szczytnem a Biskupcem. Las, jezioro, prywatny ośrodek wypoczynkowy - nie dwór szlachecki, lecz zwykły ośrodek. A klimat, otoczenie i sosnowe zapachy - właśnie stamtąd.

8. Na co możemy liczyć w kontynuacji "Sosnowego dziedzictwa"? Wiem że książka ma się pojawić w maju.


  W  kontynuacji "Sosnowego dziedzictwa" poznajemy dalsze losy bohaterów tej powieści. Losy Anny, Jacka, małego Florka, Dyzia, Irenki itd. Pojawia się też córka mecenasa Witkowskiego oraz ... ale nie chcę zdradzać, co jeszcze, przeczytajcie państwo sami.

8. Gdzie i kiedy są organizowane z Tobą spotkania autorskie?

   Wydawca na razie nie organizuje spotkań autorskich. Będzie można mnie spotkać na Targach Książki w Warszawie, 15 maja o godz. 12.oo. Zjawiam się tez na niekomercyjnych spotkaniach organizowanych przez biblioteki.

Dziękuję serdecznie i życzę w imieniu swoim i czytelników kolejnych wspaniałych książek i wiernych czytelników. 

(Wywiad w formie e-mailowej 14.04.2011)

Chłopiec z latawcem - Khaled Hosseini

   Afganistan, lata 70. Dwunastoletni Amir, syn zamożnego Pasztuna z Kabulu, wychowuje sie w domu bez kobiet. By zyskać uznanie w oczach ojca, wygrywa zawody latawcowe. Pomaga mu w tym starszy o rok Hasan, służący i towarzysz zabaw. Amir jest świadkiem, kiedy na Hasana napada banda miejscowych chłopaków pod wodzą psychopatycznego Asefa, który gwałci chłopca. Z tchórzostwa i wyrachowania nie staje w jego obronie, a nawet doprowadza do sytuacji , w której Hasan musi opuścić ich dom.
   Ćwierć wieku później dorosły Amir mieszka w USA, gdzie po wkroczeniu wojsk radzieckich do Afganistanu wyemigrował wraz z ojcem. Ożenił się, jest szczęśliwy, wiedzie dostatnie życie. Został pisarzem. Mimo to nie odstępuje go poczucie winy, świadomość własnej zdrady. I los daje mu szansę, by dokonać zadośćuczynienia. Od ciężko chorego wspólnika swojego zmarłego ojca dowiaduje się, że
Hasan nie żyje. Zamordowali go talibowie. To nie jedyna szokująca wiadomość: dawny towarzysz zabaw był w rzeczywistości jego przyrodnim bratem. Amir zdaje sobie sprawę, że musi zdobyć się na odwagę i powrócić do rządzonego przez talibów Kabulu. Chcąc ocalić siebie, musi uratować Sohraba - osieroconego przez Hasana syna...

  Książka opowiada o ludzkiej tragedii, o tajemnicach często utajonych w czterech ścianach albo w rodzinach. Nie można uciec od przeszłości, od traumy  z dzieciństwa, od bólu i krzywdy którą ktoś zadał. Czy to że było się dzieckiem jest wystarczającym usprawiedliwieniem? W pewnych momentach miałem wrażenie że autor dzieli się z nami kawałkiem własnego życia. Dlaczego? Może wynika to stąd że książka jest bardzo osobista. Możliwe że tylko ja ją tak odbieram. Odebrałem ją z mieszanymi odczuciami, jakoś nie było we mnie zachwytu jak u innych gdy przeczytałem ostatni akapit. Książka wywołała we mnie emocje, ale były one jakieś kanciaste, nie do końca sprecyzowane, właściwie tępe. Nie umiałem się do końca w tym wszystkim w pełni odnaleźć. Właściwie książkę zakupiłem gdy wysłuchałem wiele pochlebnych recenzji. Książka w sumie jest ciekawa, ale możliwe że ja nie dorosłem do tego, aby przyjmować na swoje barki historie, które będzie mi ciężko unieść.

Wywiady

  Z wieloma polskimi autorami mam kontakt, dlatego postanowiłem że jeżeli pojawi się taka możliwość to wraz z książką pojawią się wywiady jej autora. Specjalnie dla czytelników mojego bloga. Mam nadzieję że dzięki temu blog zyska na atrakcyjności. W najbliższym czasie przewiduję wywiad z Anną Klejzerowicz - pisarką, fotografem, publicystką i współpracownicą wielu wydawnictw. Anna Klejzerowicz jest autorką "Sądu ostatecznego" , "Złodzieja dusz", "Ostatnią kartą jest śmierć" oraz najnowszej książki "Cień gejszy".

  Drugą osobą jest Mariusz Zielke - znany dziennikarz śledczy i gospodarczy, autor pierwszego w Polsce thillera finansowego pt. "Wyrok". Wielokrotnie nominowany w wielu kategoriach  publicystycznych. Właściciel Niezależnej Gazety Internetowej  ngi24.pl

  Rozmowy będą dotyczyć książek, ale nie tylko. Poruszmy ważne tematy dotyczące życia, pasji autorów a także planów wydawniczych.

Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger

   Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Dlaczego? Niewiele jest tematów których nie poruszono na przełomie kolejnych wieków. Właściwie o podróżach w czasie również powstały książki, ale ta różni się od innych tego typu? Dlaczego? Może zacznę od początku...

  Książkę jest trudno kategoryzować. Jest to romans między bibliotekarzem  a młodą dziewczyną, czas od lat 80-ych ubiegłego wieku do 2053. Henry ma specyficzne zaburzenia - jest podróżnikiem w czasie. Swoją żonę Clare poznaje gdy ma 36 lat, a ona jest dzieckiem. Następnie widzimy go jako młodego, starszego, a Clare dorasta zwyczajnie. Wychodzi za Henrego za maż, ale czy to dobra decyzja? Ile może wycierpieć kobieta z miłości dla mężczyzny?  Czy miłość jest aż tak ślepa? 

  Autorka nie szczędzi nam humoru, często będziemy parskać śmiechem, ale również nie brakuje scen smutnych. Jak w życiu... Jak dla mnie książka jest zbyt rozwlekła, za dużo się dzieje, ale z tego niewiele wynika, a może to doprowadzić do zniechęcenia przez czytelnika. Ja dobrnąłem do końca, ale bez większej satysfakcji. Można przeczytać, ale na własną odpowiedzialność. Mnie ta książka nie rzuciła na kolana.

Ptasiek - Wiliam Wharton

  Ptasiek jest powieścią psychologiczną, jedna z najlepszych tego autora. Akcja powieści koncentruje się wokół szaleństwa człowieka, wspomnień z dzieciństwa, przyjaźni dwóch mężczyzn i życiowej pasji młodego chłopca. Fabuła została skonstruowana na zasadzie opisu obecnych wydarzeń w życiu Ptaśka, które przybierają formę opowiadań jego najlepszego przyjaciela Ala, oraz opisu minionych sytuacji życiowych przytoczonych przez samego głównego bohatera. Al ukazuje obraz obecnie nękającej Ptaśka choroby psychicznej, zaś sam Ptasiek opowiada, jakie były etapy popadania w nią. Historię jego dzieciństwa, okresu dojrzewania i przyczynę przemiany głównego bohatera opowiada jego najlepszego przyjaciel Al Columbato. Ptasiek to amerykański chłopiec, który od najmłodszych lat życia ogarnięty jest przejmującą pasją. To właśnie z tego powodu przylgnęło do niego to przezwisko. Na co dzień pochłonięty jest podpatrywaniem egzystencji ptaków i próbach ich naśladowania. Według głównego bohatera ptaki symbolizują wolność, niezależność i szlachetność. Są to te wartości, których brakuje mu w otaczającej rzeczywistości. Okres dojrzewania w cieniu II Wojny Światowej staje się udręką dla młodego człowieka. Jego przyjaciel Al samodzielnie podejmuje próbę kontaktu z bohaterem i przekonania go do powrotu do normalnego życia. Przywołanie wspólnych przeżyć i wspomnień z przeszłości rozbudza w głównym bohaterze poczucie człowieczeństwa i posiadania własnej historii ( za Wikipedia)

  Przypadkowo natknąłem się na ten opis na Wikipedii i postanowiłem go tutaj umieścić. Dlaczego? Jest tym samym co ja chciałem napisać. Ja sam mogę dodać że Wharton towarzyszy mi od lat i nigdy się nim nie znudziłem. Szczególnie cenne są dla mnie te egzemplarze, które kiedyś, gdzieś otrzymywałem od przyjaciół i znajomych. Wharton niesie w swoich książkach uniwersalne prawdy, ale podaje je w sposób szalenie ciekawy zaklęty w historiach zwykłych ludzi. Ale chyba każdy kto czyta książki miał okazję zetknąć się z jego twórczością i wie co mam na myśli. A "Ptasiek" to kolejna genialna książka genialnego pisarza.

W ksieżycową jasną noc - Wiliam Wharton

   W księżycową jasną noc to wspaniała opowieść, w której William Wharton w poetycki i głęboko poruszający sposób przedstawia bezsens i okrucieństwo wojny. Akcja powieści toczy się na tyłach frontu w Ardenach w grudniu 1944 roku. Sześciu młodych Amerykanów natyka się na grupę żołnierzy niemieckich, tak samo zagubionych w chaosie wojny jak oni sami. Wszyscy stają wobec niezwykłego dylematu: mają już dość zabijania, ale nie chcą też umierać. Do spotkania dochodzi w księżycową jasną noc.

  Książkę czytałem stosunkowo dawno, ale ostatnio przypomniałem sobie jej fragmenty. Nie sposób przejść obojętnie oprócz takich historii, a jeżeli dotyczy ona młodych ludzi których psychika dopiero się kształtuje wtedy wszystko się zmienia i jest jeszcze bardziej  złożone. To jedna z tych ksiązek których nie sposób zapomnieć.

    Wharton malowniczo opisuje każde słowo, wprowadza w tym jakże trudnym temacie wiele ciepła i pewnego rodzaju napięcia. Jak dla mnie to GENIALNA książka. Polecam.

W imię zasad - Marek Harny

    "W imię zasad" jest drugą powieścią Marka Harnego którą dane mi było z prawdziwą przyjemnością przeczytać.Młoda dziewczyna zostaje brutalnie zamordowana. Policja podejrzewa, że zabił ją seryjny gwałciciel, który niedawno wyszedł na wolność. Bukowski – dziennikarz śledczy, który kocha piękne kobiety i nie stroni od alkoholu, odkrywa, że za zabójstwem może stać ktoś zupełnie inny. Wiele wskazuje na to, że przyczyną morderstwa mógł być… jego reportaż. Ślady prowadzą do Krakowa. Dodatkowo, okazuje się, że w sprawę wplątana jest córka Bukowskiego. Grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo i tylko ojciec, z którym od dawna jest skłócona, może ją uratować.

  Dużym atutem tej książki jest to że Marek Harny stawia na drodze kolejnych stron postacie znane z "Pismaka". Nie ukrywam że dobrze się bawię czytając o postrachu jaką jest niejaka Jolka o ksywce Hitler. Przez 484 strony czułem nieustające napięcie które przeradzało się w zarywanie nocy. Autor ma swój wyjątkowy styl pisania. Nie głaszcze czytelnika, ale pokazuje bardzo realistyczny i często brutalny świat różnych środowisk. A przy tym ukazuje swój profesjonalizm. Z zawodu jest dziennikarzem, dlatego doskonale wie o czym pisze w swoich książkach i pisze z wielkim przekonaniem. Książka jest przekaźnikiem informacji o tym że warto walczyć o własne przekonania. Każdy ma prawo do własnego zdania i wyboru. Niezależnie od tego jaki ma status społeczny. To kolejny mądry kryminał tego autora. Książkę z prawdziwą przyjemnością polecam prawdziwym fanom tego gatunku literatury.
   
 Książkę miałem okazję przeczytać dzięki współpracy z wydawnictwem Prószyński i Spółka. Serdecznie dziękuję.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...